niedziela, 24 października 2021

STUDENCKA LOVE CZ. 36

Trzy miesiące później....



Od feralnych wydarzeń minęły trzy miesiące.  W tym czasie nie wydarzyło się nic, co zwiększyłoby ilość obrażeń na moim ciele a szczera rozmowa z Krystianem pomogła nam rozwiać wiele wątpliwości i cieszyć się łączącym nas uczuciem. 

Właśnie byłam w trakcie ćwiczeń. Szłam powoli po bieżni, stopniowo zwiększając jej prędkość. Od dwóch tygodni poruszałam się samodzielnie. Znienawidzone przeze mnie kule stały się  przykrym wspomnieniem. Byłam niesamowicie szczęśliwa i dumna z efektów rehabilitacji. Idąc po taśmie obmyślałam plan w jaki sposób odwdzięczę się tacie Krystiana za pomoc. Przez cały ten czas nie wziął ode mnie ani złotówki.  Z zamyślenia wyrwał mnie czuły dotyk dłoni która objęła mnie w pasie. Przekonana, że to mój chłopak przyjechał po mnie zatrzymałam bieżnię i zamykając oczy oddałam się jego dotykowi. Jednakże szybko otrząsnęłam się gdy osoba znajdująca się za mną przemówiła.

- Świetnie sobie radzisz.- usłyszałam meski głos tuż przy moim uchu. Odskoczyłam zszokowana.

- Tobiasz! - pisnęłam. - Co ty do cholery robisz?!

Stałam z nim twarzą w twarz. Serce dudniło mi w piersi a wzrok utkwiłam w jego chytrym uśmiechu. Nie odrywając ode mnie spojrzenia zrobił krok w moją stronę. Automatycznie odskoczyłam do tyłu robiąc unik, po chwili jednak nie miałam już za sobą nic oprócz ściany. Czułam się jak w klatce, mój umysł przełączył się na tryb walki. Musiałam jakoś uciec. Zanim jednak zdążyłam odpowiednio zareagować, Tobiasz chwycił moje ręce i w mocnym uścisku przygwoździł je do ściany nad moją głową. 

- To nie jest śmieszne. - szepnęłam, starając się zapanować nad oddechem.

- Chcę tylko pogadać. - powiedział niebezpiecznie zbliżając swoje usta do moich. Niewiele brakowało a zapewne skradłby mi pocałunek. Na szczęście w porę zdążyłam odwrócić głowę. Niespodziewanie chwycił moją brodę wolną ręką  i zaciskając na niej palce zmusił mnie bym na niego spojrzała.

- Co taka kobieta jak ty widzi w tym idiocie?  - wysyczał przez zęby. - Dałbym Ci dużo więcej gdybyś tylko dała mi szansę.

- Co ty bredzisz? - jęknęłam przerażona tym wyznaniem. - Kocham Krystiana, moje serce należy do niego i nigdy nie będzie twoje.- warknęłam.

- To się jeszcze okaże. - skomentował zwalniając uścisk na mojej twarzy I muskając kciukiem miejsce gdzie była ledwo zauważalna blizna. - Ja bym cię nie skrzywdził.

Prychnęłam na dźwięk tych słów.

- Pierdol się. - rzuciłam złośliwie, usiłując wyswobodzić swoje ręce.

- Nie szarp się, bo będzie bolało. - powiedział wprost w moje usta. 

Sparaliżowana strachem przestałam walczyć, pozwalając mu na pocałunek.

- Grzeczna dziewczynka. - wyszeptał zadowolony z mojej uległości.

Zacisnęłam powieki nie chcąc uwolnić wzbierających pod nimi łez. Szybko jednak oprzytomniałam gdy jego dłoń zaczęła wsuwać się za gumkę moich dresowych spodni. Otwarłam szeroko oczy, zacisnęłam uda i ostatkiem sił krzyknęłam:

- Tobiasz, proszę NIE!!

W tym momencie drzwi gabinetu  otworzyły się a do środka wpadł Krystian. Złapał Tobiasza za koszulkę i jednym sprawnym ruchem powalił go na ziemię. Widząc ich szamotaninę osunęłam się po ścianie i siadając na podłodze rozpłakałam się. Kolana podsunęłam do klatki piersiowej, ukryłam w nich twarz a rękoma niemal rwałam włosy z głowy przytłoczona przerażeniem jakie mnie ogarnęło. 

Sprowadzony hałasem do gabinetu wszedł Pan Andrzej. W chwili kiedy kazał Krystianowi przestać, podniosłam głowę i zobaczyłam,  że mój oprawca ma całą twarz we krwi. Leżał na posadzce i trzymał się za nos jęcząc z bólu. Krystian obezwładnił go siadając na nim i chwytając go dłonią za gardło.

- Zejdź z niego. - tata mojego chłopaka przemówił najspokojniej jak to możliwe, starając się zapanować nad sytuacją. - czy ktoś mi wyjaśni co tu się stało?

- Dzwoń po policję albo sam zabiję tego skurwiela! - krzyknął Krystian.

- Tobiasz chciał mnie.... - Gardło zawiązało mi się na supeł. Nie byłam w stanie wypowiedzieć tego słowa na głos. Ale nie musiałam bo mój chłopak mnie w tym wyręczył kończąc dobitnie moją wypowiedź.

- ZGWAŁCIĆ! Ten skurwiel chciał ją zgwałcić!

Wzdrygnęłam się na dźwięk tego słowa i ponownie wstrząsnęła mną fala płaczu. Pan Andrzej dobiegł do mnie, przyklęknął i obejmując jedną ręką w ojcowskim uścisku drugą wybrał w telefonie numer policji. 

Gliniarze zjawili się szybko i nie ukrywali zaskoczenia bałaganem który zastali. Kiedy już zakuli Tobiasza w kajdanki zwrócili się do nas z prośbą zgłoszenia na komisariat w celu złożenia zeznań. Gdy wyszli z gabinetu wyprowadzając ze sobą Tobiego, Krystian od razu do mnie podbiegł. Nie zdążyłam nawet otrzeć twarzy z łez a on już wciągał mnie w swoje objęcia i tulił do siebie z całych sił. Pod jego czułym dotykiem szybko się uspokoiłam. Kiedy wyczuł, że przestałam już drżeć ze strachu, pomógł mi wstać. Odgarnął mi z twarzy włosy by móc złożyć na moim czole delikatny pocałunek.

- Musimy coś zrobić z tą twoją tendencją do pakowania się w kłopoty. - powiedział.

- Jeśli znasz jakiś sposób to jestem chętna.

- Chodź. Zabiorę cię do domu. - objął mnie w talii i wyprowadził powoli z gabinetu. Widziałam,  że  wychodząc rzucił ojcu porozumiewawcze spojrzenie. 

Szłam do windy ze spuszczoną głową. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich pracowników, którzy zapewne słyszeli słowa Krystiana. Było mi wstyd, mimo że  nie powinno bo przecież to nie była moja wina. Nigdy nie dałam Tobiemu żadnych sygnałów, które mógłby odczytać jako szansę na związek. Dopiero gdy wyszliśmy z budynku, powiew wiosennego powietrza nieco mnie otrząsnął z szoku. Przypomniałam sobie, że  czeka mnie jeszcze wizyta na komisariacie. Nie miałam ochoty relacjonować tego co się wydarzyło,  ale miałam świadomość, że  jeśli tego nie zrobię Tobiasz pozostanie bezkarny. Krystian wyrwał  mnie z zamyślenia otwierając  przede mną drzwi samochodu. Niczym w transie zajęłam posłusznie, w milczeniu miejsce pasażera. Utkwiłam wzrok w jakimś punkcie za oknem a gdy poczułam na swoim kolanie dłoń mojego chłopaka, wzdrygnęłam się. Widząc moją reakcję szybko zabrał rękę i spojrzał na mnie przepraszająco.

- Będzie dobrze. Obiecuję. - powiedział ściskając moją dłoń.

- On może cię oskarżyć o pobicie. - stwierdziłam zaskakując samą siebie takimi spostrzeżeniami.

- Nie zrobi tego.

- Skąd ta pewność? - zapytałam kierując na niego swój wzrok.

- Zaufaj mi. Wiem co mówię. - odpowiedział z uśmiechem, głaszcząc pocieszająco mój policzek.

Droga do mieszkania upłynęła nam w przytłaczającym milczeniu. Zastanawiałam się  co dawało Krystianowi taką pewność, że Tobiasz go nie zaskarży. Czyżby miał na niego jakiś haczyk? 

Weszliśmy do apartamentu. Nic nie mówiąc skierowałam się prosto do łazienki. Potrzebowałam się odświeżyć przed wizytą na policji. Po pierwsze byłam po intensywnym treningu, a po drugie cały czas czułam na sobie ręce i usta Tobiego. Stałam przez chwilę przy umywalce, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Próbowałam dostrzec w nim coś co podbudowałoby moje poczucie własnej wartości. Czułam się poniżona i brudna. Bałam się, że jeśli nie zmyję z siebie tego uczucia, to Krystian już nigdy mnie nie dotknie i nie spojrzy na mnie z tym swoim błyskiem pożądania w oczach. 

Zrzuciłam z siebie ubrania i pozostawiając je na podłodze, weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę a następnie usiadłam na zimnych kafelkach pod strumieniem wylewającym się z deszczownicy. Ukryłam twarz w dłoniach, pozwoliłam emocjom ujść ze  mnie wraz z łzami, które w tej chwili stały się źródłem ulgi dla mojej duszy. 

W pewnym momencie drzwi kabiny rozsunęły się a do środka wszedł Krystian. Podniosłam na niego wzrok. Był piękny. Wysportowany, z idealnie zarysowanymi mięśniami brzucha, klatki piersiowej i pleców. Przykucnął na przeciw mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Po chwili wahania chwyciłam ją a on ostrożnie pomógł mi wstać. Ujął w palce moją twarz i delikatnie uniósł ja do góry, tak bym na niego spojrzała. Tkwiliśmy w tej chwili przez moment, on wwiercał we mnie swoje spojrzenie, a mi wydawało się, że  czyta ze mnie jak z otwartej księgi. 

- Nie lubię kiedy płaczesz. - powiedział gładząc mój policzek. - Nie pozwalam ci obwiniać się o to, co miało miejsce w gabinecie mojego taty.

Wylał na dłonie odrobinę mojego żelu pod prysznic i stając za mną zaczął  mnie myć. Delikatnymi, okrężnymi ruchami przesuwał dłonie od barków, poprzez plecy aż dotarł do moich piersi. Ciepło jego dłoni mieszało się ze spływającą po moim ciele gorącą wodą. Gdy skupił swoją uwagę na moich sutkach, wstrząsnął mną dreszcz a w podbrzuszu wybuchł pożar. Krystian jednak widząc moją reakcję na jego dotyk,  zabrał ręce i odsunął się ode mnie. Byłam rozczarowana. Przez chwilę miałam nadzieję, że nie będzie się mnie brzydził po tym co sie stało, ale najwidoczniej pomyliłam się.  Zrezygnowana zwiesiłam głowę i zamknęłam oczy. Chciałam pozbyć się upokorzenia i odrzucenia.

- Wyjdź. - rozkazałam.

Spojrzał na mnie zaskoczony i zapytał:

- Ale dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?

- Wiedziałam że  tak będzie... - urwałam w pół słowa.

- Jak?

- Wiedziałam, że przez to co zrobił Tobiasz nie będziesz już chciał mnie dotykać. Dla ciebie jestem brudna i zepsuta. - powiedziałam to łamiącym się głosem. 

Jego twarz wydawała się zdezorientowana. Jakby nie rozumiał mojego toku myślenia. 

- O czym ty bredzisz?

Wzruszyłam ramionami nie chcąc rozwodzić się nad swoimi przekonaniami.

- Czy ty myślisz, że już cię nie pożądam? 

- Tak. Tak właśnie myślę. - powiedziałam ze złością, patrząc mu prosto w oczy. Szukałam w nich oznak tego, że  się mylę.

Wtedy on położył obie swoje dłonie na moich policzkach  i odrzekł:

- Zerżnął bym cię tu i teraz, pod tym prysznicem, ale jesteś świeżo po próbie gwałtu. Widziałem w jakiej rozsypce psychicznej jesteś dlatego nie  chciałem proponować Ci seksu.

- Ale,ja tego chcę. - odparłam z całym swoim przekonaniem. -  Chcę wierzyć, że wydarzenia dzisiejszego dnia nic między nami w zmieniły.

- Dobrze. Pod jednym warunkiem. Powiesz żebym przestał jeśli będzie coś nie tak.

Skinęłam na zgodę głową i niemal natychmiast poczułam jego usta na swoich. Na początku nasz  pocałunek był spokojny, wręcz leniwy, ale z każdą chwilą przybierał na intensywności. Gdy oderwał się od moich ust, zaczął składać drobne pocałunki wzdłuż linii mojej twarzy. Przytłaczająco powoli wyznaczał nimi ścieżkę po mojej szyi. Docierając do obojczyka, przygryzł go delikatnie wprawiając tym mój ciało w przyjemne drżenie.

Serce szalało mi w piersi, oddech przyspieszył a receptory w mojej skórze, drażnione krótkim zarostem mojego chłopaka, reagowały na każde muśnięcie gęsią  skórką. Przerwał na moment tę  grę i patrząc na mnie z błyskiem pożądania w oczach powiedział:

- Stój i nie ruszaj się. Jeśli drgniesz, przestanę. - uśmiechnął się szelmowsko po czym wróciły do swojej gry. 

Całował mnie wzdłuż mostka, następnie skupił całą  swoją uwagę na jednej piersi. Ssał, lizał i podgryzał sutek a narzucone przez niego powolne tempo było aż bolesne. Jęknęłam z przyjemności gdy wziął w palce drugi skutek i zaczął go uciskać.

-Nie ruszaj się. - wymruczał kierując swoje usta do drugiej piersi. 

Skupiłam w sobie całą swoją silną wolę walcząc z pragnieniem poruszenia się, czy choćby zatopienia rąk w gęstych włosach Ktystiana. Nie było to łatwe, zwłaszcza że podniecenie powoli odbierało mi władzę w nogach. Zadrżałam w chwili kiedy jego język znalazł się w moim pępku. Kreślił nim kółka rozpalając moje pożądanie do granic możliwości. Nie byłam w stanie dłużej ustać na nogach, kolana mi się ugięły a on w tym momencie zaprzestał pieszczot.

- Proszę... - wydyszałam.

- O co prosisz skarbie? - bezczelnie droczył się ze mną.

- Proszę... nie przestawaj. - jęknęłam.

- Stój. - nakazał, rozsuwając mi delikatnie nogi.

Uklęknął przede mną. Rękami błądził po moich pośladkach, masując je i ugniatając aż do bólu. Westchnełam cicho a wtedy jego usta znalazły drogę do łechtaczki. Całował moją kobiecość doprowadzając mnie tym do szaleństwa.  Narastające w podbrzuszu uczucie przypominało oczekiwanie na fajerwerki w sylwestrową noc. Kreślił językiem kółka na moim guziczku w tej samej chwili wsuwając we mnie palec. 

- Mmm.. taka mokra. Dla mnie. - wymruczał unosząc na mnie swój wzrok.

Dyszałam jak w pogoni. Krystian wstał i pocałował mnie. Jego język zdominował moje usta, czułam w nich smak swoich soków. Twarda męskość mojego chłopaka dawała o sobie znać wbijając mi się w udo.  Złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. Objęłam nogami biodra Krystiana a on nie czekając ani chwili dłużej wszedł we mnie mocno i do końca. Z mojego gardła wyrwał się krzyk. Doznanie było bardzo intensywne. Poruszał się we mnie przypierając mnie do ściany kabiny. Z każdym pchnięciem trafiał w ten idealny punkt doprowadzając mnie na skraj rozkoszy. Spragniona orgazmu w końcu zacisnęłam się na jego penisie a Krystian doszedł chwilę po mnie. Drżeliśmy w mocnym uścisku. Nie chciałam by ta chwila się kończyła. 

Niestety czekała nas nieunikniona rzeczywistość, a wraz z nią wizyta na komisariacie. 

środa, 20 października 2021

STUDENCKA LOVE CZ. 35

Ze snu wyrwał mnie dźwięk  tłuczonego szkła. Przestraszona, aż podskoczyłam nerwowo na łóżku. Gdy serce złapało spokojny rytm wstałam ostrożnie i poszłam powoli do kuchni. Zastałam tam Krystiana zbierającego z podłogi, odłamki stłuczonego talerza. Na twarzy wymalowaną miał taką złość i zawziętość, że  nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, zdradzając tym samym swoją  obecność w kuchni. Podniósł swoje spojrzenie, które na mój widok odrobinę złagodniało i powiedział wyraźnie zasmucony. 

- Przepraszam, obudziłem cię. - podszedł do mnie ostrożnie starając się nie wdepnąć w szkło. Położył dłoń na moim policzku, drugą ręką objął mnie w talii i przyciskając do siebie złożył czuły pocałunek na mojej głowie. - Usiądź, zaraz zjemy kolację tylko to uprzątnę. - dodał wracając do sprzątania.

- Pomogę ci. Tylko muszę znaleźć zmiotkę. - to powiedziawszy zdałam sobie sprawę z absurdalności  moich słów. Jak niby chciałam mu pomóc skoro na chwilę obecną byłam pieprzoną kaleką, która bez kul nie była w stanie ustać na własnych  nogach a co dopiero pozamiatać. Ta myśl przytłoczyła mnie do tego stopnia, że w oczach wezbrały mi niechciane łzy. Potrząsnęłam szybko głową, by powstrzymać je przed wydostaniem się z oczu, ale nie umknęło to uwadze mojego chłopaka. Spojrzał na mnie i zmarszczył  brwi ze zdziwienia. 

- Hej, co jest? - zapytał podchodząc bliżej.

Popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami i wybuchłam.

- Nawet nie mogę Ci pomóc przez te pieprzone kule! Mam dość! Chcę normalnie funkcjonować! - krzyczałam i zalewałam się łzami bezsilności. W złości odrzuciłam kule na bok i jak można było  przewidzieć upadłam na kolana. Niestety pech chciał, że amortyzując  upadek wsparłam się rękami na nieuprzątniętych kawałkach szkła. Byłam tak wściekła, że  nawet nie czułam bólu, który powinny wywoływać wbite w moje dłonie odłamki. Patrzyłam na stale powiększającą się na podłodze plamę krwi i nie mogłam przestać szlochać. Krystian widząc co się stało podbiegł do mnie szybko i biorąc na ręce zaczął uspokajać. Posadził mnie na wyspie kuchennej i pospiesznie wyciągnął z jednej z szafek apteczkę pierwszej pomocy.

- Pokaż. - powiedział delikatnie ujmując moje dłonie w swoje ręce. Uważnie przyjrzał się skaleczeniom i kręcąc głową stwierdził. - Muszę oczyścić rany. Uprzedzam, że nie będzie to przyjemne.

Tak jak powiedział, ból był okropny. Mimo że wyciągał pęsetą każdy odłamek szkła z ogromną ostrożnością i delikatnością. Powiedziałabym że obchodził się ze mną jak z jajkiem. 

- Auć. - syknęłam zaciskając z bólu zęby, kiedy wyciągał najgłębiej tkwiący kawałek.

- Wiem, przepraszam. - powiedział smutno. - musimy jechać, z tym na SOR. Trzeba to zszyć.

- Mogłam w ogóle stamtąd nie wychodzić. - zaśmiałam się ironicznie.

Zmierzył mnie wzrokiem. W jego oczach widać było irytację spowodowaną moim zachowaniem. Jednakże tylko pokręcił głową i nic nie mówiąc owinął delikatnie moje dłonie bandażem. Nadal milcząc wziął mnie na ręce i bez słowa zaniósł do samochodu. 

Cisza panująca w środku odbijała się echem w mojej głowie. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się ponownie pod szpitalem. Kobieta w rejestracji przyglądała nam się podejrzliwie. Wyraz jej twarzy zdradzał zdziwienie faktem, że  jesteśmy tu dzisiaj drugi raz.

- W czym mogę pomóc? - zapytała spoglądając na moje dłonie 

- Nieszczęśliwy wypadek podczas kolacji. Stłukłam talerz a kiedy chciałam posprzątać straciłam równowagę i upadłam na odłamki szkła.

- Rozumiem. - skomentowała pod nosem, wpisując informacje w komputer.

- Potrzebujemy kogoś kto to porządnie opatrzy i założy szwy. - pieklił się Krystian.

- Proszę usiąść i chwilę poczekać. - powiedziała z uśmiechem kobieta, wskazując nam wolne krzesła.

Chwila zdawała się trwać w nieskończoność. Po niemal dwóch godzinach siedzenia w poczekalni krakowskiego SORu, w końcu wyszedł do nas lekarz. Krystian kipiał ze złości i jedynie resztki silnej woli pozwoliły mu nad sobą zapanować. Widzialam jak zacisnął szczękę by powstrzymać się przed zbesztaniem pracowników tutejszej służby zdrowia i w milczeniu pomógł mi wejść do gabinetu.

Po około dwudziestu minutach miałam oczyszczone i zszyte rany, oraz założone opatrunki. Nie mogłam patrzeć na te bandaże. Jeszcze trochę a z zombie przeobraziłabym się w mumię. Zdusiłam jednak, ponownie narastającą we mnie frustrację. W milczeniu odebrałam od lekarza kartę informacyjną i wyduszając z siebie ciche dziękuję, skierowałam się do wyjścia podtrzymywana w talii silnymi rękoma mojego chłopaka. 

Gdy wróciliśmy do mieszkania, była już prawie dwudziesta trzecia. Na stole stały naczynia z nieruszoną przez nas kolacją. Krystian spojrzał na mnie pytająco, ale ja tylko pokręciłam głową. Nie miałam ochoty nic jeść. Pragnęłam zaszyć się w pokoju i zostać sama ze swoimi myślami.

- Zjem rano. Pójdę się położyć. - wydusiłam z siebie półgłosem.

Powoli poszłam do sypialni starając się trzymać kule tak, aby nie powyrywać sobie założonych przez lekarza szwów. Czułam na plecach spojrzenie Krystiana, ale nie chciałam rozmawiać. Weszłam do pokoju,  zatrzasnęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku.  

W ciągu dwudziestu lat swojego życia nie miałam takiego pecha, jaki prześladował mnie w ostatnim półroczu. Jakby zawisła nade mną  czarna chmura,  której nie mógł przepchnąć dalej nawet najsilniejszy wiatr. Ukryłam twarz w dłoniach by stłumić narastający we mnie gniew. Miałam dość skutków swojej impulsywności, musiałam się  uspokoić. Po kilku głębszych oddechach zdołałam zapanować nad emocjami. Zaczęła do mnie docierać absurdalność mojego zachowania. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z tego,  że potrzeba mi więcej niż jednych zajęć rehabilitacji. Zawsze powtarzałam,  że aby coś osiągnąć potrzeba wysiłku i ciężkiej pracy, więc  dlaczego teraz nie potrafiłam ukierunkować swojego myślenia na takie tory? Poddałam się? NIE! Nigdy nie miałam w zwyczaju poddawać się w dążeniu do celu. Zawsze konsekwentnie szłam do przodu, nie oglądając się  za siebie. Teraz też muszę się  tego trzymać. Wstanę rano, zamówię  taksówkę i pojadę prosto do gabinetu taty Krystiana. Z tym postanowieniem zakończyłam ten koszmarny dzień. 


***


Obudziłam się przed siódmą. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to ręka Krystiana oplatająca mnie w pasie i jego ciepły oddech wyczuwalny na mojej szyi. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku nie chcąc go obudzić. Usiadłam na skraju łóżka, przetarłam zaspane oczy i rozciągnęłam zdrętwiałe mięśnie. Za oknem było jeszcze szaro, słońce nie zdołało przebić się przez chmury co sprawiało, że miałam ochotę wrócić pod kołdrę i zostać tam, aż się wypogodzi. Ale nie taki był plan, nie takie było moje postanowienie. Wstalam więc ostrożnie,  z szafki wzięłam po cichu  T-shirt i dres i wyszłam z sypialni.

W łazience doprowadziłam się do względnego porządku. Skoro wyglądalam już niczym postać rodem z filmu "Mumia powraca",to pozostało mi tylko uczesać włosy i mieć nadzieję, że  nie wystraszę ludzi w tym nowoczesnym wieżowcu. Po wyjściu z łazienki wykręciłam numer Ubera i zamówiłam taksówkę pod ten adres. Wrzuciłam do torebki butelkę wody, narzuciłam na siebie płaszcz i mało pasujące do niego śniegowce, ale niestety narazie byłam skazana na płaskie obuwie. Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się wprost do windy. 

Przed wyjściem z budynku poprawiłam jeszcze włosy tak by zasłaniały mój rozwalony policzek. Nie chciałam stać się porannym koszmarem Bogu ducha winnego kierowcy taksówki. 

Gdy wyszłam na zewnątrz w moją twarz uderzył powiew mroźnego powietrza. Na szczęście nie musiałam długo marznąć, gdyż samochód już  na mnie czekał. 

- Dzień dobry. - powiedziałam wsiadając do taksówki. 

-Dzień dobry. - odpowiedział mężczyzna w średnim wieku, przyglądając mi się badawczo. Jego wyraz twarzy zdradzał co myśli. Pewnie wyglądałam jak ofiara przemocy domowej. Nie miałam jednak ochoty zwierzać się obcemu człowiekowi, więc po prostu odwróciłam wzrok i podałam tylko adres pod który chciałam dojechać. 

Punktualnie o ósmej stałam u progu wejścia do budynku w którym mieścił  się gabinet Pana Andrzeja. Nabrałam powietrza w płuca i nie czekając, aż opuści mnie wszelka motywacja, weszłam do środka. W windzie wybrałam siedemnaste piętro i zaczęłam odliczać czas tej "podróży". Drzwi windy rozsunęły się skrzypiąc złowieszczo. Zaśmiałam się pod nosem bo naszła mnie myśl, że nawet winda nadaje mojemu wyglądowi klimat jak z horroru. Gdy wyszłam na korytarz spotykając spojrzenie zaskoczonej recepcjonistki, zastanawiałam się czy powiedzieć "dzień dobry", czy też bardziej stosowny będzie zwrot "cukierek albo psikus"?  Pokręciłam głową odganiając te głupie myśli i po prostu podeszłam się przywitać.

- Dzień dobry. Jest może już Pan Andrzej z PNN Medica? - zapytałam starając się brzmieć spokojnie i naturalnie. - Jeśli ma chwilę, chciałabym poćwiczyć. 

- Tak, jest w gabinecie. Kogo zapowiedzieć? - zapytała kobieta łagodnym tonem.

- Angelika. Jestem dziewczyną Krystiana. 

- Ach tak. Teraz kojarzę. - rzuciła z entuzjazmem wybierając numer telefonu znajdującego się wewnątrz gabinetu. Po przekazaniu informacji o mojej obecności, rozłączyła się i z uśmiechem dodała. - Możesz wejść. 

- Dziękuję - odwzajemniłam jej uśmiech. 

W duchu odliczyłam do trzech po czym zapukałam do drzwi. Weszłam do środka słysząc za nimi krótkie "Proszę" wypowiedziane przez tatę Krystiana. Na mój widok zmył się z jego twarzy szeroki uśmiech a zastąpił go prawdziwy wstrząs.

- Chryste, Angelika co ci się stało? - zapytał spanikowany podchodząc do mnie i pomagając mi usiąść na kozetce. - Mam nadzieję, że  mój syn nie ma z tym nic wspólnego? 

Odpowiedziałam mu wymowną ciszą. Ostatnio milczenie stało się moim sposobem na radzenie sobie z problemami. Zamykałam się w sobie, budując wokół siebie wysoki mur. Jako przyszły psychoterapeuta zdawałam sobie sprawę ze szkodliwości mojego postępowania, ale nie umiałam inaczej.

- Czyli jednak Krystian. - przerwał tę grobową ciszę. - Proszę powiedz mi co się stało, bym nie musiał snuć błędnych domysłów. 

Spojrzałam w jego czekoladowe oczy, takie same jak u Krystiana i zaczęłam wyrzucać z siebie wydarzenia ostatniej doby. Opowiedziałam o tym co sie stało na uczelni i o tym co miało miejsce zanim zdążyliśmy usiąść do kolacji.

- To wszystko. - wydusiłam z siebie ocierając z policzka zagubioną łzę.- To wszystko to nieszczęśliwe wypadki. Proszę nie robić  Krystianowi z tego powodu wymówek. - spojrzałam na niego błagalnie.

- Dobrze. Nie będę się wtrącał jeśli o to prosisz. Ale pamiętaj, że nie popieram przemocy wobec kobiet i jeśli to się powtórzy nie zostawię na nim suchej nitki. On musi nauczyć się panować nad swoimi emocjami.... i ty też. - dodał kończąc ten przykry temat. 

Byliśmy w trakcie ćwiczeń gdy w gabinecie rozbrzmiał telefon. 

- Przepraszam cię na moment. Muszę odebrać. - powiedział Pan Andrzej odchodząc na bok.

Słyszałam jak przytakuje na zadawane mu pytania i każe swojemu rozmowcy uspokoić się.

- To Krystian. - oznajmił z westchnieniem.- Nie powiedziałaś mu że  tu jedziesz?

W tym momencie zdałam siebie sprawę ze swojego karygodnego niedopatrzenia.

- O Boże. - jęknęłam zasłaniając dłonią  usta. - Zapomniałam zostawić mu kartkę. Nie chciałam go budzić. 

- Jest mocno spanikowany. Pewnie zaraz tu wpadnie, nawet  nie pukając.   

Wróciliśmy do ćwiczeń , ale świadoma swojego błędu nie potrafiłam się skoncentrować na wykonywaniu instrukcji. Każda chwila była jednym wielkim oczekiwaniem, do czasu aż do środka wbiegł mój chłopak.  Poderwałam się szybko do pozycji siedzącej a sekundę później byłam już w jego objęciach.

- Chryste... myślałem że  odeszłaś. - powiedział w moje włosy drżąc z emocji. - Nie rób tak więcej. Prawie postradałem zmysły gdy obudziłem się a ciebie nigdzie nie było. Pojechałem na uczelnię, później do twojej cioci, zadzwoniłem do Dominiki i do twojej kuzynki. Nikt cię nie widział, nikt nie miał od ciebie informacji. Byłem nawet na dworcu zapytać czy nie kupowałaś biletu do Sopotu. - spojrzał na mnie zaszklonymi od łez oczami a ja przytłoczona wyrzutami sumienia nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej oprócz:

- Przepraszam.

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...