poniedziałek, 4 listopada 2019

STUDENCKA LOVE CZ. 24

Wróciłam do pokoju i widok jaki zastałam wprawił mnie w osłupienie. Mój chłopak stał odwrócony do mnie plecami, w jeansach bez koszulki i pisał coś w swoim telefonie. Stałam jak wryta i nie potrafiłam oderwać wzroku od jego umięśnionych, idealnie wyrzeźbionych pleców. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, z otwartymi ustami, wstrzymującą oddech, pewnie pomyślałby że jestem jakaś nienormalna.
- Wiem że tu jesteś - powiedział i odwrócił się do mnie przodem.
- Ja.. Już wróciłam... - wyrzuciłam z siebie zupełnie bez sensu
- Zauważyłem- uśmiechnął się szeroko i powoli do mnie podszedł.- wyglądasz jakbyś pierwszy raz zobaczyła faceta bez koszulki- dalej się ze mnie nabijał.
- Nie... Po prostu nie mogę się napatrzeć na twoje pięknie zbudowane ciało. Dużo ćwiczysz?
- Trochę. Siłownia 3 razy w tygodniu i basen w soboty.- uśmiechnął się i objął swoimi ciepłymi ramionami.
- To rzeczywiście TROCHĘ- powiedziałam z przekąsem.
Staliśmy tak przez chwilę wtuleni w siebie, zupełnie jakby czas się zatrzymał a w domu nie było nikogo oprócz nas. W głowie miałam tysiąc myśli i potworną tremę, gdyż jeszcze nigdy nie dzieliłam łóżka z mężczyzną. Nawet Filip nigdy nie zostawał u mnie na noc. Bałam się, że Krystian będzie miał jakieś oczekiwania względem mnie. Na tą myśl przeszył mnie dreszcz, co nie umknęło uwadze mojego chłopaka. Palcem wskazującym swojej prawej ręki uniósł moją twarz i skonsternowany, marszcząc brwi, zapytał patrząc mi w oczy.
- Ty się mnie boisz??
- Nie!- Wzdrygnęłam się na te słowa. - Tylko..- Czułam że brakuje mi powietrza a serce wali jak młot. Nie wiedziałam jak mu powiedzieć że jeszcze nigdy nie spałam z facetem. W tej chwili ujął delikatnie moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Kolana się pode mną ugięły.
- Posłuchaj. Kochanie, nie zrobię nic wbrew twojej woli. Kocham cię, a co za tym idzie szanuję. Nie stanie się nic czego byś nie chciała. - Powiedział to z pełną powagą i spokojem, na koniec składając pocałunek na mojej głowie.
- Dziękuję - odparłam z ulgą- wskoczę w piżamę i możemy się położyć.
- Pomóc ci? - czułam jak bierze w palce zamek od sukienki i bardzo powoli go rozsuwa.
 Nie stawiałam oporu, pozwoliłam mu to zrobić i już po chwili stałam przed nim w samej bieliźnie. Czarny biustonosz wykończony koronką unosił w górę mój niezbyt bogaty biust a koronkowe bokserki do kompletu opinały moje pośladki.
- Jesteś śliczna- kontynuował - idealna.
- Daj spokój. Daleko mi do ideału. - Czułam że się rumienię - Pozwolisz że się ubiorę?
- Oczywiście. Myślę że się nie doceniasz.
Odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do szafy żeby wyciągnąć z niej piżamę. Czułam jak lustruje mnie wzrokiem z góry na dół kiedy tak stałam przed półkami pełnymi ubrań w samej bieliźnie. Niespiesznie ubrałam się, przeciągając tę czynność w nieskończoność. Kręciło mnie to jak on na mnie patrzy. W końcu usiadłam na łóżku, dziwnie się czułam widząc Krystiana w samych bokserkach. Jeszcze bardziej dziwiło mnie to, że on nie czuł żadnego skrępowania tą sytuacją.
Objął mnie ramieniem i z tym swoim chłopięcym uśmiechem zapytał
- Położymy się? Możemy pooglądać telewizję albo po prostu pójść spać jeśli źle się czujesz

- Możemy coś obejrzeć. Chętnie spędzę z tobą ten świąteczny wieczór.
Leżałam wtulona w jego tors a on obejmował mnie ramieniem i czule gładził włosy. Przerzucaliśmy pilotem kanały w telewizji i zgodnie stwierdziliśmy że nie ma nic co by nas interesowało. Włączyliśmy więc, zgodnie z coroczną tradycją film Kevin sam w domu, ale żadne z nas nie skupiało się na oglądaniu. Rozmawialiśmy i całowaliśmy się jak para nastolatków. Szczęście jakie czerpałam z jego obecności było nie do opisania. Około północy zasnęłam, uśpiona ciepłem jego ramion i dotykiem rąk które nie przestawały błądzić wśród moich długich, rozpuszczonych włosów. Rano obudziły mnie wpadające przez okno blade promienie słońca. Krystian jeszcze spał, postanowiłam to wykorzystać i trochę na niego popatrzeć.. Podczas snu był jeszcze piękniejszy. Wyciszony, z lekkim uśmiechem na ustach. Jego chłopięcym rysom twarzy dodawał męskości i uroku kilkudniowy zarost. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam go delikatnie głaskać po policzku grzbietem dłoni. Powoli otwierał oczy, budził się.
- Dzień dobry- powitałam go z uśmiechem nadal obserwując jego reakcję.
- Dzień dobry, jak się ma moja księżniczka?- pocałował mnie w usta, już na dobre rozbudzony- Która godzina?

-7:30 -odpowiedziałam patrząc na zegarek który stał na biurku
- Toż to środek nocy -odparł i komicznym gestem nakrył głowę poduszką.
- Wstawaj śpiochu umieram z głodu
Ściągnęłam z niego poduszkę a on w "odwecie" zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się tłumiąc jednocześnie krzyk, żeby nie niepokoić rodziców od rana. Krystian wykorzystując chwilę mojej słabości i bezradność wobec łaskotek w jednej sekundzie znalazł się nade mną. Serce waliło mi jak oszalałe, leżałam pod nim czekając i obserwując co dalej zrobi. Niepewność mieszała się z pożądaniem. Powoli zbliżył do mnie swoją twarz i spokojnie, delikatnie pocałował.
- Kocham cię- powiedział
- Ja ciebie też.

Leżeliśmy jeszcze chwilę przytuleni po czym mój chłopak usiadł na łóżku.
- Leż, ja przygotuję śniadanie - mrugnął do mnie porozumiewawczo i obdarzył tym swoim uśmiechem.
- Dobrze.
Obserwowałam go jak wstaje i ubiera się w zostawione wieczorem, na krześle, rzeczy. Uśmiechnęłam się na myśl, że w sumie to mogłabym się przyzwyczaić do takich poranków.
- Co tak patrzysz?
- Cieszę się że tu jesteś
- Wierz mi że ja też. Zaraz wracam ze śniadaniem- pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
W oczekiwaniu na Krystiana włączyłam telewizor, przeskakiwałam po kanałach szukając czegoś interesującego. Chwilami nachodziła mnie ochota aby wstać i pójść do kuchni, ale koniec końców doszłam do wniosku, że dam mu się zaskoczyć. Po 30. minutach bezczynnego leżenia drzwi pokoju otwarły się a w nich stanął mój chłopak z tacką w rękach.
- Śniadanie podano - wypowiedział te słowa z przesadzoną manierą kelnera i kucharza w jednym
- Wow! Co to? - zapytałam robiąc wielkie oczy ze zdumienia- Wygląda pysznie.
- Naleśniki amerykańskie z bitą śmietaną i owocami. No i herbata z cytryną.

Wzięłam kubek do ręki, upiłam łyk i rozpłynęłam się w jej smaku. Earl Grey Lemon...
- Skąd wiedziałeś że to moja ulubiona herbata?
- Skonsultowałem z Górą
- Aha
- Twój tata mi doradził. Smacznego kochanie.
- Dziękuję, wzajemnie. Naleśniki sam robiłeś czy z pomocą?

- Oczywiście że sam. To przepis mojej mamy.
Wzięłam kęs do ust i nie mogłam wyjść z zachwytu. Miękkie, puszyste, słodkie.. Po prostu niebo w gębie
- Mmm.. Pycha.
- Jedz bo śniadanie to najważniejszy posiłek dnia a wczoraj z tego co wiem o nim zapomniałaś. - czułam że karci mnie wzrokiem
- To z zabiegania. Wiesz, przygotowania do wigilii i w ogóle..
- Nie ważne, nie roztrząsajmy tego. W najbliższych dniach dopilnuję żebyś zaczynała dzień jak należy.
Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy. Kiedy już skończyliśmy Krystian poszedł pozmywać a ja wykorzystałam chwilę żeby się ubrać. Narzuciłam na siebie jeansowe rurki z wysokim stanem, zapinane na pięć guzików i białą koszulę, na nogi wsunęłam kapcie. Zrobiłam delikatny makijaż, włosy upięłam w wysoki kucyk a kiedy spojrzałam w lustro doszłam do wniosku że dawno tak dobrze nie wyglądałam. Uśmiechnęłam się do siebie i z aprobatą pokiwałam głową. Wychodząc z łazienki natknęłam się na tatę.
- Proszę, proszę. Ale się wystroiła.
- Dzień dobry tato - ucałowałam go w policzek
- Widzę że obecność Krystiana ci służy. Wyglądasz o wiele lepiej niż w ciągu ostatnich kilku dni.

- Prawda. Bardzo się cieszę że przyjechał
- Jakbyś chciała pokazać mu miasto to samochód stoi w garażu i jest do waszej dyspozycji
- Dzięki tato - uśmiechnęłam się jak małe dziecko które dostało swój wymarzony prezent.
Powoli doszłam do pokoju, przeklinając w myślach te nieszczęsne kule które wciąż były nieodzownym elementem mojej garderoby. Strasznie mnie irytowały, chciałam już móc się normalnie poruszać, ale wiedziałam że do tego potrzeba czasu i ćwiczeń. Weszłam do pokoju a Krystian od razu wyczuł moje poirytowanie. Podszedł do mnie, złapał za rękę i zapytał.
- Stało się coś? Wyglądasz jakbyś była na kogoś zła
Popatrzyłam na niego przepraszająco.
- Nie, w  porządku.
- Przecież widzę że coś się dzieje.
- Po prostu irytują mnie te kule. Chciałabym się już poruszać samodzielnie jak dawniej - zwiesiłam wzrok a mój chłopak objął mnie ramieniem.
- Ufasz mi? - Zapytał patrząc mi w oczy
- Bezgranicznie
- Dobrze, w takim razie mam pomysł
Zobaczyłam że rozpina mi spodnie, guzik po guziku i poczułam że ogarnia mnie panika. Nie wiedziałam co chce zrobić.
- Krystian, nie... - wyszeptałam czując ogarniający mnie strach. Chciałam odsunąć jego ręce i zapiąć spodnie,
- Ciii..- uspokajał mnie- Powiedziałaś że mi ufasz. Nie bój się to nie to o czym myślisz
Poczułam jak moje jeansy zsuwają się po nogach i nie wiedziałam jak się zachować. W środku cała drżałam. Z jednej strony mu ufałam, z drugiej był tak tajemniczy że aż przerażający.
- Połóż się  na plecach kochanie. Pamiętaj co Ci wczoraj powiedziałem. Nie zrobię nic czego byś nie chciała. Chcę ci pomóc.
Zrobiłam jak kazał, położyłam się i z niepewnością przyglądałam się temu co robił. Rozglądał się po pokoju jakby czegoś szukał. W końcu wziął koc i zwinął w rulon po czym wsunął mi go pod kolana. Drugim kocem nakrył mi nogi. Następnie skierował się w stronę biurka, obok którego leżała jego torba. Wyciągnął z niej buteleczkę o pojemności ok 250 ml i podszedł do mnie.
- Nie bój się. Wyglądasz jakbyś bała się najgorszego. Rozluźnij się skarbie.
Widziałam jak nalewa na rękę trochę owego płynu i rozciera go w dłoniach.
- Co to? - zapytałam nie mogąc już dłużej wytrzymać ciekawości.
- Oliwka, a teraz się odpręż.
Odkrył jedną z moich nóg drugą pozostawiając przykrytą i zaczął nacierać ją olejkiem. Po chwili zdałam sobie sprawę że mój chłopak jest całkiem niezłym masażystą.
- Znasz się na masażu? - Nie kryłam zdumienia
- Nie mam kursu ani szkoły jeśli o to pytasz
- Więc jakim cudem tak dobrze masujesz? Robisz to tak profesjonalnie.
- Mój tata jest fizjoterapeutą. Poprosiłem go żeby dał mi kilka lekcji żebym mógł ci pomóc.
- Poważnie?!
- Tak

Po uśmiechu z jakim to powiedział widziałam że jest z siebie dumny i zadowolony. Po jakichś trzydziestu minutach skończył masaż.
-Ok. Teraz trochę poćwiczymy nogi skoro chcesz wrócić do sprawności. A na koniec zobaczymy jak pójdzie z pionizacją bez kul.
Pocałował moje stopy i przeszedł do ćwiczeń. Najpierw sam wykonywał ruchy w stawach a następnie kazał mi w miarę możliwości stawiać opór. Cały ten czas bacznie go obserwowałam i zadawałam sobie pytanie- czym mnie jeszcze zaskoczy??? Jakieś 20 minut później skończył ćwiczenia.
- Dobra, teraz usiądź. - stanął przede mną i wyciągnął ku mnie ręce- Chwyć mnie za dłonie i powoli spróbuj wstać.
Zrobiłam jak kazał. Stałam pomiędzy jego rękami które tworzyły bezpieczną przestrzeń, coś na kształt ramy podczas tańca, i trzymałam go za ramiona.
- Świetnie ci idzie. Spróbuj mnie teraz puścić. Chcę zobaczyć jak długo jesteś w stanie ustać bez kul. 
Puściłam jego silne ramiona które zapewniały mi bezpieczeństwo, ale nie wiem czy udało mi się ustać 5 sekund. Poczułam ścinający ból w biodrach i już miałam upaść na podłogę ale Krystian mnie złapał i posadził na łóżku. Zakryłam twarz dłońmi i rozpłakałam się, Bezsilność wzięła górę. Przez łzy zobaczyłam że przykucnął na wprost mnie. czułam jak głaszcze mnie po policzku i patrzy na mnie zatroskany.
- Hej, mała. Nie załamuj się. Jak na pierwszy raz było dobrze.
- Dobrze?! Nie jestem w stanie ustać bez tych przeklętych kul nawet pół minuty! - wyrzucałam z siebie żal i irytację.
- Obiecuję że ci pomogę. Ustaliłem już z tatą że będę cię przywoził do niego na rehabilitację, jak już wrócimy do Krakowa, choćby i codziennie. Powiedział że z chęcią ci pomoże.
- Dziękuję- odparłam pochlipując i ocierając łzy z policzków w rękaw koszuli. 
Czułam jak przytula mnie z całej siły a ja powoli, stopniowo się uspokajam.
- Jutro też poćwiczymy. Zobaczysz że z każdym dniem będzie coraz lepiej. - pocałował mnie i przytulił - odpocznij teraz, a ja pójdę na chwilę do kuchni.
Położyłam się na boku, podkurczyłam nogi a mój chłopak nakrył mnie kocem, po czym wyszedł z pokoju. Leżałam i biłam się z myślami. Niby wiedziałam i liczyłam się z tym że potrzeba czasu i ciężkiej pracy żeby odzyskać sprawność, ale z drugiej strony to przeklęte uczucie niemocy i bezradności mnie paraliżowało i odbierało chęci do czegokolwiek. Chwilę tak leżałam i zastanawiałam się jak długa będzie droga do normalnego poruszania się bez kul, aż w końcu otrząsnęłam się i postanowiłam nie poddawać tak łatwo. Wstałam z łóżka i powoli o kulach poszłam do salonu skąd dobiegały głosy. Postanowiłam na chwilę przystanąć w korytarzu i posłuchać o czym tak debatują.

- Proszę się nie martwić. Zajmę się Angeliką po powrocie do Krakowa.- usłyszałam spokojny głos mojego chłopaka.
- Naprawdę nie wiemy jak ci dziękować, Angelika ma wielkie szczęście że trafiła na ciebie w tym obcym mieście- powiedziała mama
- Tak, ale nie zgadzam się na to abyś pokrywał koszty jej rehabilitacji. Zapłacimy twojemu tacie- dodał tata.
- Proszę pana, nie będzie żadnych kosztów. Mój ojciec sam zaproponował wsparcie i pomoc zupełnie za darmo. 
- To miłe z jego strony, widać że idziesz w jego ślady i masz dobre serce.
Po tych słowach mamy postanowiłam wyjść z ukrycia. Stanęłam w progu i powiedziałam.
- nie wiecie, że nie wypada rozmawiać o kimś za jego plecami? - zmierzyłam ich przebiegłym spojrzeniem mówiącym "no i co teraz?".
Krystian poderwał się z fotela i podbiegł do mnie.
- Angelika, kochanie. Myślałem że leżysz i odpoczywasz.- wziął mnie na ręce i posadził na kanapie. 
- Leżałam, ale doszłam do wniosku że przecież nie prześpię całego dnia. - skrzyżowałam.ręce na piersiach, mierzyłam ich wymownym spojrzeniem i czekałam co mi powiedzą.
- co już słyszałaś? - zapytał mój chłopak głaszcząc mnie po ramieniu
- niewiele, w sumie to tylko kilka słów odnośnie rehabilitacji.
- I? Chcesz jeszcze coś wiedzieć? Masz jakieś pytania? 
- Pytań nie mam. Ale mam prośbę. Nie rozmawiajcie o mnie za moimi plecami. 
- Dobrze, obiecuję że więcej się to nie powtórzy -powiedział i pocałował mnie w nos. - kocham cię.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę z rodzicami, około południa Krystian stwierdził że chciałby zobaczyć miasto więc pojechaliśmy na małą przejażdżkę samochodem. Jako że  były to święta, wszystkie kawiarnie, sklepy i inne miejsca na co dzień tętniące życiem były pozamykane. Pojechaliśmy więc w moje ulubione miejsce, na molo. Temperatura na dworze sięgała około zera stopni i lekko prószył śnieg. Między chmurami przebijały się promienie słońca a morze było spokojne. Lubiłam tu przychodzić kiedy miałam jakiś problem. potrafiłam gapić się godzinami w fale i wsłuchiwać w szum morza. To mnie wyciszało i dawało ukojenie.
- Pięknie tu- skomentował
- Wiem, lubię tu przychodzić.
Poczułam na policzku ciepło jego dłoni. Spragniona dotyku wtuliłam twarz w jego rękę i rozkoszowałam się tą chwilą.
- Kocham cię - to powiedziawszy pocałował mnie.
Staliśmy na molo i nie mogliśmy oderwać od siebie ust. Pewnie ta chwila trwałaby dłużej, ale nagle usłyszałam że ktoś niedaleko nas klaszcze.

- Brawo. Piękny widok -usłyszałam męski głos i odskoczyłam od Krystiana jak poparzona. - Przyprowadziłaś go w nasze miejsce
Filip stał z założonymi rękami i obserwował sytuację. Byłam tak zszokowana że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- Angelika, kto to jest? - z osłupienia wyrwał mnie głos mojego chłopaka
- Nikt. Naprawdę, nie zwracaj na niego uwagi - zaczęłam panikować i nerwowo przestępować z nogi na nogę.

- Hej, co się dzieje? Jesteś zdenerwowana
- Krystian proszę... - wyszeptałam czując że do oczu napływają mi łzy.
- Pozwól że się przedstawię. Filip, jestem byłym Angeliki - wyciągnął rękę do Krystiana ale ten tylko zmierzył go wzrokiem i nie odwzajemnił gestu.
- Krystian. Jestem jej OBECNYM chłopakiem. Kochanie, w porządku? - zwrócił się do mnie

- Jedźmy już do domu. Proszę... - wzrok miałam utkwiony w deskach. Bałam się że Filip sprowokuje aferę, jak to miał w zwyczaju kiedy byliśmy ze sobą.
- Dobrze. - objął mnie ramieniem i pocałował w głowę- My już pójdziemy. Na razie- powiedział do Filipa po czym minęliśmy go i skierowaliśmy się w stronę samochodu.

- Ona nie będzie z tobą szczęśliwa!! - usłyszeliśmy za sobą krzyk mojego byłego.
Krystian przysunął mnie  do siebie bliżej i w ciszy poszliśmy do auta. Całą drogę do domu nie zamieniliśmy słowa. Ja patrzyłam przez szybę w samochodzie i wzrok miałam utkwiony gdzieś w dal a pojedyncze łzy spływały od czasu do czasu po policzkach. Mój chłopak prowadził samochód w pełnym skupieniu i z powagą jakiej jeszcze na jego twarzy nie widziałam. Widać było po nim że gryzą go słowa rzucone na odchodne przez Filipa. Do domu też weszliśmy w ciszy i skierowaliśmy się od razu do mojego pokoju. Wiedziałam, że cisza nie może trwać wiecznie a rozmowa jest nieunikniona..



wtorek, 10 września 2019

STUDENCKA LOVE CZ. 23


Nadeszły święta, dziś wigilia. Od rana towarzyszyłam mamie w kuchni i pomagałam przygotować potrawy na wieczorną kolację. Mimo że dopisywał nam humor, chwilami byłam jakby nieobecna.
- Tęsknisz, prawda? - usłyszałam pytanie mamy.
- Nie. To znaczy tak.. Nie ważne- odwróciłam się do niej plecami i wróciłam do swoich zajęć. Wtedy podeszła do mnie i mnie przytuliła
- Ważne, na kilometr bije od ciebie smutkiem. Właśnie dlatego mówiłam, że szkoda iż nie zaprosiłaś Krystiana do nas na święta. Nie martw się, Nowy Rok coraz bliżej, już wkrótce się z nim zobaczysz.

Mama zawsze potrafiła dodać mi otuchy. Popatrzyłam na nią i skinęłam tylko głową na znak że się z nią zgadzam, po czym wróciłyśmy do gotowania. W całym domu pachniało barszczem i grzybami ale najbardziej lubiłam korzenny zapach piernika. Co roku niecierpliwie czekałam na te kilka świątecznych dni, które były świetną okazją do wspólnego odpoczynku. Pochłonięta pracą poczułam, że wokół zaczyna wszystko wirować. W ostatniej chwili mama pomogła mi usiąść, obie byłyśmy przestraszone tą sytuacją.
- Angelika, czy ty w ogóle coś jadłaś?- mama przyglądała mi się uważnie.
- Nie.- Popatrzyłam na zegarek i zdałam sobie sprawę że dochodziła 13:00 a ja nie jadłam nic od kolacji.
- Siedź tu, zaraz coś Ci przygotuję.
- Ale..
- Nie chcę słyszeć że nie jesteś głodna. Jesteś blada jak ściana.

Już po chwili wróciła z talerzem pełnym kanapek i sokiem pomarańczowym. Wiedziałam że nie mam za wiele do powiedzenia, więc posłusznie zjadłam co nieco i wypiłam sok. Musiałam przyznać, że poczułam się lepiej, przynajmniej fizycznie bo wewnątrz usychałam z tęsknoty. Brakowało mi bliskości Krystiana. Jego pocałunków i ciepła ramion. Z nostalgii wyrwał mnie dźwięk telefonu stacjonarnego. Mama odebrała a ja nadsłuchiwałam rozmowy.
- Słucham?...-przez chwilę nic nie mówiła, chyba słuchała co osoba po drugiej stronie ma do powiedzenia- Tak, oczywiście... Dobrze... Dziękujemy Saro za pamięć. Wam również życzymy Zdrowych, radosnych świąt...
Odłożyła słuchawkę i wydawała się być jakaś weselsza po tej rozmowie.
- Kto dzwonił, ze masz taki dobry humor?- zapytałam pełna podejrzeń.
- Ciocia Sara, chciała złożyć nam życzenia świąteczne.- odpowiedziała dalej się uśmiechając.
- Aha, miło z jej strony. Co tam u nich?
- To samo co tutaj. Przygotowania pełną parą. Nie chciałabyś się położyć? Ja już sobie tutaj wszystko dokończę.
- W sumie przydałaby mi się chwila odpoczynku. Położę się na chwilę.
Wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju. Leżąc na łóżku popatrzyłam na róże, które ostatnio dostałam od mojego chłopaka. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu, nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Po dłuższej chwili w końcu zasnęłam. Podczas drzemki śniło mi się, że idę z Krystianem przez sopockie molo, trzymamy się za ręce, całujemy i podziwiamy chowające się za horyzontem słońce. W pewnym momencie zaczęłam słyszeć słowa dobrze mi znanej piosenki.

"Usłysz mój głosja wołam cię by móc ze wszystkich sił uwolnić nas i czuć. Pytam więc: jak długo jeszcze będę wstydzić się tych dwóch prostych słów, tych które budzą dreszcze dzięki którym wiem, że jesteś tu?...".

Słowa te niosły się echem w mojej głowie i nagle obraz morza zaczął zanikać. Zamiast tego pojawiła się sala szpitalna. Widziałam siebie w śpiączce i Krystiana siedzącego przy moim łóżku. Jedną ręką trzymał moją dłoń i całował ją, drugą zaś odgarniał moje włosy i głaskał czule po policzku. Dziwne było to, że wydawało mi się iż naprawdę w tej chwili czułam czyjś dotyk na swojej twarzy. Powoli, stopniowo zaczęłam otwierać oczy i to co zobaczyłam wprawiło mnie jednocześnie w osłupienie i euforię. Krystian siedział na moim łóżku i delikatnie muskał czerwoną różą mój policzek. Usiadłam wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się działo. Wydawało mi się że dalej śnię.
-Dzień dobry śpiochu - powiedział i złożył na moich ustach całusa.
-Ale... Jak? Kiedy?- Nie byłam w stanie wydukać nic więcej.
- Normalnie. Pociągiem, jakieś pół godziny temu. -Uśmiechnął się zawadiacko
- Cieszę się że twoi rodzice mnie nie zdradzili.
- Moi rodzice?! To oni o wszystkim wiedzieli?!- byłam w szoku
- Tak, pamiętasz jak byłaś na spotkaniu ze swoją przyjaciółką?
- No.. Tak. - popatrzyłam na niego dociekliwie.
- Wtedy skorzystałem z okazji i zadzwoniłem do was na stacjonarny. Zapytałem twoją mamę czy mogę zrobić ci niespodziankę i przyjechać na święta. Szczerze, nie sądziłem, że podejdzie do mojego pomysłu z takim entuzjazmem... Chyba mnie polubiła.
- To akurat prawda. Cieszę się że jesteś -mówiąc to przytuliłam go z całej siły. Od środka rozpierała mnie ogromna radość.
- Spałaś jakoś niespokojnie. Co ci się śniło?
- Nic takiego. Szczerze to było dziwne. Słyszałam piosenkę i w tej samej chwili znalazłam się na sali w szpitalu..
- Czyżby Kamil Bednarek "Jak długo jeszcze?"
- Tak, skąd wiesz?- Nie potrafiłam ukryć zdumienia
- Chciałem cię jakoś obudzić więc zacząłem półgłosem śpiewać. A sen prawdopodobnie wziął się stąd, że kiedy byłaś w śpiączce często siedziałem przy tobie i śpiewałem ci tą piosenkę.- Przytulił mnie i pocałował w czoło -Kocham cię. Nie bój się, nie pozwolę żeby stała ci się krzywda.
- Ja też cię kocham i potwornie tęskniłam. A tak w ogóle która godzina?
- 15:20
- O Boże. Spałam 2 godziny!
- No i? Twoja mama mówiła, że nie czułaś się najlepiej. Dobrze że odpoczęłaś.
Rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi.- Proszę, wejdź. -zawołałam a w progu pojawił się tata- Widzę że udało ci się ją obudzić - zwrócił się do Krystiana i wymienili spojrzenia. Widziałam ich zadowolenie z faktu, że niespodzianka się udała.|- Tak, nie było łatwo ale w końcu się obudziła.- Nie będę wam przeszkadzał. O 17;00 wigilia. - Uśmiechnął się do nas i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Zapomniałbym. To reszta do tej różyczki- wręczył mi równie okazały bukiet co poprzedni.
- O rany... Dziękuję. Ty przeze mnie zbankrutujesz -pocałowałam go
- O to się nie martw. Dla twojego uśmiechu wykupiłbym wszystkie kwiaty świata.
- Nie rozpieszczaj mnie tak bo jeszcze przywyknę.
- I o to chodzi. Kochanie, zasługujesz na wszystko co najlepsze.
- Dziękuję. Kocham cię.. - wsparłam głowę na jego ramieniu, czułam jak wtula twarz w moje włosy i czule głaszcze mnie po głowie. Dawno nie czułam się równie szczęśliwa i bezpieczna 
- Zacznę się szykować do wigilii, pozwolisz?
- Oczywiście. Idź powoli a ja porozmawiam z twoimi rodzicami.
- Dobrze, wkrótce do was dołączę.
Wyciągnęłam z szafy sukienkę, klasyczną małą czarną i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się, zrobiłam makijaż i po około 40. minutach byłam gotowa. Kiedy stanęłam w progu salonu wszyscy zamilkli jak zaczarowani. Mój chłopak podszedł do mnie położył swoją dłoń na moim policzku i czule patrząc mi w oczy powiedział
- Jesteś piękna.. Usiądź.
- Nie, pomogę mamie nakryć do stołu.
- Ja jej pomogę a ty usiądź na kanapie i poczekaj. Zaraz przyjdę - dopilnował żebym usiadła, pocałował mnie w czoło i poszedł do kuchni. Cieszyłam się, że tu jest. Zapowiadały się najpiękniejsze święta w moim życiu.
Chwilę później, po wcześniejszym dzieleniu się opłatkiem, zasiedliśmy do kolacji. Atmosfera przepełniona była radością, ciepłem i spokojem. W tle przewijały się kolędy, na stole płonęły świece a ich płomienie zdawały się tańczyć. Kiedy już skończyliśmy jeść pomogłam mamie posprzątać, po czym poszłam z Krystianem do mojego pokoju.
- Usiądź tu. - posadził mnie na łóżku a sam skierował się w stronę biurka.

Na krześle wisiała jego marynarka. Obserwowałam go zaintrygowana i zastanawiałam się co on znowu wymyślił. Wyciągnął coś z kieszeni, podszedł do mnie i przykucnął.
- Wesołych świąt skarbie - mówiąc to położył na mojej dłoni małe czerwone pudełko. Byłam w szoku, nie potrafiłam wydusić z siebie słowa - Otworzysz?
-Ja... Tak.- otworzyłam pudełko i zobaczyłam łańcuszek z wisiorkiem w kształcie płatka śniegu. Wykonany z białego złota mienił się cyrkoniami.- Ja nie mogę tego przyjąć.
-To prezent na gwiazdkę. Wiesz dlaczego płatek śniegu?- Zapytał
- Nie mam bladego pojęcia- odparłam i wcale nie skłamałam. Byłam bardzo ciekawa co ma mi do powiedzenia.
- Nie wiem czy wiesz, ale ponoć nie ma dwóch takich samych płatków śniegu. Każdy jest inny, jedyny w swoim rodzaju... Piękny i niewinny. Taki jak ty.
Łzy szczęścia wypełniły moje oczy, rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam z całej siły.
- Dziękuję.. Jest naprawdę piękny.
- Nie ma za co. Odwróć się - Powoli odgarnął mi włosy, odsłaniając kark po czym delikatnie zapiął łańcuszek. Na koniec jeszcze pocałował mnie w szyję. Jego ciepły oddech wywołał ciarki na całym moim ciele. Ten dreszcz o czymś mi przypomniał. Wstałam i wyjęłam z szafy drewnianą szkatułkę. Miałam tam trochę oszczędności.
- Proszę, oddaję kwotę którą pożyczyłam na bilet i dziękuję.
- Naprawdę nie musisz oddawać mi nic oddawać.
- Chyba zwariowałeś. Nie chcę żebyś wydawał na mnie tyle pieniędzy. Kwiaty, wisiorek, bilety... To za dużo.
- Dobrze, wezmę to żeby cię nie denerwować. Uspokój się już. - Wziął ode mnie pieniądze i schował je do portfela.
- Pójdę na chwilę do mamy.
- Ok to ja skoczę szybko pod prysznic. Tylko będę potrzebował wskazówek jak trafić do łazienki.
Wyjaśniłam mu jak tam dotrzeć i poszłam do salonu. Rodzice oglądali w telewizji koncert kolęd. Odchrząknęłam dyskretnie aby ich nie przestraszyć. Oboje zwrócili swoje spojrzenia w moją stronę.
- Chciałam zapytać czy może pokój gościnny jest przygotowany? - popatrzyli znacząco najpierw po sobie a później skierowali wzrok na mnie.
- Angelika, jesteście dorośli. Ufamy ci -powiedział tata. - Krystian może spać z tobą, pamiętaj że każdy jest kowalem swojego losu i odpowiadacie za siebie.
- Dobra, dobra. Nie potrzebuję wykładu o antykoncepcji - zaśmiałam się. - w takim razie życzę wam miłego wieczoru i spokojnej nocy
- Dobranoc kochanie – odpowiedzieli chórem, po czym wrócili do oglądania telewizji.

niedziela, 23 czerwca 2019

STUDENCKA LOVE CZ.22

Leżałam gapiąc się w sufit i łzy same cisnęły mi się do oczu. Byłam wściekła! Krzyczałam w głębi ducha i wylewałam żal do przeznaczenia, że postawiło Filipa na mojej drodze. Spotkanie go było ostatnią rzeczą jakiej bym chciała. Jak fala w czasie sztormu wróciły wspomnienia, te dobre i te złe. Te drugie niestety brały górę nad pierwszymi. Żal ściskał mi gardło i w jednej chwili pękłam. Byłam tak pogrążona w myślach, że kiedy zadzwonił telefon poderwałam się z łóżka jak poparzona. Oczywiście tym sposobem znowu obciążyłam nogę i ból ponownie dał o sobie znać. Na szczęście zastrzyk jeszcze trochę działał więc nie był on tak mocny jak poprzednio. Telefonu nie zdążyłam odebrać, jak się okazało dzwonił Krystian. Zanim oddzwoniłam wzięłam tabletkę ketonalu aby zapobiec zwiększeniu siły bólu. Odczekałam chwilę aż lek zacznie działać i wybrałam numer mojego chłopaka.
- Angelika, kochanie. Wszystko w porządku? Dzwoniłem, czemu nie odebrałaś?
- Wiem, że dzwoniłeś. Uspokój się. Byłam w łazience i nie miałam przy sobie telefonu.- uspokoiłam go jednocześnie głupio się czując z myślą, że go okłamałam.
- Aha, ok. Powiedzmy że ci wierzę.
- Powiedzmy?!- nie kryłam zdziwienia- a masz podstawy żeby mi nie wierzyć?
- Przecież żartuję. Nie bierz sobie wszystkiego do serca. Powiedz lepiej jak ci minął dzień?
- Dobrze, spotkałam się z przyjaciółką i w końcu mogłam się komuś zaufanemu wygadać.
- Cieszę się, że miło spędziłaś czas. Zaś ja dziś latałem za wykładowcami po uczelni żeby dogadać kwestie sesji na koniec półrocza. Dlatego nie miałem zbytnio czasu wcześniej porozmawiać. Nie gniewaj się, proszę.
- Już dobrze. Nie jestem zła.
- Za to na pewno jesteś zmęczona.
- Masz rację, padam z nóg. Chciałabym się położyć, pogniewasz się jeśli zakończymy naszą rozmowę? - zapytałam z wyrzutami sumienia, że nie byłam w stanie poświęcić mu zbyt wiele czasu.
- Głuptasie, wiesz że nie umiem się na ciebie gniewać. Odezwę się jutro, śpij dobrze.
- Dziękuję, tobie również spokojnej nocy. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - usłyszałam w słuchawce jak posyła mi całusa. Nie pozostając dłużna zrobiłam to samo- dobranoc.
- Dobranoc. Pa.
Podpięłam telefon pod ładowarkę i odłożyłam na stolik nocny. Wróciłam do łóżka, ale dzisiejsza noc nie była już taka spokojna jak poprzednia. Wydarzenia minionego dnia nie dawały mi spokoju, przez co, co jakiś czas zrywałam się ze snu dręczona przez koszmary. Rano ciężko było mi otworzyć oczy. Zanim zdążyłam się zebrać z łóżka do pokoju wszedł tata.
- Dzień dobry. Jak się czujesz? Wczoraj nie mieliśmy okazji porozmawiać. Mama powiedziała, że nie najlepiej się czujesz i że potrzebujesz odpoczynku. Poza tym była jakaś spięta i małomówna. Znasz może przyczynę? - Zapytał a ja siedziałam jak na szpilkach i zastanawiałam się co odpowiedzieć.
- Nie mam pojęcia. Może po prostu miała gorszy dzień? Wiesz, kobiety tak czasem mają...- próbowałam jakoś wybrnąć z sytuacji.
- No tak, może i masz rację. Wy i te wasze hormony..- powiedział to wywracając oczami a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Widząc moją reakcję sam się uśmiechnął.- Ubierz się i przyjdź coś zjeść.
- Dobrze tato. Zaraz przyjdę.
Wyszedł z pokoju a ja powoli zebrałam się z łóżka. Już po chwili byłam w kuchni. Rodzice siedzieli przy stole i czekali na mnie. Przez okno wkradały się promienie słońca, pogoda dziś rozpieszcza bardziej przypominając wiosnę niż zimowy, grudniowy dzień. W salonie zauważyłam postawioną w kącie żywą choinkę. W powietrzu unosił się zapach igliwia i już dało się poczuć zbliżające się święta. Niemniej jednak wiedziałam z czym to się wiąże. Moim zadaniem było udekorowanie drzewka. Uwielbiałam ten rytuał i robiłam to co roku.
- W końcu jesteś- powiedziała mama mierząc mnie wzrokiem. - jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję. - odparłam i również zmierzyłam ją przenikliwym spojrzeniem. Nie chciałam żeby tata zaczął coś podejrzewać.
- Czeka na ciebie zadanie- mama szybko zmieniła temat. - ale jeśli nie czujesz się na siłach to któreś z nas zrobi to za ciebie.
- Nie, nie. Wiesz jak lubię ubierać choinkę. Nie dam sobie odebrać tej radości.
- Dobrze, ale chyba pozwolisz sobie pomóc?
- Tak. Przyda mi się pomoc - obdarzyłam ich serdecznym uśmiechem.
Niespełna godzinę później wraz z rodzicami wyciągałam z zakurzonych kartonów ozdoby choinkowe. Z każdą bombką wracały wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to właśnie razem przygotowywaliśmy się do świąt. W odbiciu każdej bombki widziałam siebie jako małą dziewczynkę a w głowie słyszałam swój dziecięcy śmiech... To były wspaniałe czasy, które niestety dobiegły końca.
- Ktoś tu się zamyślił- Tata sprowadził mnie na ziemię.
- Wspominałam dawne czasy
- Zauważyłem. Myślę, że powinnaś na chwilę usiąść.
- Nic mi nie jest.
- Angelika, tata ma rację. Usiądź na chwilę, nie chciałabym mieć powtórki z dnia wczorajszego i znów wylądować z tobą w szpitalu.
- MAMO...- byłam zła, że nie umiała ugryźć się w język.
- Słucham?!- Tacie nie umknęło to co powiedziała mama- Co się wczoraj stało? Dlaczego wylądowałaś w szpitalu i DLACZEGO nikt mi o tym nie powiedział?!- Widać było że jest oburzony.
- Nie chciałyśmy cię martwić
- To dlatego wczoraj tak wcześnie się położyłaś?
- Tak. Lekarz mi podał bardzo silny lek przeciwbólowy, byłam po nim senna.
- Jak się dziś czujesz? - dopytywał.
- Dobrze. Proszę, dajcie już spokój.
Dokończyliśmy ubierać choinkę w ciszy, po czym poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Wspomnienie wczorajszego dnia znowu uderzyło w mój umysł i serce. Pewnie bym się rozpłakała gdyby nie zadzwonił telefon.
- Cześć kochanie. jak się czujesz?- usłyszałam ciepły głos Krystiana
- Dobrze- odpowiedziałam starając się zachować naturalny ton głosu.
- Płakałaś? -zapytał zdziwiony- Co się dzieje?
- Nic, nie płakałam. To tylko gardło.
- Ok. Mam nadzieję że wszystko w porządku.
- Tak, nie martw się.
- Dobrze wiesz, że nie potrafię.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym zakończył rozmowę. Nie odkładając telefonu, połączyłam się z internetem. Otworzyłam Facebook'a i zaczęłam przeglądać posty znajomych, powiadomienia i zaproszenia do grona znajomych. Jak co roku w tym okresie Facebook był zasypany świątecznymi życzeniami, memami, zdjęciami. Wszyscy wszystkim życzyli "Wesołych świąt" a w niektórych przypadkach biło na kilometr fałszywą uprzejmością. Święta to taki czas, kiedy każdy próbuje na siłę uczynić swojego wroga najlepszym przyjacielem. Po chwili od zalogowania zaczęły zasypywać mnie wiadomości, oczywiście z życzeniami bo z czymże innym? Kiedy już skończyłam odpisywać wszystkim grzeczne "dziękuję" napisałam do Kaśki.

"Hejka, co porabiasz? Może wpadniesz do mnie na chwilę? Umieram z nudów, muszę Ci coś opowiedzieć."

Nie musiałam długo czekać.

Kaśka:
"Hej, jasne. Daj mi 15 minut. O czym chcesz rozmawiać?"

Uśmiechnęłam się, na Kaśkę zawsze można liczyć.

"ok. Nie ważne, powiem Ci na miejscu. Do zobaczenia ;)"

Wiedziałam, że jeśli pozostanę tajemnicza to podsycę jej ciekawość i na 100% przyjdzie. Ani trochę się nie pomyliłam, jedyny minus był taki, że u Kaśki 15 minut jest typowo studenckie. Przyszła pół godziny po moim telefonie.
- Hej kochana, wybacz spóźnienie. Co tam? - ucałowała mnie w policzek na powitanie
- Hej, daj spokój. Jak ci coś opowiem to zwątpisz.
- No więc opowiadaj- ponaglała mnie.
- Wczoraj po naszym spotkaniu nie zadzwoniłam po mamę, tylko postanowiłam się przejść...
- Co?! Odbiło ci?!!- przerwała mi w pół słowa.
- Tak wiem, głupio zrobiłam. Przekonałam się o tym jak natknęłam się na Filipa.
- Jak to? Przecież nie wiedział, ze jesteś w Sopocie.
- Nie wiem, może przechodził i zauważył nas w kawiarni. W każdym bądź razie to spotkanie nie skończyło się najlepiej. Chcąc się mu wyrwać obciążyłam nogę i wylądowałam na SORze z potwornym bólem- zwiesiłam spojrzenie, nie było mi łatwo o tym mówić.
- Dlatego tak kiepsko wyglądasz! - narastał w niej gniew- Czego od ciebie chciał?
- Nie uwierzysz, chciał się pogodzić żebym do niego wróciła. Idiota, po tym wszystkim liczył na to, że znów będziemy razem, dasz wiarę?!
- Co za kretyn. Chyba się nie zgodziłaś?!
- Zgłupiałaś do reszty?!! Mam chłopaka którego kocham i w życiu nie wrócę na stare śmieci. Nie wyszło mu z Patrycją? Trudno, niech sobie znajdzie nową dziewczynę. Dla mnie to zamknięty rozdział.
- Brawo ty. Co dokładnie się wydarzyło?
Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. Nie kryła złości, nawet zapowiedziała że go dorwie i powie co o nim myśli. Zdecydowanie jej tego zabroniłam, po co miała się w to mieszać? Na szczęście przyznała mi rację. Z rozmowy wyrwał nas krzyk taty.
- Czego tu szukasz?!! Wynoś się zanim wyjdę z siebie!
Nieco ciszej dało się słyszeć odpowiedź.
- Proszę pana, muszę porozmawiać z Angeliką..
- Powiedziałem wynoś się ! Mało przez ciebie wycierpiała? Zostaw ją w spokoju!- dawno nie słyszałam taty tak wściekłego.
- Filip, proszę odpuść. Idź już.- powiedziała mama.
- Nie odejdę dopóki z nią nie porozmawiam. Angelika!!!
Krzyki przerwał odgłos trzaskania drzwiami.
- Przesadziłeś, mogłeś załatwić to spokojniej- skomentowała mama.
- Spokojniej?! Kretyn skrzywdził naszą córkę, nie pozwolę żeby zrobił to znowu!
Ich wymianę zdań przerwało pukanie do drzwi, albo raczej wręcz dobijanie się do drzwi..
- Kaśka co mam zrobić?
- Angelika, naprawdę nie wiem. Nie chcę cię namawiać do wysłuchania go.
Znowu rozległo się pukanie i głuchy krzyk przywołujący moje imię. Postanowiłam wyjść z pokoju zanim tata się z nim rozprawi i zrobi coś co będzie miało przykre konsekwencje. Wzięłam kule i poszłam powoli do przedpokoju.
-Tato...
- Angelika, po co tu przyszłaś?!
- Proszę, pozwól mi to załatwić. Powiem mu żeby dał mi spokój.
- Kochanie, to nie jest dobry pomysł. Nie chcę żebyś znowu przez niego płakała..
- Proszę... - przerwałam mu, widząc że nakręca się coraz bardziej- Nie będę płakać, dla mnie to zamknięty rozdział. Po prostu chcę mu dać do zrozumienia że nie chcę go więcej widzieć.
- Dobrze. Ale jak usłyszę coś niepokojącego to nie ręczę za siebie.
Znowu zaczął się dobijać do drzwi. Uparty- pomyślałam i podeszłam żeby otworzyć. Wbiegł do środka jak poparzony i od razu wziął mnie w objęcia.
-Angelika. Kochanie..
- Zostaw mnie.- Syknęłam i wyrwałam się powoli z jego uścisku. - Nie jestem twoim kochaniem. Czego chcesz?!
- Porozmawiać, proszę wysłuchaj mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Najpierw mnie porzucasz a później przychodzisz jak gdyby nigdy nic i odstawiasz jakiś cyrk. Przestałeś dla mnie istnieć, nie chcę cię więcej widzieć więc odejdź i daj mi spokój! - Powiedziałam z całą stanowczością jaką miałam w sobie.
- Proszę, daj mi wyjaśnić. Przepraszam, byłem głupi..
- Nie, nie. Ty JESTEŚ głupi. Nie pozwolę się traktować jak alternatywę. Mam kogoś dla kogo jestem wszystkim a nie tylko jedną z OPCJI!
- Masz kogoś? - nie krył zdumienia.
- TAK! Więc odczep się ode mnie. Idź do Patrycji albo znajdź sobie inną głupią która ci zaufa.
- Nie chcę innej, to ciebie kocham.
- Ha ha- roześmiałam się w głos- jesteś żałosny, gardzę tobą. Kiedy to w końcu zrozumiesz?
- Ok- spuścił głowę. - Nie będę cię już nachodził, ale...
- ALE CO?! Jak śmiesz mieć z mojej strony jakiekolwiek oczekiwania?
- Proszę tylko, bądź szczęśliwa. Skoro nie ze mną to z nim..
- Jestem. Bardziej niż kiedykolwiek. Idź już i nie przychodź więcej
Zbliżył się do mnie, położył rękę na moim ramieniu i pocałował w policzek.
- Żegnaj.
W jego głosie dało się słyszeć smutek, ale jakoś szczególnie się tym nie przejęłam. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą kiedy zamknął za sobą drzwi. Do salonu wszedł tata nadal mocno wzburzony.
- W porządku kochanie?
- Tak, myślę że dotarło do niego że to koniec.
- Zuch dziewczyna- przytulił mnie mocno. Lubiłam to bo zawsze czułam się bezpieczna otoczona jego ojcowską miłością.
- Pójdę do pokoju, pozwolisz? Kaśka czeka.
- Oczywiście.
Poszłam do pokoju i od progu popatrzyłam na moją przyjaciółkę.
- Słyszałaś? - zapytałam retorycznie bo w głębi ducha wiedziałam że słyszała.
- Tak, słyszałam i przyznam że prawie mnie nogi tam poniosły żeby mu wygarnąć..
- Dobrze że się powstrzymałaś- łzy mimowolnie zaczęły spływać mi po policzkach.
Kaśka wstała, pomogła mi usiąść na łóżku i przytuliła z całych sił okazując swoje wsparcie.
- Już dobrze, nie warto przez niego płakać. Otrzyj łzy i głowa do góry.
- Masz rację, nie jest wart ani jednej kropli- otarłam oczy i policzki.
- Chcesz zostać sama? Może pójdę do domu?- Jak zawsze czytała mi w myślach.
- Nie obraź się, ale masz rację. Chcę pobyć sama.
- Jasne, w razie czego dzwoń- uścisnęła mnie na pożegnanie i wyszła.
Byłam wdzięczna losowi, że dał mi taką przyjaciółkę, na którą zawsze mogłam liczyć.

poniedziałek, 18 marca 2019

STUDENCKA LOVE CZ.21

Weekend... Nie znam osoby, która by się nie cieszyła na samą myśl o weekendzie. Obudziłam się w rewelacyjnym humorze. Fakt, że spotkam się dziś z moją najlepszą przyjaciółką po tak długiej przerwie, wprawia mnie niemal w euforię. Mam jej tyle do powiedzenia. Począwszy od studiów, poprzez znajomość z Patrykiem, wypadek a skończywszy na związku z Krystianem. Znając Kaśkę, nie zostawi na mnie suchej nitki i zażąda wszelkich szczegółów. Pod tym względem jest podobna do Weroniki. Jest jednak między nimi zasadnicza różnica. Kaśka umie trzymać język za zębami, Weronika nie koniecznie.
- Cześć mamo- przywitałam się wchodząc do kuchni- co tak pachnie?
- Dzień dobry słońce. To twoje ulubione gofry, wstałaś w samą porę.- powitała mnie mama.- jak spałaś?
- Rewelacyjnie. W końcu czuję się wypoczęta. Jednak to prawda, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
- Cieszę się że to mówisz. Bardzo za tobą tęskniliśmy.
- Wiem, ja za wami też.- obdarzyłam ją ciepłym uśmiechem.
- Usiądź. Już nakładam śniadanie.
Zajęłam miejsce przy stole i poczekałam aż usiądzie. Zjadłyśmy razem śniadanie jak za dawnych czasów.  Lubiłam to, bo czas spędzony z rodzicami był dla mnie bardzo cenny. Mama sporo pytała o Krystiana, ale najbardziej zaskoczyła mnie jednym pytaniem.
- Angelika, właściwie czemu nie zaprosiłaś  go do nas na święta? - zamurowało mnie.
- Ja... Mamo, jesteśmy ze sobą zaledwie kilka dni. Nie wypadało mi go zapraszać do domu, nie sądzisz?- odpowiedziałam zastanawiając się nad każdym słowem.
- Mylisz się.. To trwa o wiele dłużej.
- Co masz na myśli?- zapytałam zaintrygowana. Przyznam że wzbudziła moją ciekawość.
- Widzisz kochanie. Jak byłaś w śpiączce to Krystian często przychodził do szpitala i siedział przy twoim łóżku.- patrzyłam na nią a wewnątrz mnie narastała ciekawość.- kilka razy widziałam jak siedząc przy tobie, trzymał cię za rękę i powtarzał że bardzo cię kocha i nie chce stracić. Błagał cię żebyś znalazła w sobie siłę i walczyła o życie. Krótko mówiąc, wiem że to dobry chłopak i że bardzo cię kocha.
To co usłyszałam odjęło mi mowę. Krystian nigdy nie wspominał o tym.
- Wiem, że mnie kocha. Powtarza mi to jak mantrę. Ja też go kocham i czuję się przy nim szczęśliwa.- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
- Cieszę się, że już nie cierpisz z powodu Filipa.
- Tak, ja też. - nie chciałam rozwijać tego tematu bo na samo imię "Filip" oblewała mnie fala gorąca, krew zaczynała szybciej krążyć a w sercu i głowie pojawiała się pogarda. To co kiedyś było miłością przerodziło się w coś zupełnie przeciwnego. Nie chciałam nawet o nim słyszeć.- Pójdę się przebrać. Dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co słońce.
Wstałam od stołu i powoli poszłam do pokoju. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam do ręki telefon. Byłam przekonana, że zastanę masę nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nikt nie pisał ani nie dzwonił. Było to o tyle dziwne, że dotychczas to mój chłopak wysyłał mi wiadomość na dzień dobry jako pierwszy. W pierwszej chwili trochę się zezłościłam że jeszcze nie napisał, po chwili jednak uświadomiłam sobie, że przecież nie będzie dla mnie uchybieniem jeśli dziś to ja napiszę do niego pierwsza.

"Hej kochanie, wyspałeś się?"

Gdy wysyłałam tą wiadomość była już godzina 10:30 więc były raczej nikłe szanse, że jeszcze śpi. Po chwili zadzwonił telefon informując mnie o przychodzącej wiadomości.

Krystian:
"Dzień dobry skarbie. Przepraszam, że się nie odezwałem, ale od rana mam masę załatwień. Zadzwonię później. Kocham cię, miłego dnia :*"

Przeczytałam tą wiadomość dwa razy i przez chwilę zastanawiałam się co to za załatwienia..? Koniec końców jednak porzuciłam rozmyślanie i postanowiłam zadzwonić do Kaśki aby zaproponować wcześniejszą godzinę spotkania. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Hej Angela, co tam?
- Hej Kaśka. Dzwonię żeby zapytać cię czy nie chciałabyś spotkać się wcześniej?
- Jasne! - odpowiedziała z entuzjazmem i wyczuwalną w jej głosie ekscytacją. - o której?
- Nie mam nic szczególnego do zrobienia, możemy się spotkać choćby za godzinę.
- Super! Już się nie mogę doczekać. Uciekam się przygotować. Do zobaczenia w La Crema- rozłączyła się tak szybko, że nawet nie zdążyłam jej powiedzieć "do zobaczenia".
Odłożyłam telefon i poszłam narzucić na siebie jakieś ciuchy, chwilę później byłam już gotowa do wyjścia
- Wychodzę. - zwróciłam się do mamy. - Idę na spotkanie z Kaśką.
- Poczekaj, zawiozę cię. Jak chcesz tam iść o kulach?- zapytała zdziwiona.
- Przecież to nie daleko, ale nie będę ci się sprzeciwiać i pozwolę się podwieźć.
Mama szybko się ubrała, wzięła kluczyki od samochodu i pojechałyśmy pod kawiarnię.
- Zadzwoń jak będziesz chciała wracać do domu. Przyjadę po ciebie.- powiedziała.
- Dobrze mamo, dziękuję za podwiezienie- zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu i patrzyłam jak mama odjeżdża.
Mojej przyjaciółki jeszcze nie było, nie mniej jednak nie stanowiło to dla mnie problemu.  Zamówiłam kawę i kawałek ciasta po czym usiadłam zajmując stolik tuż przy oknie. Stąd miałam dobry widok na drogę. Obserwowałam przechodniów i zastanawiałam się dokąd oni tak pędzą. Jakby życie ich goniło i nakazywało żyć w wiecznym pośpiechu. Na chwilę odpłynęłam w zamyśleniu i nawet nie zauważyłam że Kaśka już przyszła.
- Ehh.. a ty jak zawsze z głową w chmurach- wyrwała mnie z nostalgii i aż podskoczyłam na krześle
- Matko! Ale mnie wystraszyłaś!- wstałam od stołu i zaczęłyśmy się witać-  Super cię w końcu zobaczyć. Tak bardzo mi Ciebie brakowało...
- Mnie ciebie też. Nie mam tu drugiej takiej przyjaciółki z którą mogłabym pogadać na każdy temat.- mocno mnie uścisnęła. Cieszyłyśmy się z naszego spotkania jak małe dzieci.
- Opowiadaj, co u ciebie?- udało mi się ją uprzedzić z pytaniem. - Jak studia?
- No cóż, zarządzanie jest dość wymagającym kierunkiem. Trzeba to lubić, ale ogólnie nie narzekam. No i w końcu poznałam kogoś- wypowiadając ostatnie słowa uśmiechnęła się i oblała rumieńcem.
- Proszę, proszę... Katarzyna wyrwała jakiegoś kawalera - droczyłam się z nią- Kim jest ten nieszczęśnik?
- Czemu od razu nieszczęśnik?!- zapytała udając obrażoną- Ma na imię Piotrek i studiuje rachunkowość. A ty???? Masz kogoś? Zaleczyłaś już rany po Filipie?
- Tak, ma na imię Krystian. Studiujemy ten sam kierunek.
- Trafił swój na swego... Rozumiem, że związek z Filipem pogrzebałaś już na dobre?
- Tak, nie chcę mieć z nim nic wspólnego, ale..- wzbudziła moją czujność- .. właściwie skąd to pytanie??
- No.. Nie wiem czy wiesz, ale Patrycja i Filip nie są już razem i pomyślałam...
- Źle pomyślałaś! Filip to przeszłość, nie obchodzi mnie jego życie. Kocham Krystiana i tylko on się teraz liczy.
- Ok, już nie drążę tematu.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim co się wydarzyło odkąd opuściłam Sopot. Chwilami miałam wrażenie, że nie daje wiary temu co mówię. Kiedy skończyłam opowiadać jej moją historię z ostatnich kilku miesięcy była już godzina 14;00.
- Cholera! Muszę się powoli zbierać.- Kaśka poderwała się na równe nogi- Mam kilka rzeczy do zrobienia a później spotykam się z Piotrkiem.
- Jasne, leć do domu. Ja też się muszę zbierać.
- Odprowadzę cię- zaproponowała.
- Nie trzeba, zadzwonię po mamę. Podjedzie po mnie
- Ok, skoro tak to ja już lecę kochana. - wstała i uścisnęła mnie na pożegnanie- a ty zadzwoń po mamę i uważaj na siebie.
- Tak zrobię.
Kaśka opuściła kawiarnię a ja odczekałam jeszcze zanim wstałam od stolika. Wbrew temu co jej powiedziałam, tak naprawdę nie miałam zamiaru dzwonić do kogokolwiek. Do domu miałam 15 minut pieszo... No dobra, z kulami pewnie potrwa to trochę dłużej, ale pogoda mi sprzyja a tak bardzo chcę się nacieszyć okolicą. Tak dawno mnie tu nie było...Niespełna pół kilometra dalej usłyszałam, że ktoś mnie woła po imieniu. Jednak gdy obróciłam się za siebie nikogo nie zauważyłam. Obróciłam się więc i kontynuowałam spacer do domu. Po chwili jednak ktoś zaszedł mnie od tyłu i położył rękę na moim ramieniu. W pierwszej chwili ogarnął mnie strach.
- Zaczekaj.- usłyszałam i już wiedziałam co jest grane.
Oto we własnej osobie stał przede mną nie kto inny jak mój były
-Filip. - wydusiłam zaskoczona- Co ty tu robisz? Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. Daj mi spokój, muszę już iść. - odwróciłam się do niego plecami żeby odejść, jednak on szybkim ruchem złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj, daj mi chwilę
- Szkoda mi na ciebie mojego cennego czasu, wybacz idę do domu- powiedziałam wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Jednak nie byłam w stanie przewidzieć tego co zaraz miało nastąpić. Niestety kule nie pomagały mi w szybkim poruszaniu się i on to wykorzystał. Już po chwili byłam przyparta do ściany jednej z kamienic a on wspierając się o nią rękami pozbawił mnie możliwości odejścia. Byłam przerażona, pierwszy raz znajdowałam się w takiej sytuacji. Serce waliło mi jak młotem, nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Proszę. Daj mi chwilę. Nie zrobię ci krzywdy. Kotek, przecież mnie znasz..
- Nie jestem twoim kotkiem! Puszczaj! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! - próbowałam się jakoś mu wyślizgnąć, ale z marnym skutkiem - Myślisz że jak Patrycja cię zostawiła to teraz ja wskoczę ci w ramiona i będzie jak kiedyś?! Jeśli tak to jesteś głupszy niż myślałam!!- wewnątrz aż kipiałam ze złości.
- Już wiesz...
- Tak. Wiem!
- Kaśka ci powiedziała- powiedział i zmierzył mnie spojrzeniem swoich niebieskich oczu.
- Tak, a teraz mnie puść. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
Zebrałam w sobie całą złość jaką miałam i odepchnęłam go. Niestety pech chciał, że przy okazji upuściłam kule..
- Aaahhh!!!- krzyknęłam z bólu i upadłam
- Angelika! Kochanie, przepraszam. Powiedz co ci jest?- sytuacja wprawiła go w panikę.
- Zostaw mnie!! Przez ciebie znowu wyląduję w gipsie!!- Zalewałam się łzami, spowodowanymi bólem w prawym podudziu.
Widząc mnie leżącą na chodniku i wijącą się z bólu, jakiś przechodzień podbiegł do nas i wezwał pogotowie. Później już wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Przyjechała karetka i zabrali mnie na SOR. W drodze do szpitala zadzwoniłam do mamy, oczywiście wpadła w niesamowitą panikę. Na miejscu zostałam od razu przyjęta przez lekarza. Opowiedziałam mu o wypadku który miałam w ostatnim czasie a on zrobił mi RTG, które na szczęście wykluczyło złamanie.
- Panie doktorze. Więc skąd ten ból? - Zapytałam zaciskając zęby.
- Po poprzednim wypadku mięśnie i kości jeszcze nie do końca się zregenerowały. Na skutek nagłego odrzucenia podpory, jaką były kule doszło do przeciążenia. W prostym znaczeniu nadwyrężyła pani mięśnie. Zlecę podanie ketoprofenu. Po tym ból powinien ustąpić.
- Dziękuję.
Widziałam jak odchodzi na bok i przekazuje pielęgniarce informacje o tym co ma mi podać. W tej samej chwili do sali weszła mama. Popatrzyła na mnie pytająco, ale najpierw skierowała się ku doktorowi. Kiedy do mnie przyszła, wydawała się nieco uspokojona rozmową z nim.
- Miałaś zadzwonić jak będziesz chciała wracać a nie urządzać sobie spacer- robiła mi wyrzuty.
- Wiem, przepraszam. Po prostu tak dawno mnie tu nie było... Chciałam się przespacerować ten kawałek. Skąd miałam wiedzieć, że napatoczy się Filip?!- Urwałam bo znowu poczułam nagłą falę bólu
- Co?!! To przez niego tu jesteś?!!!-  Mama nie kryła wściekłości. Dawno jej takiej nie widziałam
- Mamo, nie tutaj. Opowiem ci w domu.- próbowałam ją uspokoić.
- Dobrze. Wrócimy do tej rozmowy.
W tym momencie podeszła do nas pielęgniarka i podała mi w zastrzyku zlecony przez lekarza lek. Po kilkugodzinnej obserwacji i złagodzeniu bólu opuściłyśmy SOR i pojechałyśmy do domu. Tak jak lekarz nakazał, posłusznie poszłam prosto na łóżko żeby odciążyć nogi i dać im odpocząć. Musiałam jeszcze wyjaśnić wszystko mamie... Kiedy już jej opowiedziałam co się dokładnie wydarzyło wpadła w furię. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wygląda jak Hulk który wpadł w szał i ma zamiar zniszczyć wszystko co stanie na jego drodze. Prosiłam i błagałam żeby nie mówiła tacie. Na początku nie chciała słuchać, ale kiedy już ochłonęła przyznała mi rację, że taka informacja mogłaby w jego przypadku przynieść niezbyt dobre konsekwencje.

środa, 20 lutego 2019

STUDENCKA LOVE CZ.20

Pierwsze co zrobiłam wychodząc na peron to  zaczerpnęłam w płuca świeżego, morskiego powietrza. Uwielbiałam to i bardzo za tym tęskniłam. Oczywiście całą drogę do domu słuchałam morałów jak to głupio zrobiłam wracając na uczelnię skoro jeszcze nie doszłam do siebie. Bogu dzięki nasz dom znajduje się blisko dworca. Kiedy już dotarliśmy do domu i przekroczyłam próg, doszłam do wniosku że od czasu mojego wyjazdu nic się nie zmieniło. Pokój dzienny połączony jest z kuchnią, znajduje się w nim brązowa kanapa i dwa fotele. Do tego plazmowy telewizor wiszący na ścianie i stolik kawowy. Przypomniałam sobie jak to wieczorami oglądałam tu z rodzicami filmy. To był czas zarezerwowany tylko dla nas. Czas wygrzebany z pogoni między szkołą i pracą a obowiązkami domowymi. W kuchni też bez zmian mieściły się te same białe meble, dębowy stół i krzesła. Z zamyślenia wyrwał mnie tata.
- Co? Nie poznajesz domu?- żartował.
- Właśnie rzecz w tym, że nic się tu nie zmieniło.
- Wiem, tak tylko żartowałem.
- Coś się wydarzyło pod moją nieobecność?- zapytałam.
- Nie. Raczej obyło się bez żadnych rewelacji. Kilka razy Kaśka pytała o ciebie, kiedy przyjeżdżasz.
Kaśka to moja najlepsza przyjaciółka. Trzymamy się razem od wczesnego dzieciństwa.
- Tak, wiem. Pisała do mnie parę razy. Jadąc w pociągu dałam jej znać że przyjeżdżam. - odpowiedziałam. - W sumie to mogłabym się z nią jutro spotkać. To będzie już sobota więc na jakąś kawę możemy się wyrwać.
- świetny pomysł, na pewno się ucieszy.
- mogę wam przerwać?- do salonu weszła mama.- chodźcie coś zjeść. Angelika na pewno jest głodna.
- to prawda mamo, padam z głodu. - popatrzyłam na tatę i wszyscy razem poszliśmy do kuchni.
Podczas obiadu wywiązała się rozmowa.
- jak Ci idzie na studiach po tak długiej przerwie?- zapytała mama.
- Dobrze. Wiele zawdzięczam Krystianowi, gdyby nie przynosił mi na bieżąco notatek to chyba bym musiała zrezygnować i w przyszłym roku zacząć od nowa.
- Krystian to ten miły chłopak który przychodził do szpitala? - dopytywał tata.
- tak. Bardzo mi pomógł. W sumie to teraz łączy nas coś więcej niż koleżeńskie relacje- czułam że się rumienię.
- a Filip.. - zaczęła mama, ale przerwałam jej w pół słowa
- FILIP TO PRZESZŁOŚĆ. Zamknięty rozdział w moim życiu, nie chcę o tym rozmawiać.
- Jasne, doskonale cię rozumiemy i bardzo nas cieszy twoje podejście- odpowiedziała.
Wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju i doznałam szoku. mimo że meblościanka była wciąż ta sama to nowy kolor ścian i nowe łóżko nadało wnętrzu lepszy wygląd. Kiedy skończyłam podziwiać mój odmieniony pokój, pozbierałam wszystkie zdjęcia, na których byłam z Filipem i podarłam je na strzępy. Nie chciałam rozpamiętywać tego co było. To jak rozdrapywanie starych ran. Miałam tylko cichą nadzieję  że w czasie mojego pobytu tutaj nie będzie mi dane go spotkać. Bynajmniej nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Nagle usłyszałam swój telefon, to wiadomość od Kaśki.

Kaśka:
"Hejka, jesteś już w domu? Może się jutro spotkamy? :D "

Odpisałam:

"Ha ha czytasz mi w myślach xD tak jestem już w domu. Chętnie się z Tobą jutro spotkam :)"

Kaśka:
" La Crema d'Italia?"

Uwielbiam tą kawiarnię. Wiedziała co zaproponować.

"Jak zawsze :) 16;00??? "

Kaśka:
"Super xD do zobaczenia jutro :)"


Cieszyłam się na to spotkanie. Bardzo za nią tęskniłam i brakowało mi naszych rozmów. Byłyśmy jak siostry, rozumiałyśmy się bez słów.  Podpięłam telefon pod ładowarkę i poszłam do salonu. Tutaj mogłam się w miarę swobodnie przemieszczać, gdyż mój pokój znajdował się na parterze a  nie na pietrze jak u cioci Sary. Mama krzątała się po kuchni, jednak nie umknęło jej uwadze że weszłam do salonu.
- Angelika kochanie, usiądź. Nie powinnaś się przemęczać - podbiegła do mnie. Jak zawsze panikowała.
- Mamo, spokojnie. Chodzę tak nie od dziś. Jeszcze trochę poćwiczę i w końcu porzucę kule.
- Życzę ci tego skarbie z całego serca.
- Wiem, dziękuję.
- usiądź, zrobię ci herbatę.
- ok. Sobie też zrób.- uśmiechnęłam się do niej.
Już po chwili przyszła z dwoma kubkami gorącej herbaty. Usiadłyśmy na kanapie i wywiązała się rozmowa. Mama pytała mnie, jak mi się mieszka u cioci Sary i wujka Kamila. Pytała o studia i oczywiście o Krystiana. Wszystko opowiedziałam w wielkim skrócie bo chcący opowiadać szczegóły musiałybyśmy siedzieć tu całą noc. Na szczęście takie odpowiedzi były dla niej wystarczające.
- umówiłam się na jutro z Kaśką w "La Crema"
- wspaniale! - ucieszyła się -  Ona często o ciebie pytała. Na pewno macie sobie dużo do opowiedzenia.
- oj tak, nawet nie wiesz jak dużo..
- zawiozę Cię jutro do tej kawiarni. Musisz na siebie uważać
- Ok, nie będę protestować.
- to dobrze, bo i tak nie zmienię zdania.
- Wiem. - zdawałam sobie sprawę z tego że mama jest uparta i nie ma sensu się sprzeciwiać.
Dopiłyśmy herbatę i poszłam do siebie. Kiedy odblokowałam telefon, byłam w szoku że w tak krótkim czasie można mieć tyle powiadomień. Na ekranie wyświetlone były informacje o 6. nieodebranych połączeniach i 2. Nieprzeczytanych wiadomościach. Zaczęłam od sprawdzenia połączeń. 2 z nich były, tak jak się spodziewałam, od Krystiana. 4 zaś, co zupełnie mnie zaskoczyło, były od Patryka. Czego on może ode mnie chcieć?- zastanawiałam się. Przeszłam do odczytywania wiadomości. Pierwsza od mojego chłopaka.

Krystian:
"Jak podróż kochanie? Miałaś napisać jak będziesz na miejscu."

Druga wiadomość, nie trudno się domyślić, była od Patryka.

Patryk:
"Angela, wszystko w porządku? Nie widziałem Cię na uczelni."

Odpisałam mu

"Tak, wszystko ok. Nie ma mnie w Krakowie. Daj mi spokój"

Do Krystiana zaś wolałam zadzwonić. Po  trzech sygnałach oczekiwania odebrał.
- Nareszcie - usłyszałam w słuchawce - nie idzie się do ciebie dodzwonić.
- Przepraszam, odkąd wysiadłam z pociągu jestem zasypywana pytaniami przez rodziców. A nie odebrałam telefonu bo ładował się w pokoju a ja byłam w salonie
- Już w porządku. Jak podróż?
- Nie było źle. Dotrzymała mi towarzystwa pewna dziewczyna więc nawet szybko zleciało.
- To dobrze, już za Tobą tęsknię.
- A ja za Tobą, ale to tylko kilka dni.
- co to za sylwester bez ciebie? Chyba przyjadę do Sopotu.
- Ha ha zapraszam- nie potraktowałam poważnie jego słów.
- Trochę za daleko - powiedział nieco poważniej
- Wiem. Wytrzymasz jakoś te 2 tygodnie. Za jakiś czas będziesz miał mnie dość a wtedy sam będziesz mnie namawiał na wyjazd - zażartowałam żeby rozluźnić atmosferę.
- Pewnie masz rację. Zmęczona?
- Trochę.
- Tak myślałem. Odpocznij więc a ja odezwę się jutro.
- Ok. Kocham cię.
- A ja ciebie. Do usłyszenia.
- Pa.- powiedziałam, ale nie wiem czy usłyszał bo zakończył połączenie.
Odłożyłam telefon na półkę koło łóżka i zajęłam się rozpakowywaniem torby. Postanowiłam skorzystać z okazji i wziąć z domu inne rzeczy. Zajrzałam więc do szafy i zastałam tam nienaganny porządek - oczywiście mama nie mogła się powstrzymać i posprzątała.
- Angelika!- usłyszałam jej wołanie.
- Już idę.- odpowiedziałam
Weszłam do salonu i stanęłam jak wryta. W przedpokoju stał mężczyzna z bukietem kwiatów.
- To do Ciebie
- Ale... od kogo?
- Nie domyślasz się? - uśmiechnęła się do mnie patrząc przy tym nieco podejrzliwie.
- Chyba tak, ale będę musiała to wyjaśnić.
- Proszę, przyjmie pani czy mam zabrać z powrotem? - wyrwał nas z dyskusji kurier.
- Tak, tak. Oczywiście. - podeszłam i odebrałam kwiaty, czując że oblewa mnie rumieniec.- dziękuję panu.
- Proszę bardzo. Życzę miłego wieczoru, do widzenia.
- Dziękujemy, wzajemnie. Do widzenia.
Kurier wyszedł a ja wzięłam się za czytanie załączonego bileciku.

"Kocham Cię i już tęsknię. Twój K."

Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- No przeczytaj na głos - odezwała się mama.
Zrobiłam jak poprosiła
- Jakie to urocze.- skomentowała- dam ci wazon.
Już po chwili niosła kryształowy flakon z wodą.
- Dziękuję. Zaniosę je do pokoju i przy okazji zadzwonię aby to wyjaśnić. - wzięłam kwiaty i poszłam do siebie.
Wykręciłam numer Krystiana i już po chwili odebrał.
- Słucham- odezwał się.
- To chyba raczej ja słucham- próbowałam udawać oburzoną ale nie bardzo mi to wychodziło
- Stało się coś?
- Nie, no skąd? Poza tym że właśnie był u mnie kurier i przyniósł mi bukiet 7. czerwonych róż...
- Aaa o tym mowa..
- TAK, O TYM. Wyjechałam z Krakowa zaledwie 10 godzin temu a ty już tęsknisz?
- Taki już jestem.
- Mów skąd miałeś mój adres?!- dociekałam a moja frustracja rosła.
- no cóż... miałem wspólnika. Albo raczej WSPÓLNICZKĘ
- WERONIKA!! Wiedziałam.
- Ha ha - słyszałam jak się śmieje - trafiłaś.
- Ehh.. co pozostaje mi powiedzieć, skoro nie umiem się na ciebie złościć? Dziękuję, są śliczne.
- Nie ma za co. Cieszę się że mogłem Cię uszczęśliwić.
- Muszę kończyć. Kocham cię
- Miłego wieczoru, pa.
Zakończyliśmy rozmowę i utkwiłam wzrok w kwiatach. Przypomniałam sobie jak do domu mojego wujostwa kurier przyniósł kwiaty od Patryka.... Szybko wyrzuciłam to wspomnienie z głowy. Nie chciałam tego rozpamiętywać. Mam nadzieję że Krystian nigdy się o tym nie dowie. Popatrzyłam na zegarek, wskazywał godzinę 19:15. Jako że byłam zmęczona podróżą, postanowiłam wziąć prysznic i się położyć. Poszłam jeszcze coś zjeść i życzyć rodzicom dobrej nocy. Szybko zmorzył mnie sen.

niedziela, 17 lutego 2019

STUDENCKA LOVE CZ. 19

Nazajutrz rano, wstałam o godzinie 6;00, żeby spokojnie zjeść śniadanie, ubrać się i spakować coś do jedzenia na drogę. Czeka mnie około 5,5 godziny jazdy. o 7;15  pod dom podjechał mój chłopak. Zabrał moją torbę a ja w międzyczasie pożegnałam się z wszystkimi w domu. Szczęśliwym trafem wszyscy byli obecni.
- przekaż w domu życzenia wesołych świąt- Powiedziała ciocia i uścisnęła mnie na pożegnanie
- Dziękuję
- Spokojnej drogi, daj znać jak będziesz na miejscu- dodał wujek
- W końcu od ciebie odpocznę- przekomarzała się ze mną Weronika- wesołych świąt
- chyba raczej ja od ciebie-szturchnęłam ją łokciem- Dziękuję wam za wszystko. Do zobaczenia.
Po tych słowach wyszłam powoli przed dom. Krystian czekał w samochodzie, usiadłam z przodu na fotelu pasażera i jeszcze ostatni raz pomachałam im na pożegnanie.
- Zapnij pasy
Krystian sprowadził mnie na ziemię. Ton jakim to powiedział skłonił mnie do spojrzenia na niego.
- jesteś na mnie zły?
- nie.
- smutno ci przeze mnie?
- nie
- przepraszam, że musiałeś czekać, ale....
- POWIEDZIAŁEM ŻE NIC MI NIE JEST!
Nie mogłam wyjść z szoku, że tak się uniósł.
-ok, ok. Już się nie odzywam.- zrobiłam jak powiedziałam i pozostałą drogę na dworzec jechaliśmy w milczeniu. Patrząc przez szybę na przechodniów zastanawiałam się co złego jest w tym że chcę spędzić święta z rodzicami? Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos
- jesteśmy na miejscu.
Nic nie mówiąc wysiadłam z samochodu aby wyciągnąć torbę, która leżała na tylnej kanapie, jednak powstrzymał mnie kładąc rękę na moim ramieniu i mówiąc ze stoickim spokojem
- pozwól że ja to zabiorę- obrócił mnie przodem do siebie- przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham cię i będę tęsknił
- przecież nie wyjeżdżam na zawsze. Wracam zaraz po Nowym Roku.
- wiem, strasznie mi głupio. Przepraszam- to powiedziawszy przytulił mnie a ja nie potrafiłam pozostać obojętna. Po chwili jednak odsunął mnie od siebie i przyjrzał mi się uważnie- dobrze się czujesz? Jesteś jakaś niewyraźna.
- Tak, po prostu źle spałam w nocy.
- Ok, chodźmy już bo się spóźnisz.
Wziął mój bagaż i poszliśmy na wskazany w bilecie peron. Niespełna 15 minut później nadjechał pociąg. Spojrzałam na Krystiana i mocno go przytuliłam.
- do zobaczenia wkrótce. Wesołych świąt
- wesołych świąt i spokojnej podróży - odpowiedział całując mnie w głowę.
Wyswobodziłam się z jego objęć, wzięłam torbę i powoli wsiadłam do pociągu. Rozglądałam się dookoła szukając przedziału wyznaczonego w bilecie. Kiedy już go znalazłam, zajęłam miejsce przy oknie. Kątem oka dostrzegłam mojego chłopaka. Wciąż stał w tym samym miejscu, w którym się pożegnaliśmy. Pociąg zaczął powoli ruszać, kiedy opuścił dworzec oddałam się zamyśleniu, po chwili jednak przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do mamy kiedy pociąg ruszy w drogę. Nie mniej jednak nie miałam ochoty na rozmowę przez telefon, więc wysłałam jej tylko krótkiego sms-a:

"Jadę już. Do zobaczenia wkrótce :)"

Już po chwili telefon zawibrował informując mnie o przychodzącej wiadomości.

Mama:
"Już się nie mogę doczekać. Spokojnej podróży kochanie."

Po przeczytaniu sms-a, telefon włożyłam do kieszeni a z torby wyjęłam książkę. Aby czas szybciej mijał zagłębiłam się w lekturze. Co jakiś czas dostawałam wiadomość od mojego chłopaka, informującą mnie i tym jak bardzo już tęskni. Po mniej więcej 1,5 godziny jazdy postanowiłam uciąć sobie drzemkę, to był najlepszy sposób na to aby czas szybciej zleciał. Tym sposobem minęła mi kolejna godzina. Chwilę po tym jak się obudziłam do mojego przedziału zajrzała kobieta i zapytała
- Czy życzy sobie pani coś do picia? Kawę? Herbatę? Wodę?
- poproszę  kawę. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Uznałam, że przyda mi się coś co mnie obudzi i pozwoli przetrwać kolejne godziny drogi. Szkoda że nie mam tu żadnego towarzystwa, czas szybciej by płynął- pomyślałam. Ku mojemu zaskoczeniu, nie musiałam długo czekać. Już po chwili zajrzała do mojego przedziału jakaś dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Przedstawiła się imieniem Maja. Z wielką chęcią przystałam na jej towarzystwo. Jak się później dowiedziałam, studiowała w Krakowie na AWF-ie a swój przystanek miała w Malborku. Do czasu końca jej podróży rozmawiałyśmy i przyznam, że dogadywałyśmy się jakby nasza znajomość trwała lata. Kiedy już wysiadła, cieszyłam się faktem że zostało mi tylko 45 minut jazdy do Sopotu. Postanowiłam zajrzeć na Facebooka i skontrolować co ciekawego u moich znajomych. Wysłałam też do kilku bliskich mi koleżanek, wiadomość informującą o moim przyjeździe do domu. Wszystkie zareagowały z entuzjazmem i zaproponowały spotkanie. Oczywiście bardzo mnie to ucieszyło, bo okropnie za nimi tęskniłam. Brakowało mi przyjaciółek, którym mogłam się wygadać. W tej chwili pociąg się zatrzymał. Był to koniec mojej podróży. Nareszcie- pomyślałam.
Spojrzałam na zegarek, była godzina 14:00- nawet szybko poszło. Odczekałam chwilę, aż część ludzi opuści pociąg aby nie przeciskać się między nimi. Chodzenie jeszcze trochę sprawiało mi problem a nie chciałam zostać stratowana. Wzięłam swoją torbę i powoli poszłam do wyjścia. Na peronie czekali już moi rodzice. Jak tylko mnie zobaczyli, podbiegli do mnie a uściskom nie było końca. Bardzo się cieszyłam że w końcu ich widzę. Tata wziął moją torbę i powoli poszliśmy do samochodu.


środa, 30 stycznia 2019

STUDENCKA LOVE CZ.18

Nazajutrz rano obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy żeby sprawdzić która godzina. Zegarek w moim smartfonie pokazywał 9:40. Ponad to na wyświetlaczu widniały powiadomienia o nieodczytanych wiadomościach. Odblokowałam więc ekran i weszłam w folder "wiadomości". Tak jak w podświadomości zakładałam, to Krystian napisał do mnie z samego rana.

Krystian:
"Dzień dobry śpiochu. Wyspałaś się? ;)"

 Uśmiechnęłam się i odpisałam:

"Hej, właśnie wstałam. Za to Ty chyba cierpisz na bezsenność skoro wysyłasz mi wiadomości o 6. rano xD"

Krystian:
"Nie wyłączyłem budzika. Stwierdziłem, że skoro już nie śpię to napiszę do Ciebie wiadomość. Jakie plany na dziś?"

W odpowiedzi napisałam
"Nie wiem, zdaję się całkowicie na Ciebie. 

Krystian:
"Podrzucę Ci później notatki śpiochu xD kończę bo zaraz zaczną się wykłady. Kocham Cię"

Czytałam ostatnią wiadomość 3 razy, zanim dotarło do mnie że zaspałam!!!! Przecież to niemożliwe!! Na bank miałam ustawiony budzik. Cholera!  Musiałam go odruchowo wyłączyć. Po chwili roztrząsania tego co się stało doszłam do wniosku, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Poza tym dawno nie czułam się taka wypoczęta. Dochodziła godzina 10;00 kiedy to wreszcie zebrałam się żeby wstać z łóżka i wrzucić na siebie jakieś ciuchy. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Krystian:
"Śpisz? :D"

Uśmiechnęłam się mimo woli i odpisałam naprędce

"Nie, po prostu nie mogę wyjść z szoku jakim cudem zaspałam?? Czemu mnie nie obudziłeś?

Krystian:
"Przecież wysłałem Ci sms-a o 6 rano. I czekałem pod domem twojego wujostwa jakieś 10 minut od 7;30"

Ale wstyd....-przeszło mi przez myśl.

"Przepraszam..."

Tylko tyle byłam w stanie mu odpisać, bo nie bardzo wiedziałam co w ogóle powiedzieć w tej sytuacji.

Krystian:
"Za co głuptasie? Wpadnę po 15;00 z notatkami. Kocham Cię, miłego dnia.

Odłożyłam telefon i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Dziwne wydało mi się, że nikogo nie zastałam w kuchni. Na stole leżała kartka od cioci

"Pojechałam kupić materiał na sukienkę dla klientki"

Wszystko stało się jasne. To dlatego Krystian wyczekał się przed domem i nikt mu nie otworzył. Nikogo, prócz mnie, nie było. Zjadłam śniadanie, wypiłam herbatę i postanowiłam zadzwonić do mamy. Odebrała dopiero po trzecim sygnale oczekiwania.
- Halo?
- Cześć mamo.
- Och Angelika, to ty. Coś się stało że tak wcześnie dzwonisz?- W jej głosie wyczułam niepokój.
- Nie, nie mamo. Uspokój się, wszystko w porządku. Dzwonię tylko żeby uprzedzić was przed moim przyjazdem na przerwę świąteczną.
- Cudownie! Już się nie mogę doczekać.
- Ja też, tak sobie pomyślałam że może przyjadę wcześniej. Na przykład jutro...?
- Kochanie, możesz przyjechać kiedy zechcesz, bardzo za tobą tęsknimy. W ogóle to jak się czujesz?
- Coraz lepiej. Popołudniu wybiorę się na dworzec kupić bilet do Sopotu, dam znać wieczorem kiedy przyjadę
- Dobrze, będę czekać na twój telefon. Miłego dnia kochanie.
- Dzięki mamo, pa.
Odłożyłam telefon i zajęłam się przygotowaniem śniadania. Około godziny 11;00 wróciła ciocia, powitała mnie uśmiechem i serdecznym "dzień dobry".
- Ktoś chyba dziś zaspał?
- Tak pomyliły mi się dni. Czemu mnie nie obudziłaś?
- Pomyślałam, że może źle się czujesz. Przecież jeszcze nie do końca doszłaś do siebie po wypadku.
- Dzięki ciociu- Uśmiechnęłam się do niej- Muszę ci coś powiedzieć. Jutro jadę do Sopotu, na święta. Zrobię sobie trochę dłuższą przerwę świąteczną.
- Rozumiem kochanie, masz już bilet?
- Jeszcze nie, popołudniu  pojadę z Krystianem na dworzec i kupię bilety.
- Dobry chłopak z tego Krystiana. Bardzo ci pomaga, prawda?
- Tak, jest dobrym człowiekiem. Zawsze gotów pomóc. Pójdę się powoli pakować.
Opuściłam kuchnię i poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy torbę, zapomniawszy że jakiś czas temu włożyłam do niej ramkę ze zdjęciem. Niechcący wytrzepałam ją, upadła na podłogę i się rozbiła. Szkło rozsypało się po całym pokoju
- Cholera- Westchnęłam pod nosem- muszę to posprzątać zanim ktoś się skaleczy- Mówiąc "KTOŚ" miałam przede wszystkim  na myśli siebie, znając moje szczęście...
Podniosłam z podłogi zdjęcie, otrzepałam je ze szkła i odłożyłam na biurko. Szybko uprzątnęłam powstały bałagan i wzięłam się za pakowanie. Byłam tym tak pochłonięta, że straciłam poczucie czasu. Kiedy w końcu usiadłam na łóżku ktoś zapukał do drzwi
- Proszę!- Powiedziałam i drzwi się otworzyły, a w nich stał Krystian.
- Cześć kochanie, wyglądasz na zaskoczoną- Powiedział i pocałował mnie w policzek na powitanie.
Szybko się otrząsnęłam i popatrzyłam na zegarek- była 15;40
- Ja.. Nie sądziłam, że już tak późno
- Jakbym tyle czasu spał to tez by mi szybko dzień zleciał- Zaśmiał się ze mnie. Ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy a ja zauważyłam że jest wpatrzony w kąt pokoju. Popatrzyłam w tamtą stronę i zrozumiałam o co chodzi.- Wyjeżdżasz??- Wyraźnie posmutniał.
- Tak, jadę do rodziców na święta. Przecież o tym rozmawialiśmy.
- No tak, ale że już?
- Właśnie chciałam cię prosić o przysługę. Pojedziesz ze mną na dworzec? Chciałabym kupić bilet na jutrzejszy pociąg.
- JUTRZEJSZY?- nie krył zaskoczenia
- Tak, jeśli będzie taka możliwość- Widziałam że nie jest tym zachwycony- Proszę, spróbuj mnie zrozumieć. Tęsknię za rodzicami, dzieli nas 600 kilometrów- Zwiesiłam wzrok bo czułam że go zawiodłam. W tej samej chwili poczułam jego rękę na policzku
-Przepraszam, zachowałem się jak egoista. Masz prawo spędzić święta z rodziną- Przytulił mnie i złożył pocałunek na mojej głowie.- Ale wiedz że będę tęsknił
- Wiem, kocham Cię- Odpowiedziałam półgłosem i pocałowałam go.
- Ubierz się, pojedziemy na ten dworzec- Jego spojrzenie zatrzymało się na biurku. Podszedł do niego i wziął w ręce zdjęcie które przedtem tam odłożyłam.
-Cholera...- Przeklinałam w duchu
- Kto to?- Padło pytanie którego wolałabym uniknąć
- Mój były..- Zwiesiłam spojrzenie- Stare dzieje, miałam je wyrzucić.
- Kochasz go?
- Nie!!- nie mogłam uwierzyć ze zadał to pytanie- Kocham ciebie! wyciągając torbę z szafy rozbiłam ramkę, miałam je wyrzucić do kosza ale nie zdążyłam.- Tłumaczyłam się jak małe dziecko, jednocześnie było mi przykro że we mnie zwątpił.
- Już dobrze, uspokój się. Nie chciałem cię zdenerwować.
Wzięłam od niego zdjęcie, pomięłam i wrzuciłam do kosza przy biurku. Filip był dla mnie przeszłością. Liczyło się tylko to co tu i teraz.
- Kocham Cię- Wyszeptałam i mocno go przytuliłam
- Ja ciebie też.- Odwzajemnił mój uścisk- Ubieraj się.
Szybko narzuciłam na siebie kurtkę, czapkę i buty. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na dworzec. Na szczęście nie było problemu z biletami, pomijając jeden drobny szczegół.
- Wyjazd jutro o godzinie 8:00, płaci Pani 340 zł?- Usłyszałam od kobiety siedzącej za biurkiem.
Wyciągnęłam portfel i zdałam sobie sprawę że nie mam tyle pieniędzy..
- Cholera! Brakuje mi 90 zlotych- Posmutniałam, bo mój wyjazd był skreślony. A przynajmniej tak myślałam. Wtedy Krystian wyciągnął z kieszeni pieniądze i zwrócił się do kobiety
- Proszę bardzo, dziękujemy
- Ja również dziękuję, życzę państwu miłego dnia- Popatrzyła na niego kokieteryjnym spojrzeniem i uśmiechnęła się.
- Do widzenia, dziękuję.- Przerwałam tą niezręczną sytuację. Wstałam, wzięłam kule i podpierając się wyszłam na zewnątrz.
- Ho ho ho, ktoś tu jest zazdrosny- Usłyszałam za plecami jak Krystian sobie ze mnie żartuje. Odwróciłam się do niego żeby coś powiedzieć ale zanim zdążyłam to zrobić pocałował mnie i cała moja złość się ulotniła- Już dobrze?
- Tak.
- Idziemy coś zjeść czy wracamy do domu?
- Chodźmy coś zjeść. Jestem głodna a poza tym chcę spędzić z Tobą trochę czasu przed wyjazdem.
- Cieszę się że to mówisz.
Poszliśmy do galerii a tam Krystian zabrał mnie na chyba najlepszą pizzę jaką do tej pory jadłam. Długo rozmawialiśmy a czas przemknął nie wiadomo kiedy.
- Już późno, wracajmy do domu żebyś wypoczęła przed podróżą. Pozwolisz że jutro odwiozę Cię na peron?
- Oczywiście, czemu miałabym nie pozwolić?- Kochałam w nim troskę jaką mnie obdarzył, czułam się przy nim bezpieczna. Niestety miał rację, nadeszła ta niewyczekiwana chwila skończyć dzisiejsze spotkanie.- Chodźmy, bo rzeczywiście zrobiło się późno.
Wyszliśmy z galerii i odwiózł mnie do domu.
- Dziękuję za wszytko. Pieniądze oddam po powrocie.
- Daj spokój. Ty zrobiłabyś to samo.
- To prawda. Muszę Cię już pożegnać. Obiecałam mamie że zadzwonię jak kupię bilety, a poza tym padam z nóg. Marzę o tym żeby się wykąpać i iść spać.
- Wszytko w porządku? Jesteś jakaś niewyraźna. Wydajesz się być osłabiona.
- Nic mi nie jest. Przypominam że mam za sobą wypadek i nie doszłam jeszcze do siebie.
- No tak, zapomniałem.
- Dobranoc, kocham Cię- przytuliłam go i pocałowałam, on zaś nie pozostał mi dłużny.
- Dobranoc kochanie.
Tymi słowami zakończyliśmy nasze spotkanie. On wsiadł w samochód i odjechał a ja zrobiłam tak jak mówiłam. Zadzwoniłam do mamy, wykąpałam się i poszłam spać.

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...