poniedziałek, 18 marca 2019

STUDENCKA LOVE CZ.21

Weekend... Nie znam osoby, która by się nie cieszyła na samą myśl o weekendzie. Obudziłam się w rewelacyjnym humorze. Fakt, że spotkam się dziś z moją najlepszą przyjaciółką po tak długiej przerwie, wprawia mnie niemal w euforię. Mam jej tyle do powiedzenia. Począwszy od studiów, poprzez znajomość z Patrykiem, wypadek a skończywszy na związku z Krystianem. Znając Kaśkę, nie zostawi na mnie suchej nitki i zażąda wszelkich szczegółów. Pod tym względem jest podobna do Weroniki. Jest jednak między nimi zasadnicza różnica. Kaśka umie trzymać język za zębami, Weronika nie koniecznie.
- Cześć mamo- przywitałam się wchodząc do kuchni- co tak pachnie?
- Dzień dobry słońce. To twoje ulubione gofry, wstałaś w samą porę.- powitała mnie mama.- jak spałaś?
- Rewelacyjnie. W końcu czuję się wypoczęta. Jednak to prawda, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
- Cieszę się że to mówisz. Bardzo za tobą tęskniliśmy.
- Wiem, ja za wami też.- obdarzyłam ją ciepłym uśmiechem.
- Usiądź. Już nakładam śniadanie.
Zajęłam miejsce przy stole i poczekałam aż usiądzie. Zjadłyśmy razem śniadanie jak za dawnych czasów.  Lubiłam to, bo czas spędzony z rodzicami był dla mnie bardzo cenny. Mama sporo pytała o Krystiana, ale najbardziej zaskoczyła mnie jednym pytaniem.
- Angelika, właściwie czemu nie zaprosiłaś  go do nas na święta? - zamurowało mnie.
- Ja... Mamo, jesteśmy ze sobą zaledwie kilka dni. Nie wypadało mi go zapraszać do domu, nie sądzisz?- odpowiedziałam zastanawiając się nad każdym słowem.
- Mylisz się.. To trwa o wiele dłużej.
- Co masz na myśli?- zapytałam zaintrygowana. Przyznam że wzbudziła moją ciekawość.
- Widzisz kochanie. Jak byłaś w śpiączce to Krystian często przychodził do szpitala i siedział przy twoim łóżku.- patrzyłam na nią a wewnątrz mnie narastała ciekawość.- kilka razy widziałam jak siedząc przy tobie, trzymał cię za rękę i powtarzał że bardzo cię kocha i nie chce stracić. Błagał cię żebyś znalazła w sobie siłę i walczyła o życie. Krótko mówiąc, wiem że to dobry chłopak i że bardzo cię kocha.
To co usłyszałam odjęło mi mowę. Krystian nigdy nie wspominał o tym.
- Wiem, że mnie kocha. Powtarza mi to jak mantrę. Ja też go kocham i czuję się przy nim szczęśliwa.- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
- Cieszę się, że już nie cierpisz z powodu Filipa.
- Tak, ja też. - nie chciałam rozwijać tego tematu bo na samo imię "Filip" oblewała mnie fala gorąca, krew zaczynała szybciej krążyć a w sercu i głowie pojawiała się pogarda. To co kiedyś było miłością przerodziło się w coś zupełnie przeciwnego. Nie chciałam nawet o nim słyszeć.- Pójdę się przebrać. Dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co słońce.
Wstałam od stołu i powoli poszłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam do ręki telefon. Byłam przekonana, że zastanę masę nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nikt nie pisał ani nie dzwonił. Było to o tyle dziwne, że dotychczas to mój chłopak wysyłał mi wiadomość na dzień dobry jako pierwszy. W pierwszej chwili trochę się zezłościłam że jeszcze nie napisał, po chwili jednak uświadomiłam sobie, że przecież nie będzie dla mnie uchybieniem jeśli dziś to ja napiszę do niego pierwsza.

"Hej kochanie, wyspałeś się?"

Gdy wysyłałam tą wiadomość była już godzina 10:30 więc były raczej nikłe szanse, że jeszcze śpi. Po chwili zadzwonił telefon informując mnie o przychodzącej wiadomości.

Krystian:
"Dzień dobry skarbie. Przepraszam, że się nie odezwałem, ale od rana mam masę załatwień. Zadzwonię później. Kocham cię, miłego dnia :*"

Przeczytałam tą wiadomość dwa razy i przez chwilę zastanawiałam się co to za załatwienia..? Koniec końców jednak porzuciłam rozmyślanie i postanowiłam zadzwonić do Kaśki aby zaproponować wcześniejszą godzinę spotkania. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Hej Angela, co tam?
- Hej Kaśka. Dzwonię żeby zapytać cię czy nie chciałabyś spotkać się wcześniej?
- Jasne! - odpowiedziała z entuzjazmem i wyczuwalną w jej głosie ekscytacją. - o której?
- Nie mam nic szczególnego do zrobienia, możemy się spotkać choćby za godzinę.
- Super! Już się nie mogę doczekać. Uciekam się przygotować. Do zobaczenia w La Crema- rozłączyła się tak szybko, że nawet nie zdążyłam jej powiedzieć "do zobaczenia".
Odłożyłam telefon i poszłam narzucić na siebie jakieś ciuchy, chwilę później byłam już gotowa do wyjścia
- Wychodzę. - zwróciłam się do mamy. - Idę na spotkanie z Kaśką.
- Poczekaj, zawiozę cię. Jak chcesz tam iść o kulach?- zapytała zdziwiona.
- Przecież to nie daleko, ale nie będę ci się sprzeciwiać i pozwolę się podwieźć.
Mama szybko się ubrała, wzięła kluczyki od samochodu i pojechałyśmy pod kawiarnię.
- Zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu. Przyjadę po ciebie.- powiedziała.
- Dobrze mamo, dziękuję za podwiezienie- zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu i patrzyłam jak mama odjeżdża.
Mojej przyjaciółki jeszcze nie było, nie mniej jednak nie stanowiło to dla mnie problemu.  Zamówiłam kawę i kawałek ciasta po czym usiadłam zajmując stolik tuż przy oknie. Stąd miałam dobry widok na drogę. Obserwowałam przechodniów i zastanawiałam się dokąd oni tak pędzą. Jakby życie ich goniło i nakazywało żyć w wiecznym pośpiechu. Na chwilę odpłynęłam w zamyśleniu i nawet nie zauważyłam że Kaśka już przyszła.
- Ehh.. a ty jak zawsze z głową w chmurach- wyrwała mnie z nostalgii i aż podskoczyłam na krześle
- Matko! Ale mnie wystraszyłaś!- wstałam od stołu i zaczęłyśmy się witać-  Super cię w końcu zobaczyć. Tak bardzo mi Ciebie brakowało...
- Mnie ciebie też. Nie mam tu drugiej takiej przyjaciółki z którą mogłabym pogadać na każdy temat.- mocno mnie uścisnęła. Cieszyłyśmy się z naszego spotkania jak małe dzieci.
- Opowiadaj, co u ciebie?- udało mi się ją uprzedzić z pytaniem. - Jak studia?
- No cóż, zarządzanie jest dość wymagającym kierunkiem. Trzeba to lubić, ale ogólnie nie narzekam. No i w końcu poznałam kogoś- wypowiadając ostatnie słowa uśmiechnęła się i oblała rumieńcem.
- Proszę, proszę... Katarzyna wyrwała jakiegoś kawalera - droczyłam się z nią- Kim jest ten nieszczęśnik?
- Czemu od razu nieszczęśnik?!- zapytała udając obrażoną- Ma na imię Piotrek i studiuje rachunkowość. A ty???? Masz kogoś? Zaleczyłaś już rany po Filipie?
- Tak, ma na imię Krystian. Studiujemy ten sam kierunek.
- Trafił swój na swego... Rozumiem, że związek z Filipem pogrzebałaś już na dobre?
- Tak, nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale..- wzbudziła moją czujność- .. właściwie skąd to pytanie??
- No.. Nie wiem czy wiesz, ale Patrycja i Filip nie są już razem i pomyślałam...
- Źle pomyślałaś! Filip to przeszłość, nie obchodzi mnie jego życie. Kocham Krystiana i tylko on się teraz liczy.
- Ok, już nie drążę tematu.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim co się wydarzyło odkąd opuściłam Sopot. Chwilami miałam wrażenie, że nie daje wiary temu co mówię. Kiedy skończyłam opowiadać jej moją historię z ostatnich kilku miesięcy była już godzina 14;00.
- Cholera! Muszę się powoli zbierać.- Kaśka poderwała się na równe nogi- Mam kilka rzeczy do zrobienia a później spotykam się z Piotrkiem.
- Jasne, leć do domu. Ja też się muszę zbierać.
- Odprowadzę cię- zaproponowała.
- Nie trzeba, zadzwonię po mamę. Podjedzie po mnie
- Ok, skoro tak to ja już lecę kochana. - wstała i uścisnęła mnie na pożegnanie- a ty zadzwoń po mamę i uważaj na siebie.
- Tak zrobię.
Kaśka opuściła kawiarnię a ja odczekałam jeszcze zanim wstałam od stolika. Wbrew temu co jej powiedziałam, tak naprawdę nie miałam zamiaru dzwonić do kogokolwiek. Do domu miałam 15 minut pieszo... No dobra, z kulami pewnie potrwa to trochę dłużej, ale pogoda mi sprzyja a tak bardzo chcę się nacieszyć okolicą. Tak dawno mnie tu nie było...Niespełna pół kilometra dalej usłyszałam, że ktoś mnie woła po imieniu. Jednak gdy obróciłam się za siebie nikogo nie zauważyłam. Obróciłam się więc i kontynuowałam spacer do domu. Po chwili jednak ktoś zaszedł mnie od tyłu i położył rękę na moim ramieniu. W pierwszej chwili ogarnął mnie strach.
- Zaczekaj.- usłyszałam i już wiedziałam co jest grane.
Oto we własnej osobie stał przede mną nie kto inny jak mój były
-Filip. - wydusiłam zaskoczona- Co ty tu robisz? Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. Daj mi spokój, muszę już iść. - odwróciłam się do niego plecami żeby odejść, jednak on szybkim ruchem złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj, daj mi chwilę
- Szkoda mi na ciebie mojego cennego czasu, wybacz idę do domu- powiedziałam wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Jednak nie byłam w stanie przewidzieć tego co zaraz miało nastąpić. Niestety kule nie pomagały mi w szybkim poruszaniu się i on to wykorzystał. Już po chwili byłam przyparta do ściany jednej z kamienic a on wspierając się o nią rękami pozbawił mnie możliwości odejścia. Byłam przerażona, pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji. Serce waliło mi jak młotem, nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Proszę. Daj mi chwilę. Nie zrobię ci krzywdy. Kotek, przecież mnie znasz..
- Nie jestem twoim kotkiem! Puszczaj! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! - próbowałam się jakoś mu wyślizgnąć, ale z marnym skutkiem - Myślisz że jak Patrycja cię zostawiła to teraz ja wskoczę ci w ramiona i będzie jak kiedyś?! Jeśli tak to jesteś głupszy niż myślałam!!- wewnątrz aż kipiałam ze złości.
- Już wiesz...
- Tak. Wiem!
- Kaśka ci powiedziała- powiedział i zmierzył mnie spojrzeniem swoich niebieskich oczu.
- Tak, a teraz mnie puść. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
Zebrałam w sobie całą złość jaką miałam i odepchnęłam go. Niestety pech chciał, że przy okazji upuściłam kule..
- Aaahhh!!!- krzyknęłam z bólu i upadłam
- Angelika! Kochanie, przepraszam. Powiedz co ci jest?- sytuacja wprawiła go w panikę.
- Zostaw mnie!! Przez ciebie znowu wyląduję w gipsie!!- Zalewałam się łzami, spowodowanymi bólem w prawym podudziu.
Widząc mnie leżącą na chodniku i wijącą się z bólu, jakiś przechodzień podbiegł do nas i wezwał pogotowie. Później już wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Przyjechała karetka i zabrali mnie na SOR. W drodze do szpitala zadzwoniłam do mamy, oczywiście wpadła w niesamowitą panikę. Na miejscu zostałam od razu przyjęta przez lekarza. Opowiedziałam mu o wypadku który miałam w ostatnim czasie a on zrobił mi RTG, które na szczęście wykluczyło złamanie.
- Panie doktorze. Więc skąd ten ból? - Zapytałam zaciskając zęby.
- Po poprzednim wypadku mięśnie i kości jeszcze nie do końca się zregenerowały. Na skutek nagłego odrzucenia podpory, jaką były kule doszło do przeciążenia. W prostym znaczeniu nadwyrężyła pani mięśnie. Zlecę podanie ketoprofenu. Po tym ból powinien ustąpić.
- Dziękuję.
Widziałam jak odchodzi na bok i przekazuje pielęgniarce informacje o tym co ma mi podać. W tej samej chwili do sali weszła mama. Popatrzyła na mnie pytająco, ale najpierw skierowała się ku doktorowi. Kiedy do mnie przyszła, wydawała się nieco uspokojona rozmową z nim.
- Miałaś zadzwonić jak będziesz chciała wracać a nie urządzać sobie spacer- robiła mi wyrzuty.
- Wiem, przepraszam. Po prostu tak dawno mnie tu nie było... Chciałam się przespacerować ten kawałek. Skąd miałam wiedzieć, że napatoczy się Filip?!- Urwałam bo znowu poczułam nagłą falę bólu
- Co?!! To przez niego tu jesteś?!!!-  Mama nie kryła wściekłości. Dawno jej takiej nie widziałam
- Mamo, nie tutaj. Opowiem ci w domu.- próbowałam ją uspokoić.
- Dobrze. Wrócimy do tej rozmowy.
W tym momencie podeszła do nas pielęgniarka i podała mi w zastrzyku zlecony przez lekarza lek. Po kilkugodzinnej obserwacji i złagodzeniu bólu opuściłyśmy SOR i pojechałyśmy do domu. Tak jak lekarz nakazał, posłusznie poszłam prosto na łóżko żeby odciążyć nogi i dać im odpocząć. Musiałam jeszcze wyjaśnić wszystko mamie... Kiedy już jej opowiedziałam co się dokładnie wydarzyło wpadła w furię. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wygląda jak Hulk który wpadł w szał i ma zamiar zniszczyć wszystko co stanie na jego drodze. Prosiłam i błagałam żeby nie mówiła tacie. Na początku nie chciała słuchać, ale kiedy już ochłonęła przyznała mi rację, że taka informacja mogłaby w jego przypadku przynieść niezbyt dobre konsekwencje.

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...