wtorek, 13 kwietnia 2021

STUDENCKA LOVE CZ.29

Następnego dnia obudziło mnie czułe muskanie w policzek. Zaspana przetarłam oczy dłonią i zobaczyłam mojego chłopaka, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem. 

- Dzień dobry. Wyspałaś się?- zapytał  czule całując  mnie w czoło. 

- Tak.- odpowiedziałam i zadowolona wtuliłam się  w jego nagą pierś. Krystian przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej a drugą  ręką gładził moje włosy. Lubiłam kiedy to robił. Czułam  się  wtedy spokojna i  bardzo szczęśliwa. Po wydarzeniach wczorajszego  dnia właśnie  tego  było  mi trzeba. Chciałam  mieć  pewność, że Krystian nie potraktuje  mnie tak jak Filip. Ale czy w ogóle w tej  kwestii można  mieć  pewność? Zaczęłam przysypiać pod czułym  dotykiem mojego chłopaka. Zamknęłam oczy  i rozkoszowałam się  każdym  muśnięciem. 

Dochodziło  południe, kiedy w końcu  wygramoliliśmy się  z łóżka. Ubrałam się w białą  bluzkę  i granatową, bandażową spódnicę  przed kolano. Najchętniej  wskoczyłabym  w dres, ale jako  że  były  święta, to nie byłaby  to odpowiednia stylówka. Włosy rozpuściłam luźno i pozwoliłam swoim blond lokom robić show. Widziałam jak Krystian lustrował mnie wzrokiem. Jego spojrzenie  pełne  było  aprobaty.
- Ślicznie wyglądasz.-  wyszeptał mi do ucha obejmując  mnie od tyłu.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam  się  słodko obracając się w jego stronę. Krystian odgarnął mi włosy z twarzy i pocałował, tak jak to tylko on potrafił. Czule i namiętnie. W brzuchu poczułam stado motyli. Chciałam żeby czas się zatrzymał, żeby ten dzień nie przyniósł żadnych przykrych niespodzianek. Mimo że w tej chwili wszystko wydawało się być w porządku, wewnątrz miałam dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Jak to mówią- jeśli dzień zaczął się spokojnie to znaczy, że coś pierdolnie znienacka. Szybko odgoniłam natrętne myśli i w tej samej chwili odezwał się mój chłopak.
- Chcesz pogadać o tym co się wczoraj wydarzyło?- powiedział z troską.
- Nie.- Odparłam i odsunęłam się od niego.
- Angelika, nie uciekaj. - chwycił mnie za ramię uniemożliwiając wyjście z pokoju.- On naprawdę cię skrzywdził...- Widziałam smutek i ból w jego oczach, ale Filip naprawdę był ostatnim tematem jaki chciałam poruszać.
- Tak.- Bąknęłam i spuściłam wzrok, bo nie chciałam żeby zobaczył wzbierające w moich oczach łzy.
Widząc moją reakcję po prostu mnie przytulił. Nie potrzebowałam niczego więcej. 
- Ja cię nie zostawię. Obiecuję.- wyszeptał nie wypuszczając mnie ze swojego uścisku.
Wtuliłam twarz w jego pierś i rozkleiłam się do reszty. Łkałam jak mała dziewczynka, a on czule głaskał moje włosy. Historia z Filipem odcisnęła na mnie swoje piętno, przez co bałam się odrzucenia. Po około piętnastu minutach uspokoiłam się, otarłam łzy wierzchem dłoni i wciąż nie patrząc na Krystiana skierowałam się do wyjścia.
- Gdzie idziesz?- zapytał zszokowany.
- Do łazienki. - odparłam i wyszłam.
W łazience przemyłam twarz zimną wodą żeby ochłonąć. Z szuflady wyciągnęłam kosmetyczkę a z niej czarną kredkę i mascarę. Musiałam doprowadzić się do porządku. Wykonanie makijażu okazało się nie lada wyczynem, bo wciąż musiałam jedną ręką podpierać się kulą. Mimo to, udało mi się na powiekach narysować kreski a rzęsy pociągnąć tuszem. Od razu lepiej - pomyślałam. Policzki delikatnie pokryłam pudrem, by ukryć powstałe na nich, w skutek płaczu,  czerwone wypieki. W końcu wyglądałam jak człowiek. Nie mogąc dłużej wystać przysiadłam na chwilę na skraju wanny. Gdy przestała mnie boleć ręka na której się wspierałam, podniosłam się i wróciłam do pokoju. Ku mojemu zaskoczeniu, nie zastałam tam Krystiana. Zdezorientowana rozejrzałam się po kątach, by sprawdzić czy mojemu chłopakowi nie zebrało się na żarty. Niestety upewniłam się tylko w przekonaniu, że Krystiana tu nie ma. Powoli zaczęła narastać we mnie panika. Czyżby moje przeczucia były słuszne?? Czułam jak w gardle rośnie mi wielka, trudna do przełknięcia gula. Nagle usłyszałam za plecami głos mojego chłopaka.
- Jestem.- wzdrygnęłam się na te słowa. - Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- Oświadczył zaskoczony moją miną.
- Jezu..- westchnęłam.- Myślałam, że wyjechałeś.
- Chodź do mnie głuptasie.- Powiedział rozczulony, po czym mocno mnie przytulił.- Ile razy mam powtarzać, że nigdzie się nie wybieram? A na pewno nie bez ciebie. - Skwitował patrząc mi w oczy i czule głaszcząc policzek. 
- Przepraszam- bąknęłam.- To jakaś paranoja.

Wsparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Zaciągnęłam się perfumami mojego chłopaka, w których zdecydowanie dominowały nuty zapachowe piżma. Kochałam ten zapach. Był taki... Krystianowy. Z tej chwili wytchnienia wyrwał mnie natrętny dźwięk klaksonu. Poderwałam się myśląc, że coś się stało. Podeszłam do okna, które dawało widok na drogę i to co zobaczyłam ścięło mnie z nóg. Pod moim rodzinnym domem zaparkowało grafitowe audi A6.
- Chryste... to jakiś koszmar.- wyszeptałam i  czułam, że brakuje mi powietrza. Osunęłam się wprost w ramiona Krystiana, który zdezorientowany tym co się dzieje zdążył tylko zawołać
-Pomocy!!
Spadałam w otchłań, a w tym mroku jedynym obrazem jaki dostrzegałam była twarz Patryka. Nie mam pojęcia jak długo byłam nieprzytomna, ale na pewno napędziłam moim bliskim niezłego stracha, bo ocknęłam się w karetce. W panice chciałam poderwać się z noszy by usiąść, ale byłam przypięta pasami.
- Spokojnie skarbie. Zemdlałaś, już dobrze.- powiedziała mama trzymając mnie za rękę.
- Gdzie Krystian?!- zaczął ogarniać mnie atak paniki.- Gdzie on jest?!- Krzyczałam niemal płacząc i błagając by ktoś mi odpowiedział.
- Spokojnie, córeczko.- mama głaskała mnie po głowie i patrzyła zatroskana.- Jedzie za nami z tatą.
- Boże, on przyjechał!- krzyczałam przez łzy.- On tu przyjechał!- zanosiłam się niekontrolowanym płaczem.
- Proszę mnie przepuścić- powiedział ratownik medyczny, który trzymał w ręku strzykawkę z jakimś płynem.- musisz się uspokoić, bo znowu odlecisz.- Mówiąc to, wbił mi sprawnie igłę w żyłę i wstrzyknął zawartość strzykawki.- To powinno pomóc.
Po około dziesięciu minutach czułam, że emocje zaczynają opadać. Miałam wrażenie jakbym była na haju. Uściślając miałam na wszystko wyjebane. Niestety lek sprawił, że zrobiłam się senna i zanim dojechaliśmy do szpitala zasnęłam. Obudziłam się na łóżku szpitalnym podpięta do aparatury monitorującej bicie serca. Rytmiczny dźwięk niósł się po sali w której leżałam sama, byłam jeszcze nieco otumaniona lekami ale z korytarza słyszałam podniesiony głos mojego chłopaka.
- Dowiem się do jasnej cholery o co tu chodzi i dlaczego do kurwy nędzy nachodzi pan moją dziewczynę?!- Warczał a do mnie dotarło do kogo skierowane są te słowa.
- Krystian, opanuj się. - powiedział Patryk.- Nie chciałbym abyś powiedział coś czego będziesz żałować i co mogłoby odbić się na twojej edukacji.
- Grozisz mi do cholery?!!- Wrzasnął mój chłopak.
- Proszę przestać! - podbiegł do nich ktoś z personelu medycznego.- Są panowie w szpitalu, a nie na ringu.
Ze stresu mój puls przyspieszył a ciśnienie niebezpiecznie skoczyło, o czym dała znać pikająca bez opamiętania aparatura. Chciałam wstać i iść ich uspokoić, ale zaalarmowana sytuacją pielęgniarka wparowała do sali i skutecznie mi to uniemożliwiła.
- Proszę się położyć- nakazała podbiegając do szafki z której wyciągnęła kroplówkę.
Dopiero w tej chwili zauważyłam, że w dłoni mam wenflon. Kobieta podeszła do mnie szybkim krokiem. Wydawała się dość młoda jak na pielęgniarkę. miała ścięte na long boba brązowe włosy i oczy w tym samym kolorze. Z twarzy emanowało ciepło i życzliwość. Sprawnie podpięła kroplówkę i już po chwili ciśnienie zaczęło wracać do normy.
- Proszę się już nie denerwować.- powiedziała ze współczuciem i wyszła. 

Nawet nie zdążyła dobrze zamknąć  za sobą  drzwi a do sali wpadł Krystian razem z Patrykiem. Przepychali się  jak gówniarze, a gdyby spojrzenia mogły  zabijać to na pewno obaj padliby trupem. Westchnełam wywracając oczami zanim ustawiłam ich do pionu.

- Możecie  się  opanować? Jesteście  w szpitalu a wpadacie tu jak do obory.- warknęłam i zgromiłam ich wzrokiem.
- Wybacz- powiedział  Krystian podchodząc do mnie.- jak się  czujesz? To kolejne omdlenie w krótkim czasie, coś chyba jest nie tak? - usiadł zatroskany  na krześle  przy łóżku  i ujął moją dłoń. Przesunął  kciukiem po knykciach, lubiłam gdy tak robił, patrzyłam na niego jak zaczarowana. Ten intymny moment przerwał nam nie ktoś inny, jak Patryk we własnej osobie.
-Ekhm..- odchrząknął przypominając  o swojej obecności. - Angelika, przepraszam. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz na moją wizytę. - zaczął się tłumaczyć  a we mnie aż  wrzało. Przymknęłam oczy i wzięłam  głęboki  oddech żeby  się  uspokoić.
- Teraz już  Pan wie, że  te odwiedziny mnie nie ucieszyły więc  proszę  wyjść.- wypowiedziałam  te słowa  na jednym tchu.
- Nie traktuj mnie tak...
-Ona powiedziała  żebyś  wyszedł, głuchy  jesteś?!- przerwał mu wściekły  Krystian.
- Chcę  tylko porozmawiać. - odpowiedział  spokojnym tonem Patryk.
- Albo wyjdziesz  stąd  teraz, albo ci w tym pomogę.- warknął mój  chłopak  a ja mimowolnie  ścisnęłam mocniej jego rękę,  by dać mu do zrozumienia, żeby  się  opanował.
- Proszę, niech Pan już  idzie. - wyszeptałam łamiącym się  głosem.
- Dobrze. Ale masz się odezwać jak wyjdziesz ze szpitala. Martwię się.- mimo stanowczego tonu, nie miałam  wątpliwości  że  mówił  szczerze. - Będę  w Sopocie do nowego roku gdybyś  zmieniła zdanie i chciała się spotkać.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam jak wychodzi z sali i zamyka za sobą drzwi. W milczeniu próbowałam się przygotować na wywiad ze strony  mojego chłopaka. Czułam że  jestem cała  spięta  tą sytuacją i chyba  tylko kroplówka regulowała moje ciśnienie, bo normalnie  bym już  zeszła  na zawał.

- Powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi?- zapytał Krystian, rzucając mi zbolałe spojrzenie z nad mojej ręki, którą  cały  czas trzymał  przy swoich ustach. Zamknął  oczy w oczekiwaniu  na odpowiedź.
- Obiecuję, że  wszystko ci wyjaśnię jak tylko  wrócimy  do domu, dobrze?- zapytałam półgłosem.
Doskonale wiedziałam, że  nie ma sensu kłamać. Kłamstwo ma krótkie  nogi i prawda zawsze wychodzi na jaw,  niosąc ze sobą przykre konsekwencje.
- W porządku. Odpocznij teraz.- przystał na moją  prośbę  a w tym momencie do środka wszedł  lekarz. Mężczyzna,  na oko w wieku pięćdziesięciu lat podszedł  do nas z uśmiechem. W ręku trzymał teczkę.
- Dzień dobry Angeliko. - zerknął na mnie z nad okularów.- Nazywam się Tomasz Niziński. Mam tu wyniki badań, chyba nie dbałaś zbytnio  o siebie w ostatnim czasie?
- Stało  się  coś? - zapytałam  zaskoczona.
- Masz anemię i to w dość dużym stopniu. Musisz zacząć odżywiać się jak należy- zganił mnie.- jeszcze  trochę  i bylibyśmy zmuszeni przetaczać  krew.
-CO?!!!- Krzyknęliśmy z Krystianem równocześnie. Na naszych twarzach malował się  nie mały  szok.
-Spokojnie, podamy  żelazo i wyniki powinny się  unormować.- odparł uspokajająco.- myślę że  jutro cię  wypiszemy.
- Jutro?!! - zapytałam  zaskoczona.
- Tak. Dla twojego dobra lepiej będzie  jeśli  zostaniesz pod obserwacją przez dobę.
- Świetnie- mruknęłam  pod nosem nie kryjąc niezadowolenia.
- Na przyszłość  radzę uważać  z odchudzaniem. -powiedział odpinając  kroplówkę, która  właśnie  się  skończyła i zakładając  nową. - Wiem, że  młodość  rządzi  się  swoimi prawami a młode kobiety przywiązują  ogromną  wagę  do swojego wyglądu, ale warto w pierwszej kolejności myśleć  o swoim zdrowiu. - Uśmiechnął się  pocieszająco.
- Ale ja nie...-  chciałam się  wytłumaczyć, ale po chwili ugryzłam się w język. Bo właściwie  co miałam mu powiedzieć? Że  przez kilka dni prawie nic nie jadłam ze stresu i z tęsknoty?! Boże, Krystian by mnie chyba zabił. I tak cały  ten czas czułam  na sobie  jego wzrok. Wiedziałam że w głowie już  szykuje dla mnie reprymendę i układa  plan żywieniowy.
- Rano pobierzemy krew do badań i zobaczymy czy wyniki ulegają poprawie.- skwitował.- Odpoczywaj, do widzenia.
- Do widzenia Doktorze. 

Po wyjściu lekarza do sali weszli rodzice. Z ich twarzy można było czytać jak z otwartej księgi. Byli ewidentnie zmartwieni, zdezorientowani i zmęczeni.
- Co powiedział lekarz?- zapytał tata.
- Anemia.- odpowiedział za mnie Krystian bo ja nie byłam w stanie wyrzucić z siebie słowa. 

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...