sobota, 15 grudnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ.17

Weszłam do domu, przywitałam się z wujkiem i od razu udałam się do swojego pokoju. Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy zaczęłam się zastanawiać nad tym co usłyszałam dziś od Krystiana.- Jest miły, zawsze gotów mi pomóc, widać po nim że jestem dla niego ważna. Jest przystojny i troskliwy, czuję się przy nim bezpieczna....- Po rozważeniu wszystkich za i przeciw zadałam sobie pytanie.
- Czy ja go kocham??
Biorąc pod uwagę, jak często ostatnio o nim myślę byłam skłonna odpowiedzieć sobie twierdząco. Szczerze mówiąc, patrząc na moją sytuację, przydałby mi się taki obrońca. Ktoś w kim znajdę oparcie podczas zajęć z  Patrykiem. No i na pewno pomógłby mi w wyleczeniu ran na duchu z ostatnich miesięcy. Po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku że warto dać mu szansę. Popatrzyłam na zegarek, dochodziła godzina 17;00. Zaczęłam się zastanawiać, czy zadzwonić do Krystiana i powiedzieć jaka jest moja decyzja, czy poczekać do piątku? Zdecydowałam że napiszę do niego sms-a:

"Hej, możemy się spotkać?


Nie musiałam długo oczekiwać na odpowiedź. On jakby czekał na wiadomość ode mnie.


Krystian
''Jasne, już się stęskniłaś? Ha ha ha xD  gdzie i o której?"

Odpisałam:


"za 30 minut w pobliskim parku?"

Krystian

"Ok. Przyjadę po ciebie ;) Ubierz się ciepło"

Nie odpisałam już na tę wiadomość. Poszłam do łazienki żeby się trochę ogarnąć. Poprawiłam włosy i makijaż. Dokładnie za pół godziny usłyszałam podjeżdżający samochód. Zadzwonił dzwonek w drzwiach, otworzyłam i zobaczyłam Krystiana. Był taki przystojny...

- Gotowa do wyjścia?- wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak, jasne.
- To chodź, tylko powoli bo jest ślisko.
Jazda samochodem do parku trwała 5 minut.  Oczywiście biorąc pod uwagę to że jest grudzień, na dworze o tej godzinie było już ciemno. Alejki w parku oświetlały oprószone śniegiem latarnie, na około wszystko było białe i z nieba prószył lekki śnieg co tworzyło niesamowicie romantyczną atmosferę.
- Ale tu pięknie..- Nie mogłam wyjść z podziwu
- To prawda, a ty w tym wszystkim najpiękniejsza- powiedział.
 Zarumieniłam się i spuściłam głowę, a on wziął delikatnie swoją ciepłą dłonią ujął moją brodę i powoli podniósł mi głowę do góry. Tak abym spojrzała mu w oczy.
- Angelika, kocham cię. Co chciałaś mi powiedzieć?
- Krystian, ja.... Ja ciebie też.
- To znaczy że...- rosło w nim podekscytowanie
- TAK. Chcę być z tobą
- Boże! Jestem taki szczęśliwy, że chyba za chwilę cię uduszę!- wziął mnie w ramiona, podniósł i zakręcił kilka razy w kółko.
- Zwariowałeś? Ha ha ha, kręci mi się w głowie- nie mogłam przestać się śmiać.
Nagle zatrzymał się i trzymając mnie mocno, abym przypadkiem nie straciła równowagi i nie upadła powiedział:
- Tak. Zwariowałem, na twoim punkcie. Mogę coś zrobić?
- myślę że tak- uśmiechnęłam się widząc jaki on jest szczęśliwy.
Przyciągnął mnie do siebie i powoli, delikatnie złożył na moich ustach namiętny pocałunek. Nie walczyłam, czułam w brzuchu przysłowiowe motyle i chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Płatki śniegu topniały na naszych policzkach, ale w tej chwili liczyło się tylko to że jesteśmy razem i czyni nas to szczęśliwymi. W końcu powoli oderwał swoje usta od moich i przytulił z całych sił, a ja nie chciałam otwierać oczu, bojąc się że to tylko piękny sen, który pryśnie jak bańka mydlana....
- Teraz już w ogóle będzie mi ciężko rozstać się z tobą na czas świąt- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku
- Bez przesady, szybko zleci- próbowałam go pocieszyć.
- Dla mnie każda minuta bez ciebie dłuży się w nieskończoność
- Gadasz od rzeczy- uśmiechnęłam się do niego i zwiesiłam wzrok.
Dotknął dłonią mojego policzka i jakby doznał olśnienia szybko popatrzył na zegarek
- Rany już prawie 20;00! Wracajmy bo strasznie zmarzłaś.
Przytulił mnie, pocałował w czoło i ruszyliśmy w stronę samochodu. W drodze do domu niemal cały czas trzymał mnie za rękę, pod pretekstem rozgrzania jej.. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce, zatrzymał samochód, odpiął pasy i obrócił się w moją stronę. Ujął moje ręce, pocałował je i powiedział:
- Angelika, kocham cię jak nikogo na świecie. Dziękuję, że dałaś mi szansę abym mógł ci to udowodnić. Obiecuję, że nie pozwolę aby ktoś cię skrzywdził i uczynię cię najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
Patrząc w jego oczy nie mogłam uwierzyć i za razem zrozumieć jak to się stało że on mnie tak pokochał?!
- Dziękuję, kocham cię- odpowiedziałam, nie bardzo wiedząc co więcej mogłabym dodać w zaistniałej sytuacji.
- Chodźmy. Już po 20:00.
- Rzeczywiście.
Wysiadł prędko z samochodu, otworzył drzwi z mojej strony i pomógł mi wysiąść. W trosce o to abym się nie poślizgnęła, cały czas mnie trzymał gdy szliśmy do drzwi domu cioci i wujka. Nie chcąc robić widowiska przy wszystkich, pożegnaliśmy się przed drzwiami. Najpierw mocno mnie przytulił a następnie pocałował.
- Dobranoc kochanie, dziękuję za ten wieczór. Przyjadę po ciebie jutro o 7;30- powiedział cały czas trzymając mnie za rękę. Jakby bał się, że ucieknę i więcej mnie nie zobaczy- Rezerwuję jutrzejszy dzień skoro w niedzielę wyjeżdżasz.
-Z przyjemnością spędzę go z tobą.- uśmiechnęłam się- również dziękuję ci za ten magiczny wieczór. Jedź ostrożnie. Kocham cię, dobranoc.
Przytuliłam go i z całusem na ustach weszłam do środka. Przez szybę w drzwiach widziałam jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Na schodach stała, oparta o barierkę, Weronika. Skrzyżowała ręce, uśmiechnęła się podejrzliwie i zmierzyła mnie tym swoim spojrzeniem mówiącym "opowiadaj i nie waż się pominąć jakiegokolwiek szczegółu". Popatrzyłam na nią i odparłam tajemniczo:
- Nie dzisiaj Weronika. Idę pod prysznic.
- Ok. - tylko tyle odpowiedziała nie kryjąc rozczarowania.
Nie miałam ochoty streszczać jej, już teraz tego co się wydarzyło. Chciałam w tajemnicy rozkoszować się przebiegiem dzisiejszych wydarzeń. Dawno nie czułam się taka szczęśliwa.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 16

W środę postanowiłam zebrać się w sobie i zapytać Krystiana czy jego pomoc na pewno jest bezinteresowna. Tak jak w poniedziałek przyjechał po mnie o 7:30 i pojechaliśmy na uczelnię. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zwróciłam się do niego:
- Moglibyśmy usiąść na chwilę? Chciałabym cię o coś zapytać.
- Jasne, ale może w środku. Nie chcę żebyś zmarzła i się rozchorowała.- jego troska o moje dobro bardzo mi imponowała
- Masz rację, chodźmy do środka. Mamy jeszcze 10 minut do zajęć.
Znaleźliśmy ławkę na korytarzu, usiedliśmy i zaczęłam rozmowę
- Posłuchaj, jedna kwestia nie daje mi spokoju. Po prostu muszę zadać ci to pytanie. Czy ty.... Czy ty coś do mnie czujesz?
- Skąd takie pytanie?
- Troska jaką mnie darzysz nie wygląda na czysto przyjacielską. Martwisz się o mnie jakbym była ci kimś bardzo bliskim.
- Angelika, ja... Naprawdę przepraszam, ale nie mogę dłużej z tym walczyć. Masz rację, nie jesteś mi obojętna. Już pierwszego dnia mi się spodobałaś, po tym wypadku byłem załamany. Bałem się, że więcej już cię nie zobaczę. Wtedy zdałem sobie sprawę że jesteś dla mnie kimś więcej niż koleżanką ze studiów.
- Dlaczego nie powiedziałeś??- dopytywałam
- Bałem się, że zepsuję relację która była między nami. Cieszyłem się każdą chwilą spędzoną z tobą. Każdy dzień kiedy przynosiłem ci notatki do domu zbliżał mnie do ciebie. Powiedz mi czy ty czujesz coś podobnego?
- Krystian, ja.. Bardzo lubię twoje towarzystwo czuję się przy tobie bezpieczna i spokojna. 
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Powiedz mi, czy ty też coś do mnie czujesz?
- Chyba tak. To znaczy nie jestem pewna czy to miłość. Jestem przy tobie szczęśliwa i spokojna. Tak jak już powiedziałam, lubię spędzany czas w twoim towarzystwie...
- Dasz mi szansę?- zapytał
- Nie mogę odpowiedzieć teraz. Muszę się z tym przespać dobrze?
- w porządku, mam nadzieję że nie każesz mi długo czekać
- Obiecuję że wkrótce się określę.
- Za tydzień święta, jedziesz do Sopotu?
- Tak, chcę spędzić święta z rodzicami. Wyjeżdżam w niedzielę.
- Nie będzie cię w poniedziałek na zajęciach?- zapytał nieco rozczarowany.
- Nie, doszłam do wniosku że skoro w środę wigilia to jeden dzień mogę sobie darować
- Rozumiem...- powiedział to i jakby posmutniał.
- Nie martw się. Popatrz na to z tej strony, odpoczniesz sobie psychicznie i fizycznie ode mnie- próbowałam go rozweselić, z marnym efektem.
- Nie jestem tobą zmęczony. Ale rozumiem że chcesz spędzić czas z rodziną. Chodźmy już na zajęcia.
- O rany! Już czas!- w tej chwili rozległ się dźwięk dzwonka.
- Chodźmy. - Zaczęliśmy iść powoli w kierunku sali ale Krystian stracił cierpliwość, wziął mnie na ręce i zaniósł do sali. Wszyscy się na nas patrzyli i szeptali a ja czułam że oblewa mnie rumieniec. Widziałam jak Dominika nas obserwuje a na jej twarzy pojawia się uśmiech. Kiedy usiadłam koło niej szturchnęła mnie łokciem i rzuciła komentarz
- Wiesz, nie wiem czy zauważyłaś ale nasz kolega chyba coś do ciebie czuje.Chciałam to przemilczeć ale ona nie miała zamiaru odpuścić.
- Nic nie powiesz? Nie udawaj, że nic nie zauważyłaś. Swoją drogą tworzycie ładną parę.
- Dominika. Daj już spokój ok? Tak, wiem że on coś do mnie czuje. Przed chwilą mi to wyznał- powiedziałam jej prawdę dla świętego spokoju a ona podekscytowana jak małe dziecko, kiedy rozpakowuje prezent od Mikołaja, rzuciła pytanie
- I co? Dasz mu szansę?
- Nie wiem, powiedziałam mu że muszę to przemyśleć.
- Oj, nie bądź głupia! Myślę że powinnaś się zgodzić. On za tobą szaleje.
- Już raz mi się wydawało, że chłopak za mną szaleje i przeżyłam ogromne rozczarowanie, Boję się zaufać ponownie.
- To co? Będziesz singlem do końca życia?
- Nie, ale teraz stałam się ostrożniejsza. Jeśli się zgodzę to na pewno będziesz o tym wiedzieć.
-Przepraszam! O czym panie tak debatują? Zakładam że to coś związanego z dzisiejszym tematem- z rozmowy wyrwał nas głos nauczyciela języka angielskiego.
- Przepraszam, już będziemy cicho- odpowiedziałam speszona i popatrzyłam z wyrzutem na Dominikę.
- Ja również przepraszam profesorze.- odpowiedziała
- Dziękuję- zmierzył nas wzrokiem i kontynuował zajęcia.
Dziś jest ten dzień kiedy mamy wykłady z kierunków rozwoju psychologii. Czyli tym samym zajęcia z Patrykiem. Postanowiłam, że na tych zajęciach usiądę z Krystianem, z czego on bardzo się ucieszył. Całe zajęcia starałam się nie zwracać uwagi na szanownego profesora. Oczywiście odpowiadałam na jego pytania ale traktowałam go neutralnie. Na szczęście zajęcia szybko się skończyły i obeszło się bez żadnych zbędnych dyskusji. Kiedy Krystian odwoził mnie do domu powiedział:
- Mam nadzieję że nie każesz mi długo czekać.
- Obiecuję, że wkrótce dam ci znać. Dziękuję za podwiezienie- obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.
- Nie ma za co. Do zobaczenia w piątek.
- Do zobaczenia - wysiadłam z samochodu a on odjechał.

niedziela, 9 grudnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 15

Dziś wielki dzień. Angela wraca do świata żywych, zaśmiałam się w duchu. Dzień dzisiejszy jest równocześnie moim drugim dniem na uczelni..... Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że semestr dobiega końca a ja nawet nie wiem w których salach mam wykłady i nie znam żadnego wykładowcy prócz Patryka. Osób należących do naszej grupy też nie zdążyłam poznać przed wypadkiem. Zaś dziś zrobię wielkie show. Jestem pewna że idąc o kulach nie przejdę niezauważona. Jest godzina 7:30 i właśnie podjechał pod dom samochód. Krystian okazał się być punktualny. Już po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, które otworzyła ciocia.
- Już idę- powiedziałam do Krystiana schodząc powoli po schodach.
- Poczekaj! Pomogę Ci!- podbiegł do mnie i wziął na ręce jak małe dziecko. Szczerze mówiąc dopiero teraz zauważyłam jak jest umięśniony i dobrze zbudowany.
- Spokojnie bohaterze- zażartowałam- te schody to dla mnie codzienność, poradzę sobie.
- Nie wątpię, jednak skoro już tu jestem to pomogę.
- Na uczelni też będziesz mnie nosił? -śmiałam się
- Jeśli będzie trzeba.- powaga z jaką to powiedział nie pozwoliła mi potraktować jego słów jako żart.
- Proszę cię, daj spokój. Poradzę sobie.
- Nie wątpię. Chodźmy już łamago bo się spóźnimy.-na jego ustach pojawił się zawadiacki uśmiech, który swoją drogą bardzo lubiłam. Drugą rzeczą jaka mi się w nim podobała to jego czarne włosy, szczególnie grzywka lekko opadająca na łuki brwiowe i oczy... piękne brązowe oczy. Krystian należał do tego typu ludzi którym dobrze z oczu patrzy. Wsiedliśmy do samochodu a w drodze na uczelnię uraczył mnie opowieściami co się wydarzyło podczas mojej nieobecności. Po 20. minutach jazdy byliśmy na miejscu.
- Poczekaj, pomogę ci wysiąść- powiedział parkują samochód
- Dobrze, obiecuję że będę grzeczna i nie ucieknę- odpowiedziałam z lekką ironią w głosie.
już po chwili stał przy otwartych drzwiach od strony pasażera.
- Pomogę ci wysiąść. Proszę tu są twoje kule
- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować. Obiecuję....
- Nie obiecuj i nie dziękuj -przerwał mi w pół słowa- zwyczajny ludzki odruch, jestem w stanie ci pomóc więc pomagam, a poza tym lubię ci pomagać.
- A to czemu?- zapytałam zaintrygowana
- Po prostu. W głębi ducha wiem że jesteś jedną z tych osób, które zasługują na pomoc.
Nie wiedząc jak się odnieść do jego słów, obdarzyłam go ciepłym uśmiechem i poszliśmy w kierunku wejścia uczelni. Tak jak zakładałam, nie było osoby która by się na mnie nie popatrzyła. każdy kogo mijałam zerkał na mnie jak na dziwadło. Ci którzy szli w grupach, kiedy już nas minęli, szeptali coś między sobą. W tej chwili podbiegła do nas Dominika.
- Cześć Angela! - uścisnęła mnie na powitanie. - witaj wśród żywych, fajnie cię w końcu tutaj zobaczyć
- Cześć kochana, ciebie również miło widzieć.
- Chodźcie, bo spóźnimy się na zajęcia z komunikacji interpersonalnej -ponaglił nas Krystian
- Jasne, już idziemy. Porozmawiamy na przerwie- uśmiechnęłam się do Dominiki i poszliśmy do sali, w której odbywały się te zajęcia.
Wykładowcą prowadzącym okazała się pani Teresa Tokarska, bardzo sympatyczna kobieta w wieku ok 50 lat. Nie kryła zaskoczenia, kiedy zorientowała się że mimo długiej nieobecności jestem na bieżąco z materiałem. Kątem oka widziałam jak Krystian mnie obserwuje, gotów rzucić się z pomocą w razie potrzeby. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to ile dla mnie zrobił, przy nim czułam się bezpieczna. Tego dnia nie mieliśmy zajęć z Patrykiem, ale i tak złośliwość losu postawiła go na mojej drodze podczas jednej z przerw.
- Witaj, nie sądziłem że naprawdę wrócisz na uczelnię zanim dojdziesz do siebie po wypadku. - próbował wywiązać rozmowę.
- Dzień dobry, niestety to Pan mnie do tego zmusił.
- Angelika. Od kiedy jesteśmy na per Pan?- zapytał zdziwiony.
- Od teraz, Panie Profesorze. Nie wypada mi mówić do PANA na Ty.
- Skoro tego właśnie chcesz nie będę cię zmuszał. Jak się czujesz?
- Dobrze, pozwoli pan że sobie pójdę?
- Oczywiście, nie przeszkadzam ci już.
Odwróciłam się do niego plecami i poszłam w stronę sali gdzie mieliśmy mieć zajęcia. Ostatnie już tego dnia. W tej chwili podszedł do mnie Krystian i ze zmartwionym wyrazem twarzy zapytał:
- Coś się stało? Widziałem że rozmawiałaś z profesorem. Nie wyglądasz dobrze po tej rozmowie.
-Nie, nic. po prostu źle się poczułam.
-Dobrze, powiedzmy że ci wierzę. Pamiętaj że jeśli masz jakiś problem zawsze ci pomogę.
- Wiem i dziękuję ci za to -uśmiechnęłam się do niego pełna wdzięczności.
- Usiądź skoro źle się czujesz.
To powiedziawszy pomógł mi dojść do ławki. Usiadł obok mnie i zanim zadzwonił dzwonek chwilę jeszcze rozmawialiśmy. Ostatnie wykłady z technologii informacyjnej minęły jakoś szybko. Po zajęciach Krystian odwiózł mnie do domu. Kiedy tylko przekroczyłam próg i zamknęłam za sobą drzwi zatroskana ciocia obsypała mnie pytaniami.
- Angelika, jak się czujesz po całym dniu na nogach? Wszystko w porządku? Obeszło się bez przykrych przygód?
- Spokojnie ciociu, było lepiej niż się spodziewałam- uśmiechnęłam się do niej.- Jak widać nic złego mi się nie stało.
- To dobrze kochanie bo martwiłam się o ciebie.
- Dziękuję, ale naprawdę niepotrzebnie się stresujesz.
- Dobrze, teraz chodź na obiad. Zagrzejesz się trochę bo na dworze zimno a do tego ten śnieg.
- Ciociu taka kolej rzeczy, jakiej pogody się spodziewać w połowie grudnia?
- Masz rację. Chodź już coś zjeść.
Posłuchałam jej i poszłam do jadalni. Po obiedzie zaś udałam się do swojego pokoju. Jedna myśl nie dawała mi spokoju- skąd w Krystianie taka troska o moje dobro? I dlaczego tak lubię z nim przebywać?? Postanowiłam w środę z nim porozmawiać. Około godziny 18:00 przyszła do mnie Weronika.
- Hejka, jak się czujesz? Jak było na uczelni?
- Hej, dzięki. Było całkiem nieźle.
- Spotkałaś Patryka?
- Niestety tak. Zaczepił mnie na korytarzu, ale nie rozmawialiśmy długo. Zbyłam go nie mając ochoty z nim rozmawiać.
- I dobrze niech się od ciebie odczepi raz na zawsze.- nie kryła oburzenia.
- Daj spokój, szkoda rozpoczynania rozmowy na jego temat.
- Poza tym co jeszcze możesz powiedzieć o dzisiejszym dniu?
- Ha ha ha. A co byś chciała usłyszeć?- Czasami jej ciekawość bywała rozbrajająca- ogólnie było w porządku, zajęcia są jak dla mnie bardzo ciekawe.
- To dobrze, idziesz pojutrze na wykłady?
- Myślę że tak. Skoro przetrwałam dzień dzisiejszy to jakoś sobie poradzę. Muszę, jeśli nie chcę rezygnować ze swojego marzenia.
- Rozumiem. Wiem jak ci na tym zależy. Mam tylko nadzieję że nie przypłacisz tego swoim zdrowiem. Idę do siebie, przyjdę później.- uścisnęła mnie i wyszła z pokoju.

niedziela, 2 grudnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ.14

Kilka dni po tym jak Patryk przyszedł do domu mojego wujostwa, aby umożliwić mi naukę w domu, postanowiłam zebrać się w sobie i wrócić na uczelnię. Nikt nie pochwalał mojej decyzji, ale też nikt, poza Weroniką, nie znał jej przyczyny. Ale by się działo jakby tata wiedział, że owy wspaniałomyślny profesor, który zgodził się nauczać mnie w domu, jest winowajcą mojego nieszczęścia... Tata jest raczej spokojnym człowiekiem, ale jako jedyna córeczka zawsze byłam jego oczkiem w głowie i nie raz powtarzał, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Już na wieść o tym jak potraktował mnie Filip chciał do niego iść i wyrównać rachunki. Jakimś cudem udało mi się go przekonać aby odpuścił. Zadzwoniłam do Krystiana i poprosiłam aby skserował mi notatki z wykładów, których jeszcze nie miałam. Chciałam być dobrze przygotowana do powrotu na studia. Jako że postanowiłam zacząć od poniedziałku, miałam jeszcze 4 dni na nadrobienie braków. Siedząc w domu dużo czytałam i przeglądałam wszystkie notatki które już miałam więc nie stresowałam się powrotem do rzeczywistości, tylko konieczność poruszania się o kulach nieco utrudniała mi życie. Do pokoju weszła Weronika, która przed chwilą wróciła ze stażu w banku.
- Hej kochana, przeszkadzam? - zapytała
- Nie, skąd. Siadaj, co tam w pracy?
- A nuda. Cały dzień spędzony za biurkiem na akceptowaniu i przekierowywaniu przelewów. A ty jak się czujesz?
- W porządku, zbieram myśli. Mam nadzieję, że jakoś przetrwam na uczelni kuśtykając o kulach.
- Angelika, wszyscy ci mówili że to zły pomysł. Ja też, mimo tego iż znam powód, nie popieram twojej decyzji. Powinnaś spokojnie dojść do siebie i dopiero wrócić na studia.
-Weronika, proszę cię. Przestań.
-Dobrze, przestanę. Ale ten upór cię zgubi. chodź na obiad.
- Już idę- wzięłam kule oparte o biurko, wstałam i powoli zeszłam na dół.
Oczywiście podczas obiadu wszyscy próbowali namówić mnie żebym została w domu. Jednak ja uparcie trzymałam się tego co postanowiłam.
-Angelika, kotku. Naprawdę nie jesteś gotowa na samodzielny powrót na uczelnię. Przecież nie odzyskałaś jeszcze pełnej sprawności. Kule nie ułatwią ci nauki. -próbowała przekonać mnie do swoich racji ciocia.
-ciociu dziękuję że się tak o mnie martwisz, ale naprawdę mam już dość siedzenia w domu. Potrzebuję kontaktu z rówieśnikami, gwaru na korytarzu i bezpośredniej obecności na wykładach. Nauczanie w domu mi tego nie zastąpi..
-Angela bardzo cię prosimy, uważaj na siebie. Jeśli źle się poczujesz dzwoń do mnie. Nawet jak będę w pracy to przyjadę po ciebie i odwiozę do domu.- skwitował wujek.
-wiem, dziękuję Ci bardzo wujku. Muszę sama się przekonać czy sobie poradzę. Jeśli nie będzie mi szło to odpuszczę i będę siedzieć w domu jak do tej pory. Pozwólcie że pójdę do siebie? Muszę jeszcze raz sprawdzić  plan zajęć na poniedziałek i dobrze przygotować się do wykładów.
-oczywiście, możesz iść- powiedziała ciocia. Wstałam od stołu i skierowałam się do swojego pokoju. Zamykając drzwi zdołałam jeszcze usłyszeć jak wujek mówił z troską do cioci
-ani trochę nie popieram jej decyzji. Nie jest jeszcze w pełni zdrowa, ma za sobą poważny wypadek. Powinna zostać w domu....
Więcej nie słyszałam gdyż zamknęłam za sobą drzwi. Kochany wujek...-pomyślałam.- tak się o mnie martwi jakbym była jego córką. Jednak nic nie było w stanie cofnąć mojej decyzji. Jeśli sobie nie poradzę rzucę studia- tym samym przekreśliłabym szansę realizacji swojego największego marzenia....
Posmutniałam na samą myśl o takiej możliwości. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Bezwiednie spojrzałam na telefon. To był Krystian.

"Hej koleżanko, jak się czujesz? Chcę zapytać czy dalej trzymasz się swojej absurdalnej decyzji i wracasz do nas w poniedziałek???"

Absurdalnej..... żebyś ty wiedział co przyczyniło się do mojej decyzji..- pomyślałam i zaczęłam mu odpisywać.

"Hej kolego ;) nie, nie zmieniłam zdania. Widzimy się w poniedziałek :)"
Nie czekałam długo, już po chwili przysłał odpowiedź.

"Uparta bestia z Ciebie ;P skoro nie masz zamiaru zmienić zdania chciałbym zaproponować ci darmowe dojazdy na uczelnię i do domu. Przemieszczanie się o kulach publicznymi środkami komunikacji miejskiej raczej nie będzie dla Ciebie komfortowym rozwiązaniem."

Nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam. Nie sądziłam że mam wokół siebie tyle osób którym zależy na moim bezpieczenstwie.

"To bardzo miłe z twojej strony, jednak nie chciałabym być dla Ciebie kulą u nogi. Nie chcę stwarzać problemu. Jakoś sobie poradzę" wysłałam tego sms'a i nie zdążyłam odłożyć telefonu a już miałam od niego odpowiedź
"Ana! Nie denerwuj mnie! Jaką kulą u nogi?! Zaproponowałem Ci pomoc bo chciałem a nie dlatego że ktoś mi kazał. Przecież i tak przejeżdżam koło domu twojego wujostwa."
Czytając tą wiadomość dało się wyczuć jego poirytowanie i złość. Postanowiłam załagodzić sytuację i odpisać

"Dobrze, już dobrze. Niech Ci będzie. W sumie to masz rację twoja pomoc będzie dla mnie nieoceniona. ALE co miesiąc będę dorzucać ci się do paliwa! I bez protestów bo nie ustąpię, nie chcę być pasażerem na gapę."

"Ok. Niech Ci będzie. Cieszę się że udało mi się ciebie przekonać do przyjęcia mojej pomocy :) w takim razie do zobaczenia w poniedziałek. Będę o 7:30 po Ciebie ;) "

"Krystian, jestem Ci naprawdę wdzięczna. Dziękuję... do zobaczenia. Pa ;)"

Tym sms-em zakończyliśmy naszą rozmowę. Kilka kolejnych dni przeminęło nawet nie wiem kiedy.  Jutro już poniedziałek... Z jednej strony nie mogłam się doczekać powrotu na uczelnię ale z drugiej bałam się.. Strasznie się bałam zajęć z Patrykiem. Nie wiedziałam czy będę potrafiła patrzeć na niego tylko jak na wykładowcę, którym przecież był. Postaram się skupić na nauce a nie na tym co kiedyś zaszło między nami.

niedziela, 26 sierpnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 13

Weekend minął jakoś tak szybko. W sobotę spędziłam miły dzień z rodzicami, ciocią, wujkiem i Weroniką. W niedzielę zaś pożegnałam rodziców. Niestety musieli wracać do Sopotu. Dziś jest ten dzień kiedy to ma przyjść do mnie wykładowca. Przygotowałam więc długopis i zeszyt do sporządzania notatek. Uprzątnęłam też trochę pokój, bo zrobił się tu lekki bałagan. Na biurku położyłam plik skserowanych notatek od Dominiki, aby nie pomyślał że jestem do tyłu z materiałem. O godzinie 11:00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Słyszałam jak ciocia otwiera i mówi:
-Dzień dobry panu. Pan zapewne do mojej siostrzenicy na wykłady?
-Dzień dobry. Zgadza się, ja do Angeliki Tomaszewskiej.
- proszę, już pana do niej zaprowadzę. Po wypadku jest jeszcze obolała, nie chcę jej wołać na dół.
- oczywiście. To zrozumiałe.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i kroki na schodach. Po chwili rozległo się pukanie.
-proszę! - odpowiedziałam
Drzwi się otworzyły a ja zamarłam. Jakby poraził mnie prąd.. ciocia chyba to zauważyła bo zapytała
-wszystko w porządku kochanie?
-tak, tak.- otrząsnęłam się.
- w takim razie zostawiam was samych i już nie przeszkadzam.
-dziękuję ciociu.
Zamknęła za sobą drzwi a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. Patrzyłam oniemiała lecz w końcu udało mi się wyrzucić z siebie:
-co ty tu robisz?!!
-Angelika pozwól mi chociaż przeprosić- powiedział skruszonym głosem Patryk
- ty łajdaku. Przez Ciebie omal nie umarłam. -z trudem tłumiłam krzyk ale nie chciałam żeby ciocia przybiegła.
-nawet nie wiesz jak się bałem tego dnia. Resuscytowałem Cię do przyjazdu karetki...
-wiem. Weronika mi powiedziała- przerwałam  mu.- nie rób z siebie bohatera! W ogóle w co ty pogrywasz?! Będziesz mnie teraz nachodził bo nie daje ci spokoju poczucie winy?!!
-nie nachodzę Cię. To że tu jestem to akurat zbieg okoliczności.
-jasne. Takim samym ZBIEGIEM OKOLICZNOŚCI okazałeś się być moim wykładowcą! Panie FOTOGRAFIE- narastała we mnie złość.
- wiem. Powinienem był ci powiedzieć prawdę, ale strasznie mi się spodobałaś wtedy w tym klubie. Rozmowa z tobą była inna niż z większością kobiet. Mimo młodego wieku odpowiadałaś bardzo rozsądnie i dojrzale...
-przestań już bredzić!
-mówię jak było. Pozwól mi skończyć. Kiedy powiedziałaś że wybrałaś psychologię wystraszyłem się..
- niby czego?!
-tego że jak powiem ci prawdę to już się więcej nie zobaczymy, poza uczelnią.
-ma pan rację. Nie zobaczymy się już poza wykładami.
-Angelika, ja wiem że masz do mnie żal. Nie chciałem Cię skrzywdzić. Przepraszam.
-ale zrobiłeś to. Okazałeś się większym dupkiem niż mój były- Do oczu napłynęły mi łzy i zaczęły spływać po policzkach, jedna za drugą..
-błagam, nie płacz. Wybacz mi.
-nigdy ci nie wybaczę.. poproszę o zmianę wykładowcy do nauczania w domu.
-nie wiem czy któryś się zgodzi. Większość raczej nie zaprząta sobie głowy osobami po wypadku.
- w takim razie wrócę na uczelnię wcześniej niż jest mi to zalecone. Nie mam zamiaru spędzać z Tobą więcej czasu niż jest to rozpisanie w planie zajęć.
-nie powinnaś się przemęczać. Nigdy mi nie wybaczysz?
-NIGDY. Żegnam pana- wskazałam na drzwi.
-naprawdę nauczanie indywidualne nie jest dla mnie problemem.
-ALE DLA MNIE JEST! Wyjdź już- powiedziałam przez łzy- wolę zrezygnować ze studiów niż uczyć się z tobą.
-nie mów tak, przecież to jest twoje marzenie.
-nie, nie. To BYŁO moje marzenie dopóki nie pojawiłeś się w moim życiu.
-ale..
- żegnam! -otworzyłam drzwi i kazałam mu wyjść
-w takim razie do widzenia. Przepraszam.
Wyszedł a ja zamknęłam za nim drzwi i w głębi ducha przeklinałam dzień w którym go poznałam. Po chwili do pokoju przyszła ciocia.
-już po wykładach? Szybko.
-tak. Źle się poczułam. Postanowiłam wrócić na uczelnię.
-ależ kochanie, to bardzo nierozsądne z twojej strony.
- nie przypadł mi do gustu ten wykładowca. Wolę uczyć się na uczelni.
-zrobisz jak zechcesz, aczkolwiek nie pochwalam twojej decyzji. Przyniosę ci za chwilę obiad.
- dziękuję
Wyszła z pokoju i znów zostałam sama. Mogłam spokojnie porozmyślać.

STUDENCKA LOVE CZ. 12

Leżąc w szpitalu miałam dużo czasu na przemyślenia. Byłam załamana bo 5 tygodni studiów za mną a ja nie byłam na żadnych wykładach. Na szczęście Dominika zdeklarowała się udostępnić mi notatki a Krystian odpowiedzieć na wszystkie pytania jeśli nie będę czegoś rozumieć. Dobrze że zdążyłam ich poznać, dzięki nim cały czas miałam dostęp do materiałów z wykładów i uczyłam się na bieżąco. W szpitalu każdy dzień wyglądał tak samo. Rano obchód lekarzy, w południe wizyta fizjoterapeuty który mnie rehabilituje, popołudniu odwiedziny, wieczorem obchód i tak w kółko. Odwiedziła mnie też policja, pytali o przebieg wypadku, czy zostałam wepchnięta, typowe rutynowe przesłuchanie. Poinformowali mnie też że Patryk zadeklarował się zapłacić mi odszkodowanie. Marzyłam o tym żeby być już w domu. Kiedy nikogo u mnie nie było umierałam z nudów. Nawet nie miałam możliwości wysłać sms-a czy zadzwonić, bo mój telefon rozwalił się w czasie wypadku. Na jedno dobrze. Przynajmniej Patryk nie dzwoni i nie dręczy mnie. Na szczęście czas mojego pobytu na oddziale dobiega końca. Dziś wracam do domu, czeka mnie jeszcze rehabilitacja więc jeszcze nie wrócę na uczelnię, ale tata powiedział że załatwił mi nauczanie w domu.
-dzień dobry córeczko- tata wyrwał mnie z zamyślenia
-dzień dobry tato
-jak się czujesz? Dziś w końcu wracasz do domu. Szczęśliwa?
-o tak, bardzo. W końcu będę mieć z kim pogadać.
-bez dwóch zdań. Weronika już na Ciebie czeka. Idę po wypis, zaraz wracam.
-dobrze, poczekam tutaj.
Tata wyszedł a ja jeszcze raz sprawdziłam czy spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Za oknem panuje ponura aura.- Jakby nie było to mamy już połowę listopada.- niebo pokrywa warstwa chmur, krople deszczu spływają po szybach szpitalnych okien a wiatr zrywa z drzew resztki liści. Patrząc na ten widok człowieka dopada nostalgia...
-już jestem. Spakowana?
-tak tato- odpowiedziałam
-super, pomogę Ci się ubrać. Mama kupiła ci rozmiar większą kurtkę żebyś nie miała problemu z założeniem jej.
-dziękuję- uśmiechnęłam się.
Ubrać cokolwiek po złamaniu żeber to naprawdę jest wyczyn. Głębszy wdech sprawia ból, a co dopiero ruchy w obrębie tułowia.. Na szczęście z pomocą taty poszło sprawnie, szybko i prawie bezboleśnie. Przed opuszczeniem szpitala pożegnałam się z personelem szpitala, który opiekował się mną przez cały okres mojego pobytu na oddziale. Im wszystkim zawdzięczałam to że żyję. Jadąc samochodem do domu cioci i wujka zamieniłam z tatą kilka zdań. Nie miałam ochoty na rozmowę. Cały czas miałam w głowie tylko jedno. Jak ja przetrwam studia?? W domu wszyscy powitali mnie bardzo ciepło, nie brakowało też łez wzruszenia. Każdy był bardzo poruszony wypadkiem.
-witaj w domu kochanie -powitała mnie ciocia
-dobrze was widzieć ciociu.
-jak się czujesz kaskaderko?- zapytał wujek.
-dziękuje, nie najgorzej.
-wykorzystaj nadchodzący weekend na solidny odpoczynek bo w poniedziałek przyjdzie do ciebie wykładowca przedstawić ci aktualny materiał omawiany na wykładach.- poinformował mnie tata.
- super, już nie mogę się doczekać. Mam dość bezczynnego leżenia w łóżku.
-kupiliśmy ci nowy telefon bo tamten roztrzaskał się na drobny mak podczas wypadku- powiedział i wręczył mi pudełko.
-rany.. dziękuję tato- byłam zachwycona. W środku znajdował się nowy Huawei P Smart- jest świetny.
-cieszę się że Ci się podoba.
- dziękuję- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-nie ma za co.
Obiadokolacja minęła nam w miłej atmosferze. W końcu miałam przy sobie bliskie mi osoby w komplecie.
-pójdę już do siebie. Muszę przygotować się na jutrzejsze spotkanie z wykładowcą
-zaprowadzę Cię- wujek wstał i wziął mnie pod rękę.
Powoli, małymi kroczkami wyszliśmy na piętro i dotarłam do swojego pokoju. Usiadłam na krześle przy biurku a wujek poszedł na dół. Po około 10. minutach przyszła Weronika
-jak się czujesz?- zapytała
-dobrze ale....
- co ale?
-mam jakieś złe przeczucie co do poniedziałku...
- to znaczy?
-nie wiem, to takie dziwne uczucie od środka. Nie potrafię ci tego wyjaśnić.
- to na pewno stres związany z powrotem do rzeczywistości, jakby nie było w końcu zacznie ci się, można powiedzieć, normalny tok nauczania
-obyś miała rację...
Jej słowa za bardzo mnie nie przekonały. Ciągle coś nie dawało mi spokoju. Przeczucie że szykuje się jakaś afera męczyło mnie.
- na pewno wszystko będzie dobrze. Niepotrzebnie się zamartwiasz. Pewnie zżera cię obawa że sobie nie poradzisz.
-Weronika, ja nie wiem jak przetrwam te studia.
-normalnie. Zignoruj kretyna i tyle. Zachowuj się tak jakbyś go wcześniej nie znała.
-łatwo ci mówić. Żałuję że nie umarłam..
-przestań pieprzyć od rzeczy!!!-przerwała mi w pół słowa- gadasz takie rzeczy. A pomyślałaś choć przez chwilę ja czuliby się twoi rodzice?! Jak JA BYM SIĘ CZUŁA?!!!!
-przepraszam. Masz rację, o tym nie pomyślałam.
- no to przestań już się zadręczać. Żyj swoim życiem. Dla siebie, nie dla kogoś kto nie jest wart twoich łez.
-ok. Proszę odpuść już. Nie mam jeszcze na tyle siły żeby roztrząsać tą sprawę.
-dobrze, już ci daję spokój. Idę na dół, idziesz ze mną?
- nie, dzięki. Przejrzę notatki. Chcę być przygotowana na poniedziałek.
-ok. Jak chcesz. Na razie.
-Pa.
Wyszła, a ja tak jak powiedziałam wzięłam się za czytanie tego co miałam od Dominiki.

czwartek, 2 sierpnia 2018

STUDENCKA LOVE CZ.11

Pod klubem zjawiłyśmy się 10 minut przed czasem, jednak on już czekał. Widać było że przyjechał prosto z uczelni bo ubrany był elegancko w granatowy garnitur i białą koszulę. Podeszłam do niego i pierwsze co zrobiłam to dałam mu w twarz.
-zasłużyłem.. -podsumował
-ty skończony sukinsynu!!- wrzeszczałam na niego przez łzy i okładałam go pięściami po klatce piersiowej.- jak mogłeś mi to zrobić!!!!!
-Angela posłuchaj..
-nie!! To ty posłuchaj!! Jesteś skończonym dupkiem! Jeszcze większym niż mój były!!!
-Ana..
-nie Anuj mi tu!! -nie dawałam mu dojść do słowa- nienawidzę cię!!! Niech cię piekło pochłonie! Ufałam ci a ty bezczelnie wykorzystałeś moją naiwność!! Dlatego tak wypytywałeś o moje studia i zmieszałeś się na wiadomość że wybrałam psychologię! Kim ty do cholery jesteś?!!!!! Wcisnąłeś mi historyjkę o jakimś pieprzonym fotografie!! -płakałam i wyrzucałam z siebie całą złość.
-kotek posłuchaj..
-nie mów tak do mnie!! Nie jestem twoim kotkiem, nie byłam i NIGDY NIE BĘDĘ!!
-proszę, wysłuchaj mnie!
-już się dość nasłuchałam! Przyszłam tylko powiedzieć żebyś się ode mnie odczepił. Nie chcę Cię znać!-odwróciłam się żeby odejść, wtedy on złapał mnie za rękę.- puszczaj! -Wyrwałam się i w jednej chwili wszystko pociemniało. Obudziłam się w szpitalu. Podłączona do aparatury i kroplówek. Przy łóżku siedziała moja mama. Kiedy zobaczyła że otwieram oczy krzyknęła poruszona:
-Boże! Dziękuję!- rozpłakała się.
- mamo, co się stało? Czemu płaczesz? Co ja tu robię?- byłam zdezorientowana, nic nie pamiętałam prócz kłótni z Patrykiem.
-Angelika, nic nie pamiętasz? Wbiegłaś pod samochód. Lekarze resuscytowali cię 30 minut. Miałaś obrzęk mózgu, dlatego 3 tygodnie utrzymywali cię w śpiączce farmakologicznej. Do tego krwotok wewnętrzny i złamane 2 żebra. Dziecko kochane, to cud że żyjesz- płakała a ja nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Analizowałam przebieg wydarzeń tamtego feralnego dnia. Pamiętałam że naskoczyłam na niego dość ostro. Krzyczałam, płakałam i byłam wściekła. Zastanawiałam się w którym momencie wbiegłam pod ten cholerny samochód?! I przypomniałam sobie. Patryk mnie chwycił za rękę a ja się mu wyrwałam, wtedy wbiegłam na drogę...
-mamo... mogę porozmawiać z Weroniką?- przypomniałam sobie że była wtedy ze mną.
-oczywiście, już do niej zadzwonię- wyszła na korytarz aby wykonać telefon.-Weronika zaraz przyjedzie. Idę po lekarza.
Wyszła a ja leżałam i rozmyślałam nad tym co zaszło. Wszystko wokół wirowało, chyba te kroplówki na wybudzenie ze śpiączki mają takie działanie.. przyszła mama a z nią starszy mężczyzna, szczupły, średniego wzrostu z siwiejącymi włosami.
-dzień dobry Angeliko, nazywam się Piotr Kowal, jestem ordynatorem szpitala. Witamy z powrotem. Cieszę się że w końcu jesteś tu z nami przytomna.
-dzień dobry Panie doktorze. Ja również bardzo się cieszę.
-jak się czujesz?
-poza tym że cały świat wiruje, wszystko jest za mgłą i boli mnie klatka piersiowa to całkiem nieźle.
-zawroty głowy i problemy ze wzrokiem ustąpią w ciągu najbliższych 48. godzin. To normalny objaw po urazowym obrzęku mózgu. A żebra.. no cóż miałaś złamania z przemieszczeniem, musieliśmy działać operacyjnie. Kilka tygodni będą boleć.- odpowiedział.
-dzień dobry- do sali weszła Weronika.
-dzień dobry. Widzę że dobre wieści szybko się rozchodzą i jest już pierwszy gość- powiedział ordynator.
-mogę porozmawiać z kuzynką? - zapytałam.
-ależ oczywiście, już was zostawiam a ja idę zajrzeć do pozostałych pacjentów.
-dziękuję bardzo Panie doktorze, do widzenia.
-do widzenia.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi, poprosiłam mamę żeby zostawiła nas same bo chcemy porozmawiać. Kiedy już pozbyłyśmy się wszystkich świadków zapytałam Weronikę:
-co się stało???
-Angelika przepraszam! To moja wina. Niepotrzebnie namówiłam cię wtedy na spotkanie z tym idiotą- mówiła skruszona,- nie powinnam była cię zostawiać z nim samej.
-Weronika, to nie twoja wina. Daj sobie spokój...
-jak mam sobie dać spokój! Umierałaś na moich oczach! Patryk cię reanimował do czasu przyjazdu karetki. Później ci ratownicy medyczni.. Boże. W życiu się tak nie bałam! - płakała- jakbym cię tam wtedy nie wyciągnęła......
-TO NIE JEST TWOJA WINA. Zrozum to wreszcie
-ale..- nie pozwoliłam jej dokończyć
-nie ma żadnego ALE. ja nie mam do Ciebie żalu więc i ty się nie obwiniaj- uspokoiłam ją
-nie wybaczyłabym sobie gdybyś umarła..
-ale nie umarłam, nie płacz już. Powiedz co z tym kretynem?
-też się porządnie wystraszył. Podczas gdy ratował ci życie nie przestawał cię przepraszać i błagać o wybaczenie..
-niech spada. Nie chcę go znać. -skomentowałam jej wypowiedź.
-on ciągle o Ciebie pyta. Policja, która wyjaśniała sprawę twojego wypadku, podejrzewała go o wepchnięcie cię pod samochód!
Na chwilę zamilkłam.
-przecież to absurd.
-tak, na jego szczęście owa ulica ma monitoring.
- to dobrze że nie miał niepotrzebnych problemów..
-dobrze? Myślałam że go nienawidzisz i życzysz wszystkiego co najgorsze.
-bo nienawidzę. Ale chciał nie chciał uratował mi życie...
-proponuję nie drążyć tematu póki co. Dopiero cię wybudzili, nie powinnaś się denerwować.
-Zostawisz mnie samą? Chciałabym dojść do siebie.
-jasne, odpoczywaj. Cieszę się że już cię wybudzili
-ja też się cieszę. Do zobaczenia-pożegnałam się z nią

wtorek, 31 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 10

Ledwie przekroczyłam próg domu i zamknęłam za sobą drzwi, podbiegł do mnie przerażony wujek.
-Rany Boskie! Angelika, co ci jest?! Jesteś blada jak ściana a wzrokiem jakby nieobecna.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wziął mnie na ręce i położył na kanapie.
-Sara, dzwoń po lekarza- wydał polecenie do cioci.
-nie trzeba, naprawdę. Nic mi nie jest.- uspokajałam ich.
-jak nic ci nie jest?! Wyglądasz jak cień człowieka, jakbyś ducha zobaczyła. Musi cię obejrzeć lekarz.
-wujku, naprawdę nie potrzebuję lekarza. Jedyne czego mi trzeba to trochę samotności. Mogę iść do siebie?
przyjrzał mi się uważnie
-dobrze, zaniosę cię. Ledwo stoisz na nogach, jeszcze spadniesz ze schodów.
Wziął mnie na ręce i zaniósł na górę do mojego pokoju. Tam położył mnie na łóżku i jeszcze chwilę obserwował czy mi się nie pogarsza.
-wujku, możesz mnie zostawić?- poprosiłam.
-dobrze, ale będę tu zaglądał co jakiś czas.
-ok.
Wyszedł z pokoju a ja pierwsze co zrobiłam to wzięłam kwiaty z biurka i z całą złością jaka we mnie była wrzuciłam do kosza. Kiedy już pozbyłam się tego co przypominało mi o Patryku, usiadłam. Objęłam nogi rekami i oparłam głowę na kolanach. Miałam ochotę krzyczeć, żeby uwolnić ból który rozdzierał mnie od środka. Nienawidziłam go całym sercem. Bardziej niż Filipa w chwili kiedy ze mną zerwał. Miałam ochotę wygarnąć mu co o nim myślę. -jak ja się pokażę na uczelni?! Jak przetrwam prowadzone przez niego wykłady?! Boże!! Jak?!!! - biłam się ze swoimi myślami- Boże!! Dlaczego?!!!! Czy ja nie zasługuję na szczęście?! Na miłość?! Co Ci do cholery zrobiłam że tak mnie karzesz!!!!! - krzyczałam w duchu, zanosiłam się płaczem i z trudem łapałam powietrze.
-Angelika! -wujek wpadł do pokoju- co się dzieje? Uspokój się, proszę.
Nie potrafiłam przestać płakać. Nic nie było w stanie mnie uspokoić.
-Sara!!! -zawołał ciocię, która już po chwili była w pokoju.
- co się dzieje?- zapytała
- dzwoń po tego lekarza. Patrz jak ona wygląda. Cała się trzęsie od płaczu.
-dobrze, już dzwonię.
Po jakichś 15. minutach przyjechało pogotowie. Ratownik medyczny najpierw rozmawiał z wujkiem i ciocią po czym podszedł do mnie, wyciągnął z apteczki jakąś ampułkę i strzykawkę. Zaaplikował mi jakiś lek, chyba na uspokojenie. Czułam się po nim wyciszona i otumaniona. Słyszałam jak ratownik medyczny mówił do wujka że teraz będę senna i żeby się tym nie przejmować bo to normalne. Nie pamiętam momentu kiedy wyszli. Odpłynęłam i obudziłam się dopiero późnym wieczorem. Czułam się strasznie rozkojarzona, patrzyłam na wszystko dookoła tępym wzrokiem a słowa które ktoś do mnie wypowiadał docierały do mnie jakby z opóźnieniem. Wujek chyba powiedział Weronice co się stało, bo nie wypytywała mnie o nic, jak to zwykle miała w zwyczaju.
-kochanie zjedz coś. Nic nie jadłaś od rana- namawiała mnie ciocia
-dziękuję, nie jestem głodna
-nie możesz się głodzić, wypij chociaż herbatę i zjedz jedną kanapkę.
Wykonałam prośbę żeby nie robić jej przykrości. Kiedy już zjadłam kolację ciocia poprosiła Weronikę żeby odprowadziła mnie do pokoju. Szłyśmy powoli bo czułam  jakby podłoga osuwała mi się pod nogami. W pokoju usiadłam z Weroniką na łóżku, przytuliła mnie i powiedziała;
-nie będę cię dręczyć, połóż się i idź spać. Jutro porozmawiamy.
-dobrze, dziękuję- powiedziałam
-dobranoc
-dobranoc Werka.
Po jej wyjściu nie musiałam długo czekać na sen. Lek jeszcze działał więc szybko zasnełam.
Obudziłam się następnego dnia rano. Popatrzyłam na telefon i zobaczyłam 8 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości tekstowe. Oczywiście wszystko od niego.

"Angela przepraszam. Możemy się spotkać?"

"Słońce, proszę odpisz. Co się z Tobą dzieje?"

"Błagam, odezwij się. Zaczynam się martwić. Pozwól mi wyjaśnić. Będę czekał jutro o godzinie 15:00 pod klubem"

Postanowiłam je zignorować. Palant, po tym wszystkim co mi zrobił jeszcze śmie prosić o spotkanie. Do pokoju cicho weszła moja kuzynka. Chyba nie chciała mnie obudzić w razie gdybym jeszcze spała. Kiedy jednak zobaczyła że już nie śpię i siedzę na łóżku zamyślona, postanowiła usiąść obok. Wzięła mnie za rękę i tak siedziałyśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu. Wreszcie się odezwała.
-patrząc na ciebie boję się zapytać, co się stało?- słychać było w jej głosie troskę
-Weronika, ja.. ja nigdy nie czułam się tak upokorzona- powiedziałam łamiącym się głosem- to jakiś koszmar. On jest moim wykładowcą!- rozpłakałam się- jak ja mam zrobić te studia?! Przecież...-przerwała mi w pół słowa.
-co za sukinsyn! -wściekła się- bezczelny dupek! Jak mógł tak zagrać na twoich uczuciach! Dobrze wiedział że jesteś świeżo po rozstaniu!!
Kiedy ona nie potrafiła ukryć wzburzenia ja tonęłam w łzach. Widząc to objęła mnie.
-nie smuć się kochana- pocieszała- nie twoja wina że trafiłaś na kolejnego dupka.
- dzwoni i pisze od wczoraj...-wydusiłam z siebie
-co?!! Jak śmie?!! Czego od Ciebie chce?! Pokaż te sms-y.
Włączyłam folder z wiadomościami i podałam jej telefon.
-idź-powiedziała a ja popatrzyłam na nią zszokowana, nie wierząc w to czego ona ode mnie oczekuje. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem- idź i wygarnij mu, powiedz żeby się od ciebie odpieprzył! Zobaczysz, ulży ci jak się na nim wyładujesz
- ty się słyszysz?! Mam się z nim spotkać? Ja nie chcę go znać!
-pójdę z tobą- zaoferowała- jak ty nie będziesz w stanie nic powiedzieć to ja mu wygarnę co o nim myślę!- powiedziała wściekła.
-Weronika, nie dam rady stanąć przed nim. Ty widzisz w jakim ja jestem stanie?!-płakałam- czuję się upokorzona w pełnej skali.
-w takim razie pójdę z tobą i ja mu powiem trochę do słuchu- uparła się- mówię ci Angela, to szansa dla ciebie żeby wyżyć się na tym gnojku.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Analizowałam każde słowo, każda sylabę bo mój mózg jakby nie nadążał.
-dobrze- wydusiłam z siebie- pójdę, ale ty zostaniesz z boku.
-ok. Teraz chodź coś zjeść żebyś nie zemdlała.
Zeszłyśmy razem na dół. Jak tylko ciocia nas zobaczyła zerwała się na równe nogi z krzesła i podeszła do mnie.
- jak się czujesz? Wczoraj nas nieźle nastraszyłaś
-lepiej. Przepraszam, nie chciałam przysporzyć wam zmartwień.
-dziecko, nie przepraszaj. Ważne że już ci lepiej.
-koło 15. wychodzę- uprzedziłam
- nie wiem czy to dobry pomysł. Zostań może w domu.
-pójdę z nią, niech złapie trochę powietrza- wtrąciła Weronika
-jak tak to w porządku.- zgodziła się na nasze wyjście

poniedziałek, 30 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ.9

Wreszcie nastał ten dzień. Dziś zaczynam studia i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Do tego stopnia, że chyba nic nie jest w stanie popsuć mi humoru. Wstałam wcześnie rano, żeby spokojnie się ogarnąć i zdążyć na uczelnię. Nie chciałam dopuścić do spóźnienia, bo jak wiadomo liczy się pierwsze wrażenie. Ubrałam wiec to co przygotowałam dzień wcześniej, standardowo lekki makijaż i rozpuszczone włosy. Po szybkim śniadaniu poszłam na przystanek autobusowy znajdujący się 5 minut drogi od domu. Autobusem dojechałam bezpośrednio pod budynek Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Idealnie, jestem na czas- pomyślałam. Kiedy tylko przekroczyłam próg uczelni, zdałam sobie sprawę że właśnie spełnia się moje marzenie. Całe spotkanie inauguracyjne, rozdanie legitymacji i indeksów przebiegło bardzo sprawnie. Rektor powiedział parę słów na temat uczelni i przebiegu nauczania. Życzył wszystkim powodzenia a po zakończeniu przemówienia wszyscy zebrani bili brawo. Kiedy inauguracja dobiegła końca zebrane osoby rozeszły się do sal w których miały odbyć się pierwsze wykłady. Moje pierwsze zajęcia miały się odbyć w sali nr 3. Weszłam do środka i zajęłam miejsce na końcu sali, już po chwili poznałam nowe osoby. Pierwsza była Dominika, dziewczyna o rudych włosach, trochę przy tuszy ale bardzo sympatyczna. Okazało się że mieszka niedaleko klubu w którym poznałam Patryka. Fajnie bo będę mieć niedaleko koleżankę z którą łączy mnie wspólna pasja.  Następną poznaną osobą był Krystian, na pierwszy rzut oka oceniłam go jako napakowanego mięśniaka, ale pomyliłam się w stosunku do niego. Tak  naprawdę  jest bardzo wesołą i pozytywną osobą. Mieliśmy jeszcze pół godziny do pierwszych wykładów z kierunków rozwoju psychologii. Przygotowałam notatnik i długopis. Byłam bardzo podekscytowana rozpoczynającą się edukacją. Jednak w jednej chwili moja radość i entuzjazm opadły poniżej zera. Do sali wszedł wykładowca i....  zamurowało mnie
-Boże... Nie.-wyszeptałam sama do siebie.
W jednej chwili poczułam się jak porażona prądem. Świat mi zawirował i straciłam przytomność. Ocknęłam się na korytarzu z Krystianem. Czułam tyle emocji na raz, myślałam że eksploduję. Byłam jednocześnie wściekła, rozczarowana, załamana i oszukana..
Jezu, Patryk.... to niemożliwe! On nie może być moim wykładowcą!- gotowałam się od środka
- Angelika, w porządku? Jak się czujesz?- z szoku wyrwało mnie pytanie Krystiana- nieźle nas nastraszyłaś
-w porządku. Nie jadłam śniadania i po prostu zrobiło mi się słabo z głodu-skłamałam.
-w takim razie chodź coś zjeść.
-nie, nie trzeba. Chcę iść do łazienki.
-dobrze zaprowadzę cię.
-nie trzeba, wracaj na wykład. Już dobrze się czuję.
-nie zostawię Cię samej. Dopiero co padłaś jak długa..- powiedział z troską
- naprawdę dam sobie radę.
-pójdę z Tobą. Nie bój się, do łazienki z tobą nie wejdę- upierał się.
- no dobrze ale chwilę, mogę tam posiedzieć.
-poczekam. Chodź.
Poszliśmy do łazienki, on został na korytarzu a ja zamknęłam się w toalecie i dałam upust swoim emocjom. Wyłam jak bóbr. Przeklinałam jego i siebie jednocześnie. Przeklinałam dzień w którym się poznaliśmy i moją naiwność. W jednej chwili znienawidziłam go bardziej niż kogokolwiek innego. Czułam że coś w nim jest nie tak. Ta niepewność w jego wypowiedziach na temat pracy uruchamiała moją intuicję a ja głupia jej nie posłuchałam! Ty idiotko!- Krzyczałam w myślach sama na siebie.- jak mogłaś być tak ślepa i naiwna! Nagle usłyszałam głos Krystiana.
-Angelika, w porządku? Odezwij się. Jak nie odpowiesz to wchodzę
-już idę!-odkrzyknęłam
Otarłam łzy, zrobiłam kilka głębszych oddechów żeby się uspokoić i wyszłam do niego. Nie podnosząc wzroku powiedziałam:
-już jestem.
podniósł moją twarz wyżej, przyjrzał mi się uważnie i zaczął dociekać.
-płakałaś? Co się stało?
-nic, to stres związany ze studiami. Boję się czy sobie poradzę.
-naprawdę wyglądam na głupiego?- oburzył się- Angela, nikt tak nie reaguje na stres. Co jest grane?
-proszę.... nie chcę rozmawiać.
-odwiozę Cię do domu tylko powiedz gdzie mieszkasz. - zaproponował. - Dziś i tak nie będzie nic ciekawego na wykładach. Zwykłe tematy organizacyjne. A nawet jeśli coś będą mówić konkretnego to spiszemy notatki od Dominiki. Podaj adres.
-Karola Popiela 17
-dobrze, chodźmy. Powiem tylko wykładowcy, że odwożę cie do domu bo źle się czujesz i wezmę twoją torebkę z sali.
-dzięki
-nie ma za co. Zaraz wracam. usiądź i poczekaj tutaj- wskazał na ławkę.
Posłusznie usiadłam, z resztą byłam tak wzburzona że nogi odmawiały mi posłuszeństwa i mało brakowało a upadłabym.
-już jestem, chodźmy- pomógł mi wstać i poszliśmy do jego auta.
Dojechaliśmy pod dom szybciej niż myślałam. Zanim wysiadłam potrzebowałam jeszcze chwili aby się zebrać do kupy.
-jeszcze raz dziękuję- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-zaprowadzić cię?
-nie, nie trzeba. Już i tak zrobiłeś dla mnie za dużo.
-poczekam aż dojdziesz do domu. Do zobaczenia na uczelni.
-do zobaczenia.
Czułam na plecach, że odprowadza mnie wzrokiem. Odjechał dopiero jak weszłam do środka.

niedziela, 29 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ.8

Kilka ostatnich dni zleciało nawet nie wiem kiedy. Trochę przerażała mnie wizja, że jutro już 1 października.. siedziałam w salonie i oglądałam telewizję kiedy ktoś zadzwonił do drzwi
-otworzę!- krzyknęłam do cioci, która była w pracowni.
Za drzwiami stał mężczyzna
-dzień dobry. Pani Angelika Tomaszewska?
-tak, dzień dobry.
- mam doręczyć kwiaty
-dla mnie?!!- odparłam zszokowana
-tak mam tu napisane. Proszę.-
Podał mi ogromny bukiet róż- miłego dnia życzę, do widzenia.
-dziękuję, do widzenia
Zamknęłam za sobą drzwi i przeczytałam treść bileciku który był dołączony do kwiatów.
"Powodzenia na studiach. P".
Moje przypuszczenia się potwierdziły. Róże przysłał Patryk. Wybrałam w telefonie jego numer.
-hej, zapewne domyślasz się po co dzwonię.
-cześć. Ton twojego głosu ostrzega przed reprymendą- żartował sobie ze mnie.
-zwariowałeś? Po co te kwiaty?
-nie podobają ci się?
-są piękne ale..- nie dał mi dokończyć.
- piękne kwiaty dla pięknej kobiety. Chciałem umilić ci dzień i trochę wesprzeć.
-w takim razie dziękuję za okazane wsparcie.
-proszę bardzo. Polecam się na przyszłość- przekomarzał się ze mną.
-masz jakieś plany na dziś?
-właśnie jadę na ważne spotkanie. Muszę kończyć, miłego dnia.
-dziękuję, wzajemnie.- zakończyliśmy rozmowę.
Dawno nie dostałam od nikogo kwiatów, więc ten gest sprawił mi ogromną przyjemność. Znalazłam w salonie wazon. Nalałam do niego wody i zaniosłam  kwiaty do pokoju. Już widziałam ,oczami wyobraźni, reakcję mojej kuzynki. W jednym jednak muszę przyznać jej rację. Odkąd kilka dni temu schowałam zdjęcie Filipa czuję się o wiele lepiej. Chyba w końcu pogodziłam się z tym rozstaniem.
Dla ułatwienia usunęłam jego profil z Facebooka. Miałam dość patrzenia na jego zdjęcia z tą jego Patrycją. Jako że jutro już 1 października, sprawdziłam jeszcze raz czy kupiłam wszystko co będzie mi potrzebne podczas studiów. Z jednej strony cieszyłam się na myśl o tych studiach. To był kierunek o którym marzyłam i jak dostałam pismo, że się dostałam, nie posiadałam się z radości. Moje marzenie się spełniło. A teraz czuję strach czy sobie poradzę. Przygotowałam jeszcze stosowny strój na jutrzejszy dzień. Na stronie uczelni wyczytałam, że tego samego dnia będą zajęcia, zaraz po inauguracji, rozdaniu indeksów i legitymacji. Spakowałam więc też długopis i notatnik. Sprawdziłam jakie czekają mnie jutro zajęcia. Na liście były:
-wprowadzenie do psychologii i historia myśli psychologicznej
-kierunki rozwoju psychologii
-komunikacja interpersonalna
-biologiczne podstawy zachowania.
Ciekawa byłam o czym będzie mowa na każdym z tych wykładów. Nie wiedzieć kiedy, dzień zleciał i do domu wróciła Weronika.
-hejka-powitałam ją
-hej, coś taka rozanielona?- przyjrzała mi się uważnie
-ja??
-No tak, ty. Przecież nie ma tu nikogo oprócz nas.
-cieszę się bo jutro zaczynam studia. I to na kierunku o którym marzyłam.
-aha, nie chodzi o coś innego?
-nie.
-dobra, idę zjeść obiad. Pogadamy za chwilę.
-ok, smacznego.
Chcący wykorzystać chwilę poszłam do pokoju i szybko schowałam bilecik, który był dołączony do kwiatów. Usiadłam przy biurku i podziwiałam piękno róż. Oczywiście nie mogło być inaczej. Weronika przyszła i widziałam że już od progu ją zamurowało na widok kwiatów.
-cieszę się na myśl o studiach.. -przedrzeźniała mnie- wiedziałam że coś kręcisz!
-oj tam od razu kręcisz. Stwierdziłam że i tak przyjdziesz do pokoju więc po co mam ci psuć niespodziankę?- udobruchałam ją.
-są cudne! Na pewno od Patryka!
-tak, od niego. Życzył mi powodzenia na studiach..
-fajnie, ale z niego romantyk. Widać na kilometr że wpadł po uszy. A ty nie wierzyłaś mi jak ci wtedy w klubie mówiłam ze wpadłaś mu w oko.
-tak nie wierzyłam, bo nie chciałam wierzyć. Moje myśli krążyły wokół Filipa.- naszą dyskusję przerwał dzwonek w telefonie.-to on.
-o rany. Już wychodzę. Miłej rozmowy.
Odebrałam dopiero kiedy wyszła.
-tak, słucham.
-cześć piękna, jak ci minął dzień?
-witaj, mi całkiem nieźle. Twoje kwiaty poprawiają mi humor za każdym razem jak na nie spojrzę.
-cieszę się, że sprawiłem  ci przyjemność. Stresujesz się jutrzejszym dniem?
- tylko trochę.
-będzie dobrze, zobaczysz. Na pewno świetnie dasz sobie radę.
-dzięki. A jak twoje spotkanie?
-a no wiesz... jak to spotkania biznesowe. Nudne wykłady i tyle.
- na jaki temat?
-..... modeling i tym podobne- odpowiedział dopiero po chwili zastanowienia.
-no tak, czego może dotyczyć spotkanie biznesowe w przypadku fotografa.
-dobra, ja kończę. Ty się wyśpij bo jutro przed 9:00 musisz być na uczelni.- te słowa wzbudziły moją czujność
- czekaj, chwila. Skąd wiesz o której mam być na uczelni?!!
- w czasach Internetu wszystko można znaleźć. Wszedłem na stronę uczelni i tak wyczytałem. Dobra, uciekaj odpocząć. Miłego wieczoru.
-dzięki, tobie również miłego wieczoru. Pa.

Po zakończeniu połączenia poszłam jeszcze na chwilę do salonu. Obejrzałyśmy w telewizji jakiś film i oczywiście nie obyło się bez wypytywania o rozmowę. Powiedziałam jej tylko tyle że pytał czy podobały mi się kwiaty i ponownie życzył powodzenia. Na szczęście taka dawka informacji była dla niej wystarczająca. Kiedy film się skończył rozeszłyśmy się do swoich pokoi.


sobota, 28 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ.7

Rano obudziłam się wypoczęta i w dobrym nastroju. Dawno się tak nie czułam.. Wczorajszy dzień podniósł mnie na duchu, chyba rzeczywiście potrzebowałam trochę cukru- zaśmiałam się w myślach na wspomnienie słów Patryka. Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę że zostało zaledwie 10 dni września.. Niebawem zaczną mi się studia i nie będę mieć czasu na budowanie jakichś romansów. Psychologia to wymagający kierunek i muszę się postarać aby ukończyć go z dobrym wynikiem. Trochę zrobiło mi się smutno na myśl, że będę musiała ograniczyć, albo nawet zerwać kontakt z Patrykiem.. aż dziwne że jeszcze nie napisał sms-a. Aby zakończyć falę rozmyślań wstałam z łóżka, ubrałam się i otworzyłam drzwi. Na przeciwko mojego pokoju była pracownia cioci. Siedziała właśnie przy maszynie do szycia i szyła jakąś kolorową kreację.
-dzień dobry ciociu. Co szyjesz?
-dzień dobry. Szyję sukienkę na zamówienie. Kwiaty to teraz hit sezonu. Klientka ma jakąś większą uroczystość i chciała coś szytego na miarę. Przyszła z polecenia mojej starej znajomej.
- na pewno będzie piękna
-zobaczymy. Idź zjedz śniadanie
- właśnie szłam do kuchni. Gdzie Weronika?
-wezwali ją do banku. Jakaś pracownica się rozchorowała i potrzebowali kogoś na zastępstwo. Wróci ok 17:00
-aha, rozumiem. Idę coś zjeść.- cieszyłam się że do późnego popołudnia mam spokój.
Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki owsiane z mlekiem i owocami. Włączyłam telefon i zalogowałam się na Facebooka. Wyświetliło mi się powiadomienie w zakładce "zaproszenia do znajomych", otworzyłam i... zamurowało mnie. To był ON!! Patryk Górski, tak się nazywa. Ale SKĄD DO DIABŁA WIEDZIAŁ JAK SIĘ NAZYWAM JA???!!!!!! Przecież nie przedstawiłam mu się z nazwiska. W mojej głowie zaczęła się burza mózgów, ciągle zadawałam sobie pytanie "skąd??". Czułam że muszę to z nim wyjaśnić. Już po chwili nadarzyła się ku temu okazja. Dostałam sms-a:

"Dzień dobry słońce. Miłego dnia".

Przez chwilę miałam wrażenie, że mnie obserwuje, ale w końcu zebrałam się i odpisałam.

"Dzień dobry, mam pytanie. Skąd wiesz jak się nazywam?!"

"No cóż... w sumie nie musiałem długo szukać. Wpisałem w opcjach wyszukiwania twoje imię i miejsce zamieszkania. Wyświetliły mi się 3 profile, sprawdziłem każdy i na jednym z nich były twoje zdjęcia. Ot cała tajemnica ;) jeszcze jakieś pytania?

Ps. Wcześnie wstałaś"
Przyznam, że moja ciekawość została zaspokojona.

"Dziękuję za odpowiedź. Póki co nie mam więcej pytań. Wcześnie? Jest godzina 8:00.  Ile można spać?"

"Hmm.. czyli do śpiochów nie należysz. Jakie plany na dziś?"

"Nie mam planów. Pewnie będę się nastawiać mentalnie, na zbliżający się pierwszy rok  studiów."

"Dasz sobie radę. Skoro nie masz większych planów to może spotkanie?"

Przez chwilę zastanawiałam się nad tą propozycją. Z jednej strony chciałabym go zobaczyć a z drugiej odnoszę wrażenie, że to wszystko za szybko się toczy... Mimo wątpliwości zgodziłam się na jego propozycję.

"Dobrze, możemy się spotkać. Ale chciałabym wrócić przed 17:00 aby uniknąć wywiadu ze strony Weroniki"

"Ha ha :D nie ma problemu. To o której ci pasuje?"

"14:30?"

"Super, przyjadę po ciebie. Do zobaczenia."

Uśmiechnęłam się na myśl o tym spotkaniu. Dobrze czułam się w jego obecności, byłam spokojniejsza i poprawiał mi się humor. Dzień jakoś zadziwiająco szybko zleciał, do godziny 11. krzątałam się bez celu po domu. Później postanowiłam wyręczyć ciocię w przygotowaniu obiadu. Zrobiłam zapiekankę ziemniaczaną z kurczakiem. Kiedy już skończyłam była godzina 13:20, więc uznałam że pora się zbierać. W pokoju przebrałam  się i zrobiłam make-up. Włosy rozpuściłam. Ledwie skończyłam się szykować i usłyszałam klakson. Ciocia była w swojej sypialni.
- ciociu wychodzę
-dobrze słońce
-wrócę ok 17
Kiedy wyszłam przed dom on wysiadł z samochodu.
-witaj- przywitał się i znów obdarzył pocałunkiem
-cześć- zarumieniłam się
- wybacz te buziaki. Nie mogłem się powstrzymać.
-jasne, jedziemy?
-tak, proszę.- otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść.
-dokąd mnie zabierasz?
-zobaczysz- odparł tajemniczo
- ok, lubię niespodzianki
Miejsce w które mnie zabrał było 30 minut drogi od domu. Było tam dużo drzew oraz liczne popiersia
-co to za miejsce?
-park Jordana, podoba Ci się?
- tak, jest śliczny. Musi tu być pięknie jesienią kiedy liście mienią się kolorami...
-proszę, proszę.. Pani romantyczka- podsumował.
-Może troszkę. -Odpowiedziałam a on w tym momencie wziął mnie za rękę. Popatrzyłam na niego zszokowana ale, sama sobie się dziwiąc, nie wyrwałam dłoni z jego uścisku.
Przeszliśmy alejkami cały park trzymając się za ręce jak para nastolatków. Niestety czas znowu za szybko upłynął.. zanim się zorientowałam była już 16:15.
- kurcze, wracamy. Chcę uniknąć wywiadu a Weronika wraca o 17.
-dobrze, spokojnie. Na pewno zdążymy przed nią- uspokoił mnie.
Miał rację. O 16:50 byliśmy z powrotem. Zdążyłam się przebrać i zmyć makijaż zanim wróciła, więc nie domyśliła się że gdziekolwiek byłam.
-cześć, jak ci minął dzień?- przyszła się przywitać
- hej, mi w porządku, przygotowuję się mentalnie i psychicznie na zbliżający się rok akademicki.
-daj spokój, kto jak kto ale ty dasz sobie radę. Zawsze byłaś wzorową uczennicą, kujonie ty- kpiła sobie ze mnie
-bardzo śmieszne. Ty to potrafisz pocieszyć człowieka.
-a jak tam? Pan ciacho się odzywał dzisiaj?- zaczęło się wypytywanie.
-a no wiesz, napisał "dzień dobry" i w sumie na tym się skończyło bo później miał zlecenie w studiu fotograficznym.- skłamałam.
-aha, no dobre i "dzień dobry"- skwitowała.
Uff.. obyło się bez drążenia tematu
-a co tam w pracy? Czemu Cię wezwali?
- szkoda gadać, jedna z pracownic złamała nogę i szukali kogoś na zastępstwo. No i padło na mnie.
-i co? Było jakoś znośnie?
-tak, cały dzień przed monitorem komputera, potwierdzenia realizacji przelewów itp.
-to chyba fajnie że nic tylko klikasz na kompie i gotowe? Nie narobisz się fizycznie.
-tak, to fakt. Do kamieniołomów to ja się nie nadaję- zaśmiała się a ja razem z nią.- widzę że wraca ci poczucie humoru. Fajnie bo żal było patrzeć jak ciągle płaczesz.
-tak, to prawda. Już jest lepiej.
-czyżby zasługa Patryka??
-po części tak.
Uśmiechnęła się i skomentowała
-mówiłam że wszystko się ułoży i zakochasz się.
-przestań, gadasz głupoty. Nie zakochałam się. To tylko znajomy
-taaa.. jasne, a święty Mikołaj mieszka w Laponii i przynosi prezenty. Kogo ty chcesz oszukać?! Na samą myśl o nim się uśmiechasz. Może czas zamknąć rozdział pod tytułem "Filip" i dać szansę nowemu uczuciu?
-nie wiem... strasznie się boję zaufać...
-ej no, nie smuć się. Próbuję ci tylko powiedzieć że na jednym facecie świat się nie kończy..

W milczeniu analizowałam każde jej słowo. Może miała rację? Już ponad miesiąc od rozstania. Ile można płakać?
-proszę, rozchmurz się.
- ok masz trochę racji. Ale potrzebuję jeszcze chwilę na zastanowienie się.
-dobrze. Wiesz że chcę twojego szczęścia.
-wiem, dziękuję.
-dobra, daję ci już spokój. Jakby co to jestem w pokoju obok.
-ok, będę mieć to na uwadze.- obdarzyłam ją uśmiechem.- już późno, trzeba się przebrać i iść spać.
-w takim razie dobranoc.
-dobrej nocy.
Wyszła z pokoju a ja w końcu mogłam oddać się rozmyślaniom. Odtwarzałam w głowie każdą dzisiejszą chwilę. Mało brakowało a usnęłabym, ale przypomniałam sobie że mam do zrobienia jeszcze jedną rzecz... Wstałam z łóżka, wzięłam zdjęcie na którym byłam z Filipem i schowałam głęboko w torbie z którą tu przyjechałam. Torbę wrzuciłam do szafy i postanowiłam pójść za radą Weroniki. Zdecydowałam zamknąć ten rozdział w swoim życiu.

piątek, 27 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ.6

Zaraz po tym jak jego samochód zniknął za pierwszym zakrętem, obróciłam się w stronę domu. Zobaczyłam Weronikę i już wiedziałam co mnie czeka. No cóż, trzeba stawić czoła lawinie pytań ze strony mojej kuzynki...
-mówiłaś, że nie zgodziłaś się na spotkanie- popatrzyła na mnie z wyrzutem.
-bo tak było. Ale po kłótni z tobą potrzebowałam odetchnąć, więc napisałam do niego i spotkaliśmy się.
-Kurde, ale się wozi samochodem. I jak było? Opowiadaj.- jej podniecenie i ciekawość wzrastały z każdą chwilą.
- pojechaliśmy do kawiarni. Porozmawialiśmy, ogólnie było miło.
-aleś ty wylewna- powiedziała poirytowana małą dawką informacji.
-nie ma co opowiadać. Ty oczekujesz jakiejś sensacji po pierwszym spotkaniu a to była zwykła rozmowa przy kawie- Wzruszyłam ramionami.
-yhym.. zwykła rozmowa mówisz? A spotkanie zakończyło się całusem. Mówiłam ci że nie jesteś mu obojętna. Dobrze, bo może w końcu wybijesz sobie tego palanta z głowy....
- dobra, wystarczy tego przesłuchania- przerwałam jej w środku zdania bo już zaczęła się nakręcać. Wzięła głęboki oddech i dała mi spokój.
Idąc do pokoju minęłam na schodach wujka.
-cześć Angela
-dobry wieczór wujku.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-odpoczęłaś trochę?
-tak, właśnie idę pod prysznic i zaraz zejdę na kolację.
Kiedy zostałam już sama, nie mogłam przestać się uśmiechać. Cały czas miałam w głowie każde słowo Patryka. Każdy gest i... ten pocałunek... wstydziłam się przyznać przed samą sobą, ale sprawił mi on przyjemność. I do tego ton głosu jakim wypowiedział ostatnie słowa... przerwałam  rozmyślania i poszłam pod prysznic. Po wyjściu łazienki przebrałam się w koszulę nocną i zeszłam na kolację. Weronika cały czas obserwowała mnie ukradkiem. Widać było że czuje niedosyt informacji, ale postanowiłam utrzymać ją w niewiedzy.
- dziękuję za kolację- powiedziałam kiedy skończyłam jeść- uciekam na łóżko. Dobrej nocy
-dobranoc kochanie- powiedziała ciocia
Weszłam do pokoju, wzięłam z biurka telefon i położyłam sie. Zauważyłam że mruga w nim mała lampka. Odblokowałam go i zobaczyłam wiadomość... SMS od Pana przystojniaka:
"Jeszcze raz dziękuję że zgodziłaś się na spotkanie. Dawno nie spędziłem tak miło popołudnia. Dobrej nocy piękna."
Uśmiechnęłam się po przeczytaniu tej wiadomości i odpisałam:
"Dla mnie również był to mile spędzony czas. Cieszę się że zdecydowałam się na to spotkanie"

"Czyli rozumiem że mogę liczyć na powtórkę?"

"Może.... uciekam spać. Dobranoc"
Postanowiłam pozostawić go w niepewności.

"Dobranoc słońce :* "

Poraz pierwszym od miesięcy szłam spać tak zadowolona i spokojna.

czwartek, 26 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 5

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Już po chwili telefon zawibrował i wyświetliła mi się wiadomość od Patryka:
"Szybko zmieniłaś zdanie. Pamiętaj, nic na siłę"
Bardzo imponowało mi to, że w przeciwieństwie do Weroniki nie naciskał na mnie.
"No cóż.. jestem kobietą a kobieta zmienną jest ;)"
Odpisałam nieco żartobliwie.

"Zauważyłem, ale cieszę się że choć trochę poprawił Ci się humor. Naprawdę nie chcę Cię do niczego zmuszać"

"Nie zmuszasz. Lubię twoje towarzystwo. To jak? Propozycja aktualna czy straciłeś zainteresowanie?"

"Jak najbardziej aktualna. Dziś o 16? Pod klubem? Zgarnę cię samochodem i zabiorę do  kawiarni. Co ty na to?"

Popatrzyłam na zegarek, była 15:10. Nie wyrobię się. Musiałam negocjować.

"16:30?"

"Super! Jesteśmy umówieni, już nie mogę się doczekać kiedy Cię zobaczę :) "

"Uciekam, do zobaczenia :)"

Odłożyłam telefon i zaczęłam się zastanawiać co na siebie wrzucić. Spojrzałam za okno, pogoda była piękna. Ani jednej chmurki. zdecydowałam się ubrać krótkie spodenki i swoją ulubioną bluzkę hiszpankę. Zrobiłam delikatny makijaż, nie był on taki profesjonalny jak ten wykonany przez Weronikę ale lepszy taki kamuflaż niż żaden. Popatrzyłam na zegarek. Wybiła 16:00. Mam pół godziny, włożyłam baleriny, telefon wrzuciłam do małej torebki i zeszłam na dół. W kuchni była ciocia Sara.
-ciociu, wychodzę- uprzedziłam.
-dobrze, w razie czego dzwoń.
-ok, pa.
Dojście pod klub zajęło mi 15 minut. Niespełna 5 minut później podjechało grafitowe audi A6, szyba od strony pasażera uchyliła się i zobaczyłam jego.. wyglądał bosko. Włosy lekko zmierzwione, koszulka polo pasowans do jeansów które miał na sobie.
- witaj piękna- wyrwał mnie z zamyślenia- jedziemy?
-cześć, już wsiadam.- odpowiedziałam nieco oszołomiona- dokąd mnie zabierasz?
-na kawę. Znam bardzo fajną kawiarnię blisko rynku.
- ok.
Po 10. minutach jazdy byliśmy na miejscu. Nad wejściem było napisane "caffe house". W środku okazało się być bardzo przytulnie. Wnętrze wykończone było drewnem a okrągłe stoliki przykryte były obrusami obszytymi w kwieciste wzory, kojarzące się ze spódnicą krakowianki. Na każdym z nich stał mały flakonik ze świeżymi goździkami. Kiedy ja nie mogłam się napatrzeć na to co mnie otaczało, on odsunął jedno z krzeseł i powiedział:
-proszę, usiądź.
- dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego. Nikt nigdy nie był wobec mnie taki szarmancki.
- czego się napijesz?- zapytał podając mi menu.
- cafe late proszę
- jakieś ciasto?
- nie, dziękuję.
Podeszła do nas kelnerka z notesem i długopisem w ręku.
-co podać?- zapytała z uśmiechem
- raz cafe late, raz czarną i 2 kawałki sernika.
- dziękuję, za chwileczkę przyniosę.
Zmierzyłam go wzrokiem.
-no co? Przyda ci się trochę cukru. Poprawi ci się humor- usprawiedliwiał się. - powiedz mi coś o sobie?
-nie jestem szczególnie interesującą osobą. Wychowałam się w Sopocie, skończyłam liceum i postanowiłam iść na studia.
- nie jesteś zbyt wylewna. Dlaczego psychologia i dlaczego Kraków? Przecież to kawał drogi od Sopotu
- zawsze podobał mi się ten kierunek. Chcę robić coś co pozwoli mi pomagać innym. A dlaczego Kraków? Tak jak wspominałam, mam tu rodzinę. Zapewnili mi dach nad głową więc nie musiałam martwić się o akademik..
- miło z ich strony.
- dziwnie się zachowujesz.- zauważyłam że jest spięty.
- ja? Dlaczego?
- mam wrażenie że trochę ci nie na rękę kierunek który wybrałam.
- ależ skąd. Po prostu dawno nie spotkałem tak ambitnej i dobrej osoby.
W tym momencie naszą rozmowę przerwała kelnerka.
-państwa zamówienie.
-dziękuję- odpowiedział jej z uśmiechem i zostawiła nas samych.
Proszę, twoja kawa i ciasto- przysunął w moją stronę talerzyk i szklankę.
- a ty czym się zajmujesz oprócz fotografowania?-zapytałam
- w sumie to niczym szczególnym. Moja praca kręci się wokół zdjęć. Kolega ma studio modelingu. Robię zdjęcia jego modelom i modelkom.- powiedział jakby nie do końca pewien tego co mówi.
-czyli możnaby powiedzieć że styczność z pięknymi kobietami masz na codzień?
-o tak. I z mężczyznami też- zażartował a ja się zaśmiałam.- masz piękny uśmiech..
- przestań prawić mi komplementy- czułam że oblewam się rumieńcem
-dlaczego nie lubisz komplementów?
-nie przywykłam.
-a powinnaś. Jesteś piękna i będę to powtarzać tak długo aż sama w to uwierzysz.
-dziękuję.
-posmutniałaś, powiedziałem coś nie tak?
-nie, po prostu to rozstanie pozbawiło mnie poczucia własnej wartości.. a ty jesteś taki miły..
-nie przejmuj się. Pomogę Ci uwierzyć w siebie.- wyciągnął rękę w moją stronę i pogłaskał po policzku. Ciepło jego dłoni sprawiło że poczułam miły dreszcz. Emanował od niego spokój którego ostatnio tak potrzebowałam. Po chwili jednak ocknęłam się i zapytałam
-która godzina?
Popatrzył na zegarek
- dochodzi 19.
-cholera, muszę wracać.
- dobrze, odwiozę Cię. Tylko zapłacę rachunek
-ile płacę?
-42 złote
-proszę. Reszty nie trzeba-podał kasjerce banknot 50-złotowy i ruszyliśmy do wyjścia.
15 minut później byliśmy już pod domem mojego wujostwa. Pech chciał że Weronika siedziała na ławce i widziała jak podjechaliśmy. Patryk wysiadł z auta, otworzył drzwi od mojej strony i pomógł mi wysiąść podając rękę.
- miło było spędzić z Tobą to popołudnie. Liczę na powtórkę.
- mi również miło minął czas. Dobranoc- powiedziałam na pożegnanie.
- dobranoc- odpowiedział i złożył delikatny pocałunek na moim policzku- śpij słodko.
Po tych słowach wsiadł do auta i odjechał. Stałam tak jeszcze przez chwilę ciągle czując na policzku jego pocałunek.

środa, 25 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ. 4

Imprezę odsypiałam prawie do południa. Mimo że byłam okropnie zmęczona to dawno nie miałam tak dobrego nastroju. Leżałam jeszcze przez chwilę i rozmyślałam o zdarzeniach z minionej nocy. Z jednej strony świetnie się bawiłam, a z drugiej gdzieś w podświadomości jakiś głos ciągle mi przypominał że dopiero co rozstałam się z Filipem. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms-a.
Patryk:
"Hej piękna, wyspałaś się? Jak się czujesz?".

Chwilę się zastanowiłam i odpisałam:
"Dzień dobry. Tak, wyspałam się. Czuję się nie najgorzej, tylko głowa mnie trochę boli. Chyba przesadziłam z piwem :/"

Patryk:
"Alkohol ci nie służy. Mogę zadzwonić?"

Odpisałam mu;
"Tak, możesz"
Nie minęły 2 minuty i usłyszałam jak dzwoni telefon.
- słucham- odebrałam połączenie
- cześć Angela, masz chwilkę żeby porozmawiać?
-chwilkę mam. A na jaki temat?
-Bardzo miło wspominam minioną noc. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Oczarowałaś mnie do tego stopnia, że odgrywałaś główną rolę w każdym moim śnie- powiedział.
-o Boże, Werka miała rację- powiedziałam pół głosem.
-słucham?
-nie, nie. Nic, tak tylko mówię sama do siebie- szybko ugryzłam się w język.
- wiem że to głupie, ale muszę zapytać. Zechciałabyś się ze mną spotkać? Na kawie, w spokojniejszym i mniej hałaśliwym miejscu?
-jaa.... wiesz, nie wiem...
- proszę, nie odmawiaj mi
- Patryk, ja póki co nie jestem w stanie chodzić na jakiekolwiek randki. No bo...
- o co chodzi?
- niedawno rozstałam się z chłopakiem. To znaczy on mnie zostawił, po 3. latach razem. Jeszcze nie doszłam do siebie i wiesz...
- ok, rozumiem. Nie mów nic więcej. Nie będę naciskał. Spotkamy się jak dojdziesz do siebie. O ile oczywiście bedziesz chciała.
-przepraszam..- wybąkałam do słuchawki
-za co głuptasie????
- za rozczarowanie. Jesteś naprawdę w porządku, ale ja potrzebuję czasu.
- nie przejmuj się. To normalne że czujesz się zraniona i że ciężko ci zaufać mężczyznom. - powiedział a w jego głosie słychać było troskę i ogromną wyrozumiałość. Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.- Angelika, nie będę Cię już męczył. Napisz sms-a jak będziesz chciała pogadać.
- ok, dziękuję.
- a właśnie, na kaca dobrze jest pić dużo wody- zażartował- miłego dnia.
- dziękuję za radę. Tobie również życzę miłego dnia.- po tych słowach rozłączył się a w słuchawce pozostał tylko dźwięk zakończonego połączenia.
Zaledwie odłożyłam telefon a Weronika już była u mnie w pokoju.
- dzwonił! Co Ci mówił? Proponował spotkanie? Zgodziłaś się?? No mów!- nie mogła powstrzymać ekscytacji.
- uspokój się. TAK dzwonił, TAK proponował spotkanie, NIE... nie zgodziłam sie...
-cooo???????- w jej głosie słychać było niedowierzanie i już wiedziałam, że zaraz dostanę reprymendę za głupotę- czyś ty do reszty zgłupiała?!!! Takie ciacho proponuje ci randkę a ty mówisz NIE??!!
- daj mi spokój ok?!!! Nie jestem gotowa na nowy związek! Dopiero co zostawił mnie chłopak, który był moim całym światem! Myślisz że to takie proste, pozbierać się po czymś takim?!!- wzburzyłam się i do oczu napłynęły mi łzy.
- Angela, przepraszam. Nie powinnam była tego mówić- chciała mnie objąć ale odepchnęłam jej rękę.
- zostaw mnie samą....- wyszeptałam i utkwiłam spojrzenie w widoku który malował się za oknem.
-przepraszam, już sobie idę.- wyszła po cichu zamykając za sobą drzwi.
Nie wytrzymałam, ta wymiana zdań wywołała falę płaczu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-odejdź!- powiedziałam myśląc że to Weronika się dobija.
-Angelika, kotku.. Mogę wejść?- usłyszałam głos cioci.
-tak. Przepraszam, myślałam że to Weronika.
Drzwi się otworzyły i ciocia przez chwilę stała w progu zanim weszła. Po chwili jednak zamknęła je za sobą i usiadła obok mnie.
-Słyszałam twoją kłótnię z Weroniką.- powiedziała nieco zakłopotana.
-przepraszam, nie powinnam była tak krzyczeć.
-Nie, nie. Nie przepraszaj. Przyszłam tylko powiedzieć żebyś była dla niej wyrozumiała. Znasz ją i wiesz że na ogół decyzje które podejmuje są spontaniczne i nawet nie zastanawia się nad tym co mówi i robi.
-tak, wiem. Ale mogłaby spróbować mnie zrozumieć. Ja naprawdę potrzebuję czasu..
- wiem kochanie. Porozmawiam z nią. Powiem jej, żeby Ci trochę odpuściła.- to powiedziawszy przytuliła mnie.
-dziękuję ciociu..- odpowiedziałam, byłam jej ogromnie wdzięczna za wyrozumiałość, dobre serce i wsparcie jakie mi okazała.
- chcesz pobyć sama?
- tak... muszę przemyśleć kilka spraw.
-dobrze, w takim razie ide. Jakbyś czegoś potrzebowała to przyjdź. Zjesz obiad na dole czy przynieść ci do pokoju?
-przyjdę do jadalni.
-dobrze, zawołam Cię jak będzie gotowy.
Wyszła a ja zaczęłam jeszcze raz analizować to co się wydarzyło. Rozstanie, wczorajszą noc, rozmowę z Patrykiem, kłótnię z Weroniką. Rozpatrywałam wszystkie za i przeciw odnośnie spotkania z panem przystojniakiem. Po dłuższej chwili zastanowienia nie zmieniłam zdania. Póki co nie jestem gotowa na jakiekolwiek spotkania z mężczyznami.
-Angelika!! Obiad!!- zawołała ciocia
- już idę!- wstałam i zeszłam na dół- smacznego.- powiedziałam wszystkim siedzącym przy stole.
Na talerzu zobaczyłam spaghetti. Jest to jedno z moich ulubionych dań więc zjadłam wszystko ze smakiem.
-było pyszne. Dziękuję.- powiedziałam
-cieszę się że ci smakowało- uśmiechnęła się ciocia.
-usiądę przed domem- oznajmiłam wstając od stołu.
Zdążyłam zauważyć że ciocia wymieniła się z Weroniką spojrzeniami. Usiadłam na ławce przed domem i po chwili przyszła moja kuzynka.
-Przepraszam... wiem że moim słabym punktem jest to że najpierw robię a później myślę. Nie chciałam cię zranić. Wybaczysz mi?- zapytała skruszona.
-wybaczę. Ale proszę odpuść mi trochę. Ja naprawdę nie pozbierałam się jeszcze po rozstaniu a ty już chcesz mnie swatać.
-wiem. Zrozumiałam swoje głupie zachowanie.. zgoda?
-zgoda.- nie umiałam się na nią złościć.
- idę do domu. Jak będziesz chciała pogadać to daj znać.
-dam na pewno.- odpowiedziałam i poszła do domu.
Zostałam sama na ławce. Sama ze swoimi myślami i wtedy, nie wiem co mnie do tego skłoniło, wyciągnęłam telefon i napisałam do Patryka:
"Gdzie? Kiedy? O której?"

STUDENCKA LOVE CZ.3

Minęły 3 tygodnie od mojego przyjazdu do Krakowa. Trochę ochłonęłam, już nie płaczę na każde wspomnienie o Nim. Jednak ból po rozstaniu jeszcze nie minął, moje uczucie do Filipa nie minęło. Zbliżający się rok szkolny odwraca moje myśli od bolesnych doświadczeń. Dziś sobota, Weronika na pewno już mi ją zaplanowała, przywykłam do jej pomysłów i w sumie to już nawet się nie opieram. Po prostu ubieram się i wychodzę z nią, dla świętego spokoju. Długo nie musiałam czekać. Ledwo wyszłam przed dom zaczerpnąć powietrza i już była obok.
-Angela, co powiesz na wypad do klubu dziś wieczorem?- zapytała podekscytowana.
-Po co pytasz? Przecież wiesz że pójdę- odparłam bez entuzjazmu
- Ej no, daj spokój. Zabawimy się trochę, potańczymy, wypijemy pare piw, może kogoś poznasz i w końcu zapomnisz o tym kretynie- ostatnie słowa wypowiedziała z poirytowaniem.
- No przecież mówię, że pójdę- westchnęłam i w myślach prosiłam Boga żeby dała mi spokój.
-super! Zobaczysz, będzie fajnie- nakręcała się coraz bardziej- pomogę Ci się ogarnąć, zrobię makijaż, uczeszę, będziesz wygladać jak królowa- ciągnęła swój monolog
- Dobrze, już dobrze. Daj mi odetchnąć do wieczora ok?
-Jasne! Lecę powiedzieć mamie że wieczorem wychodzimy.- powiedziała i po chwili już jej nie było.
Impreza to ostatnia rzecz na jaką miałabym ochotę, ale wiem że i tak jej nie przegadam, to po co się opierać? Poza tym za niedługo zacznie się rok akademicki, będę mieć na głowie naukę więc da mi trochę spokoju. Może rzeczywiście przyda mi się trochę rozrywki zanim utonę w książkach? Dzień szybko zleciał. Dochodziła godzina 18:00 kiedy moja kuzynka wparowała do mojego pokoju.
- siadaj- nakazała wskazując na krzesło- zajmiemy się twoim makijażem.
-Mam się bać?- zażartowałam
- spokojnie, już kilka osób malowałam. Nie będziesz narzekać.
Rzeczywiście, po 40 minutach pracy dała mi do ręki lustro i zaniemówiłam.
-Wow! Gdzie się tego nauczyłaś???- makijaż był przepiękny, klasyczne smokey eye dodało mi odwagi i ukryło siedzące we mnie uczucia.
- Gdzie? Przeszłam "szkolenie" z Youtube- powiedziała żartując.
- Aha. Chyba też muszę się tak przeszkolić. Wygladam świetnie. Dziękuję.
-Nie ma sprawy, jutro prześlę Ci link do fajnego filmu instruktażowego. Dobra, dawaj włosy.- powiedziała i wyzwoliła je z kucyka.- masz piękne kręcone włosy, zaraz coś tu wymyślimy.
Wzięła się do pracy i po 15. minutach podała mi lusterko. Znowu byłam mile zaskoczona.
-To też efekt SZKOLENIA z Youtube??- zapytałam nie kryjac podziwu. Po obu stronach głowy, przez skronie przechodziły warkocze francuskie, które z tyłu głowy schodziły się w jeden warkocz i opadły na pozostałe, rozpuszczone włosy które kręciły się w piękne loki.
- Nie, moja mama mnie tak czesała.- odpowiedziała dumna ze swojego dzieła.- dobra, co masz zamiar włożyć na siebie?
Pokazałam jej przygotowaną spódnicę i top odsłaniający brzuch.
- super, ubieraj i wychodzimy.
Było po 19. kiedy wyszłyśmy z domu. Klub znajdował się 15 minut drogi od domu, piechotą.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce i weszłyśmy do środka, oślepiły mnie błyski świateł. Głośna muzyka bębniła w uszach. Po chwili jednak oczy i uszy przyzwyczaiły się do panującego tam chaosu. Weronika, widząc moje zdezorientowanie, wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do pierwszego wolnego stolika.
-Poczekaj tutaj! Idę po coś do picia!- przekrzykiwała głośną muzykę a ja nie chcąc nadwyrężać strun głosowych tylko pokiwałam głową na zgodę.
Zniknęła w tłumie ludzi a ja siedząc zaczęłam rozglądać się dookoła. Wtedy podszedł do mnie mężczyzna, na oko 30 lat, wysoki brunet ubrany, wydawało mi się, zbyt elegancko jak na takie miejsce.
-Witaj, mogę usiąść? -zapytał a ja na dźwięk jego głosu zaniemówiłam, po chwili jednak ocknęłam się i odpowiedziałam
-tak, tak. Proszę.- wskazałam miejsce obok.
-jestem Patryk. A ty jak masz na imię?
-Angelika, ale znajomi mówią do mnie Agela.
- śliczne imię. Tak piękne jak ty
- dziękuję- odparłam speszona. W ostatnim czasie moja samoocena spadła do zera.
-zarumieniłaś się. Nie lubisz komplementów?- zapytał z nonszalanckim uśmiechem.
-Ja.... nie przywykłam- wybąkałam. W tej chwili podeszła do nas Werka, położyła piwa na stole i zmierzyła mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
- o, widzę że masz towarzystwo. Miło mi, jestem Weronika.
- ja Patryk- mężczyzna wstał i wymienili się uściskami dłoni.- mogę porwać na chwilę twoją koleżankę? Chciałbym z nią porozmawiać a tu jest trochę za głośno
Spojrzałam na kuzynkę błagalnym wzrokiem mówiącym "błagam, powiedz NIE".
-Jasne, ja pójdę potańczyć.
Po uzyskaniu zgody, wstał od stołu i wyciągnął do mnie rękę.
-Mogę prosić?- zapytał a ja podając mu swoją rękę wstałam i wyszliśmy z klubu. Dżentelmen w każdym calu, pomyślałam. Dopiero kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz i muzyka ucichła dopatrzyłam się w świetle ulicznych lamp jaki naprawdę jest przystojny. Idealne rysy twarzy, delikatny zarost i nienaganna sylwetka. Z zamyślenia wytrwały mnie jego słowa.
-jesteś stąd? Nigdy wcześniej Cię nie widziałem
- nie, przyjechałam z Sopotu na studia. Mieszkam u wujostwa a Weronika jest moją kuzynką.
- super, jaki kierunek wybrałaś?
- psychologia. -odrzekłam a on w tej chwili jakby zamarł. Po chwili jednak otrząsnął się i ciągnął rozmowę dalej.
- dobry kierunek. Od razu widać że ambitna z Ciebie osoba.
- dziękuję, jesteś bardzo miły. A ty czym się zajmujesz? -odbiłam piłkę i teraz ja zadawałam pytania
- ja jestem fotografem, tylko wiesz nie takim co ma jakieś wielkie studio. Pracuję na zamowienia.
- kreatywny zawód, aczkolwiek nie wyglądasz na fotografa - zeskanowałam go wzrokiem.
- naprawdę? Dlaczego tak uważasz? -zaśmiał się.
-po prostu. Wyglądasz na jakiegoś biznesmena albo... lekarza. Ale gdyby tak było to raczej byś nie zaglądał w takie miejsca jak to.
- pewnie masz rację.- odparł nieco poważnym tonem, jakby analizował każde wypowiedziane przeze mnie słowo.- masz chłopaka?
- nie. To znaczy, już nie.- zwiesiłam spojrzenie, że też musiał poruszyć ten temat.
-czyli mogę z tobą zatańczyć bez obawy że ktoś mnie pobije? - zażartował a ja mimo woli uśmiechnęłam się.
- myślę że tak, choć nie gwarantuję że Cię nie podepczę.
-więc chodźmy- wskazał na wejście i puścił mnie przodem.
Tańczyliśmy dłuższą chwilę zanim postanowiliśmy usiąść i napić się czegoś. Na stole czekało na mnie piwo, które wcześniej kupiła Weronika. Wypiłam pare łyków i kątem oka widziałam, że Patryk mnie obserwuje. Tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy do nas podszedł
- przeproszę was na chwilę, zaraz wracam.
Wyszedł a my popatrzylyśmy na siebie. Weronika szturchnęła mnie lokciem i powiedziała podekscytowana
-wpadłaś mu w oko. Nie odrywa od Ciebie wzroku.
- weź nie gadaj głupot. Pewnie szukał towarzystwa.
-tak, tak z pewnością. Weź przejrzyj na oczy, to szansa dla ciebie.
- szansa na co?
- na nową miłość. Najwyższy czas zapomnieć o Filipie.
- łatwo ci powiedzieć. Prosze, odpuść.
-jak chcesz, twoja strata.- to powiedziawszy dała mi spokój.
W tym samym momencie wrócił Pan przystojniak.
-już jestem, przepraszam że was zostawiłem.
- nic się nie stało- wtrąciła Weronika- ja idę na parkiet.
-może pójdziemy za jej przykładem?- zaproponował
-dobrze, chodźmy.
Wstałam i poszliśmy tańczyć. Tak nam minęła cała noc, aż do końca. Tańczyliśmy i rozmawialiśmy na zmianę. Nadszedł moment kiedy trzeba było się rozejść do swoich domów.
-dasz mi swój numer? Zadzwonię popołudniu- zaproponował.
Chwilę się wahałam ale koniec końców wymieniliśmy się numerami.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Studencka love cz. 2

Ze snu wyrwał mnie budzik. Była 7:00, zanim wstałam postanowiłam jeszcze trochę poleżeć. Po chwili do pokoju wpadła Weronika, cała podekscytowana i z uśmiechem na ustach.
-Cześć! Już nie śpisz?
-Hej, jak widać.- usiadłam przeciągając się.- a ty co się tak zerwałaś z łóżka?
- Angelika, co się dzieje?- zapytała i zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Nic. Nie rozumiem skąd pytanie.- próbowałam ją zbyć.
- Mnie nie oszukasz. W twoich oczach przelewa się smutek i ból. Powiedz proszę, co sie stało? - kurczę, dobra jest- pomyślałam i postanowiłam nie odpowiadać.
- Angela.. czy chodzi o Filipa? Milczenie oznacza potwierdzenie moich podejrzeń- powiedziała i objęła mnie, wtedy nie wytrzymałam i łzy same popłynęły
- zostawił mnie- szlochałam- powiedział że to co było między nami wypaliło się. Werka, ja go kocham! Nie potrafię myśleć o nikim innym.- wypłakiwałam się w jej ramię, ale tego potrzebowałam. Musiałam to z siebie wyrzucić bo rozpacz zalewała mnie od środka.
- Strasznie mi przykro. Wydawał się w porządku a tym czasem zachował się jak dupek - pocieszała mnie, nieco nieudolnie- nie martw się, jego strata. Jesteś świetną kobietą. Inteligentną, atrakcyjną, jeszcze będzie żałował że Cię zostawił!
Chciałam wierzyć w jej słowa, ale jakoś nie potrafiłam. Czułam się bezwartościowa, niechciana i niepotrzebna. Doceniałam jej wsparcie, ale byłam w takiej rozsypce że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- mylisz się. On mnie nie chce więc nie ma we mnie nic wyjątkowego.
- Boże, dziewczyno! Przestań gadać od rzeczy! Zobaczysz, wszystko się ułoży. Poznasz kogoś, zakochasz się i bedziesz szczęśliwa.
- dzięki Werka za wsparcie. Zawsze byłaś dla mnie jak siostra- powiedziałam i wymusiłam delikatny uśmiech
- głowa do góry! Będzie dobrze-powiedziała- uspokój się i ubierz. Zejdź za chwilę na śniadanie.
Otarłam łzy i tylko kiwnęłam głową w ramach odpowiedzi. Weronika wstała, popatrzyła na mnie i wyszła.
Minęło 20 minut zanim zeszłam do jadalni. Potrzebowałam chwili żeby dojść do siebie, ubrać się i zrobić delikatny makijaż. Ponieważ na zewnątrz temperatura sięgała 32 stopni, założyłam krótkie spodenki, niebieską bluzkę na ramiączkach i japonki. Kiedy podchodziłam do stołu ciocia powitała mnie ciepłym uśmiechem i życzliwym dzień dobry.
- chodź kochanie, napijesz się soku czy herbaty?
- herbatę proszę.
Na talerzu były kanapki. Widać że zrobione z sercem. Zjadłam 3 z nich, wypiłam herbatę i podziękowałam.
- mamo, możemy wyjść na miasto? Zabiorę Angelikę na spacer, porozmawiamy, trochę się rozerwiemy...
- oczywiście. Są wakacje, czemu macie siedzieć w domu?- powiedziała z uśmiechem a ja zmierzyłam Weronikę wzrokiem. Wcale nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.- tylko wróćcie na obiad
- ok, nie ma sprawy. Kocham Cię mamo- wstała i ucałowała ciocię w policzek.- idę umyć zęby i wychodzimy.- wstała i poszła do łazienki.
-dziękuję za pyszne śniadanie- uśmiechnęłam się, po czym poszłam za przykładem Weroniki.
- bawcie się dobrze
- dziękuję.
W łazience powiedziałam Weronice, że nie mam ochoty nigdzie wychodzić, ale nie dała się zbyć.
- nie będziesz siedzieć cały czas w pokoju bo się jakiejś choroby nabawisz!- tłumaczyła
- no dobrze- zgodziłam się dla świętego spokoju.
- super, chodźmy. -Wzięła mnie za rękę i wyprowadziła z domu jak małe dziecko.
Chodziłyśmy po centrum Krakowa bez celu i rozmawiałyśmy. W sumie to nie było źle. Oderwałam trochę myśli od ostatnich wydarzeń. Wróciłyśmy do domu na obiad, jak prosiła ciocia. Po obiedzie poszłam do pokoju, usiadłam na łóżku i postanowiłam sprawdzić co nowego na Facebooku. To był błąd. Nie mogłam trafić gorzej. Jako pierwszy post wyświetliło mi się zdjęcie Filipa. Stał na molo z jakąś dziewczyną, obejmował ją a na jej ustach składał delikatny pocałunek. Dziewczyna była ładna. Szatynka z włosami po pas, szczupła i zgrabna. Ubrana w mini i koronkową bluzkę. Nie mogłam znieść tego widoku, położyłam się na łóżku i zalałam się łzami. Serce rozsypało mi się na 1000 kawałków. Płakałam tak długo, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam z telefonem w ręku.

poniedziałek, 9 lipca 2018

STUDENCKA LOVE CZ.1

1.
Był słoneczny, sierpniowy poranek kiedy przyjechałam do Krakowa, aby rozpocząć studia.
Na ten okres postanowiłam zamieszkać u wujostwa. Ciocia Sara to siostra mojej mamy. Jest wspaniałą osobą, dobrą i pomocną. Pracuje w domu, szyjąc na zamówienie śliczne suknie. Wujek Kamil zaś jest stolarzem, ma swoją firmę zajmującą się produkcją mebli. Mieszka z nimi też ich córka, moja kuzynka- Weronika. Jesteśmy w tym samym wieku, też ma 20 lat, ale ona zakończyła naukę na poziomie technikum ekonomicznego. Obecnie pracuje na stażu w jakimś banku. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzyła ciocia.
- Angelika, kochanie! Jak ja dawno Cię nie widziałam! Ale ty się zmieniłaś. Ślicznie wygladasz!-uścisnęła mnie na powitanie.
-Dziękuję ciociu, ty też świetnie się trzymasz.- powiedziałam i wcale nie było to kłamstwem. Mimo że miała 43 lata wygladała jakby była siostrą Weroniki a nie jej mamą. Miała na sobie miętową, koronkową bluzkę z krótkim rękawem i szare rybaczki. Jej piękne blond włosy otulały ramiona.
-Wejdź do środka. Napijesz się czegoś? Na pewno jesteś zmęczona, przygotowałam dla Ciebie pokój.- mówiła bez końca, a ja nie mogłam przestać podziwiać ich pięknego salonu. Był ogromny i jasny z drzwiami tarasowymi na południe. Skórzana kanapa i kwiaty dodawały wnetrzu elegancji.
-Dziekuję. Poproszę wodę.
Ciocia poszła do kuchni a ja rozgościłam się na kanapie, która zapewne była dziełem wujka.
- Proszę, twoja woda.
- Dziękuję. Gdzie reszta domowników?- zapytałam bo w domu panowała cisza.
- Wujek w pracy a Weronika wyszła z koleżanką do kina. Niedługo powinni wrócić. Opowiedz co u Ciebie? Jaki kierunek studiów wybrałaś?
- Psychologię. Chciałabym pomagać ludziom po przejściach.
- Wspaniały kierunek, nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć Ci powodzenia- uśmiechnęła się.
- Dziękuję- odwzajemniłam uśmiech- pójdę się przebrać i trochę odpocząć.
- Dobrze, odpocznij a jak Weronika i wujek wrócą do domu to zjemy kolację.
Moja sypialnia była na piętrze, jeszcze było czuć świeżą farbę na ścianach. W pokoju znajdowało się łóżko, duża szafa i oczywiście biurko.- ciasny ale własny- pomyślałam i zaczęłam się rozpakowywać. Ubrania poukładałam w szafie a na parapecie położyłam ramki ze zdjęciami. Na jednym z nich byłam z rodzicami, stoimy na tle fal morza w słonecznej Grecji. Drugie zdjęcie zaś nie przywoływało już uśmiechu na mojej twarzy. Byłam na nim z Filipem, obejmowaliśmy się i patrzyliśmy sobie w oczy a za nami malował się piękny zachód słońca. Kilka dni temu Filip mnie zostawił. Po trzech latach razem, rzucił głupi argument, że nasze uczucie "wypaliło się". Prawda jest taka, że od dłuższego czasu flirtował z taką jedną Patrycją. Myślał że nie wiem... kiedy powiedział, że to koniec myślałam że śnię.. w jednej chwili mój świat się zawalił. Kochałam... kocham go bezgranicznie i nie wiem czy kiedykolwiek przestanę. Tak leżąc i przytulając do siebie to zdjęcie zasnęłam. Śniłam o pięknych chwilach, które przeżyliśmy razem. Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Przetarłam oczy, usiadłam i powiedziałam:
-proszę!
Do pokoju weszła Weronika, od razu zerwałam się na równe nogi żeby się z nią przywitać.
- Cześć! Jak miło Cię widzieć. Fajnie że u nas zamieszkasz. Pokażę Ci okolicę a w sobotę pójdziemy do klubu potańczyć!- ekscytowała się.
- Hej, Ciebie również fajnie zobaczyć. Widzę że już mi zaplanowałaś czas - zażartowałam choć w głębi ducha nie było mi do śmiechu. Na szczęście była tak przejęta moją obecnością że tego nie zauważyła.
- Chodź. Mama woła nas na kolację. 
Popatrzyłam na zegarek - o cholera! Już 19:00! Ale pospałam.. Ukradkiem odłożyłam zdjęcie na parapet i poszłyśmy razem do jadalni. Już na piętrze czuć było zapach świeżego oregano i pieczarek. Ciocia zrobiła pizzę. Uwielbiam pizzę! Gdy tylko stanęłam w progu jadalni, od stołu wstał wujek. On również powitał mnie bardzo ciepło.
- Cześć Angela. Ale Ty wydoroślałaś.
- Dziękuję- odpowiedziałam i usiedliśmy przy stole.
Pizza była przepyszna, ciocia naprawdę się postarała.
- Niebo w gębie ciociu. Powinnaś otworzyć pizzerię.
- Dziękuję kochanie- zaśmiała się na moje słowa.
- Bardzo miło się z wami tu siedzi, ale muszę was przeprosić. Jestem bardzo zmęczona podróżą. Wezmę prysznic i położę się.
- Ależ oczywiście, wyśpij się moja droga.-oznajmił wujek.
-spokojnej nocy-odpowiedziałam i poszłam do pokoju. W ostatnich dniach moim jedynym marzeniem było zaszyć się w pokoju i leczyć pustkę jaką zostawił po sobie Filip... Wzięłam więc szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...