Rano obudziłam się przed Krystianem. Męczył mnie moralny kac, a żeby tego było mało pękała mi głowa. Nigdy więcej nie wezmę wina do ust, zarzekałam się, jednocześnie opierniczając się w myślach za własną głupotę. Doskonale pamiętałam co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Co mi odbiło?! Jak ja spojrzę teraz w oczy Krystianowi??? W chwili kiedy obmyślałam plan, jak usprawiedliwię swoje idiotyczne zachowanie, ból głowy przybrał na sile. Wydałam z siebie cichy jęk i niemal odrazu poczułam, że robi mi się niedobrze. Najszybciej jak to możliwe zerwałam się z łóżka, niestety nawet nie zdążyłam sięgnąć po kule, i puściłam pawia na podłogę. Oczywiście obudziłam tym cyrkiem mojego chłopaka, który był w niemałym szoku gdy zobaczył mnie klęczącą na podłodze, ukrywającą twarz w dłoniach. Chciałam zapaść się pod ziemię.
-Jezu, Angelika nic ci nie jest?! - poderwał się z łóżka spanikowany.
Podniosłam na niego swoje, przepełnione poczuciem winy i wstydem, spojrzenie.
- Nie, tylko.... -spuściłam wzrok i wzruszyłam ramionami. - No wiesz, kac morderca nie ma serca.
Poczułam na policzku ciepło jego dłoni.
- Pójdę po jakiś.. sprzęt, żeby to posprzątać.- powiedział z troską w głosie.
Jednak gdy na niego spojrzałam nie umknęło mojej uwadze, że z trudem powstrzymuje się przed parsknięciem ze śmiechu. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Wrócił po chwili z mopem i wiadrem ciepłej wody. Zanim jednak wziął się za sprzątanie, podniósł mnie z podłogi i położył na łóżku.
- Posprzątam.- oznajmiłam usiłując wstać.
- Nie ma mowy, siedzisz na łóżku.- odpowiedział zdecydowanym tonem.- A później porozmawiamy.
- Krystian, pozwól mi to posprzątać. -próbowałam protestować.- i bez tego jest mi wstyd.
- Nie ma mowy. Siadaj- rozkazał i zgromił mnie spojrzeniem.
Siedziałam grzecznie na łóżku i patrzyłam jak mój chłopak sprząta zrobiony przeze mnie bajzel. Od środka zżerało mnie uczucie wstydu i skrępowania a w myślach wciąż dźwięczały jego słowa, "później porozmawiamy...". Boże, co ja mu powiem? Jak mam wytłumaczyć swoje bezmyślne zachowanie? Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon. Zerknęłam na ekran i zamarłam. Dzwonił Patryk. Szybko odrzuciłam połączenie. Nie chciałam, wyciągać tej sprawy na wierzch przed Krystianem. Jednak nie minęła krótka chwila a on znowu dzwonił a ja ponownie odrzuciłam połączenie. Czułam że zrobiłam się nerwowa, ręce mi się trzęsły a oddech przyspieszył.
-Co jest?- z letargu wyrwał mnie podejrzliwy głos Krystiana. Z nerwów wzdrygnęłam się a telefon wypadł mi z rąk na podłogę. W tej samej chwili mój smartphone zaczął dzwonić poraz trzeci. Niestety zanim zdążyłam go podnieść zrobił to Krystian. Spojrzał na ekran, zmarszczył brwi i nie odrywając ode mnie wzroku odebrał to cholerne połączenie. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy.
-Halo- powiedział surowym tonem.
- Przepraszam, pomyliłem numer.- dało się słyszeć po drugiej stronie.
- Zapewne.- odpowiedział Krystian po czym się rozłączył. Następnie zwrócił się do mnie.- Kto to był?!
Czułam się jak na przesłuchaniu. Wbijał we mnie pełne podejrzeń spojrzenie.
- To... ja.. nikt.- jąkałam się.- to stary znajomy.
Rzuciłam na poczekaniu i błagałam w myślach by nie drążył tematu. Nie odezwał się ani słowem. Po prostu podał mi telefon i zabrał się za sprzątanie. Gdy skończył zabrał wiadro i wyszedł bez słowa. Chwilę potem dostałam SMS od Patryka.
"Odzwoń. Martwię się."
Nie miałam zamiaru mu odpisywać. Chciałam o nim zapomnieć. Pragnęłam by zniknął z mojego życia. Niestety biorąc pod uwagę fakt, że jest moim wykładowcą, nie było to realne. Wyłączyłam dźwięk w telefonie, żeby w razie czego nie było słychać gdy będzie znowu dzwonił i opadłam zrezygnowana na łóżko. Prosiłam Boga by ta sprawa nie wyszła na jaw. Bałam się co o mnie pomyśli Krystian. Nie chciałam go stracić. Minęła dłuższa chwila zanim wrócił do pokoju. Usiadł na łóżku i wskazał ręką miejsce obok siebie. Totalnie nie wiedziałam czego się spodziewać, ale podniosłam się i usiadłam obok niego. Stres zjadał mnie od środka. Czekałam na jego ruch, bo sama bałam się zacząć dyskusję. Jednak zanim zdążył się odezwać usłyszeliśmy krzyk mojego taty.
- Wynoś się stąd! Mówiłem że masz ją zostawić w spokoju!
- Uspokój się, błagam- prosiła mama.- Są święta.
- Zaraz wracam, zaczekaj tutaj.- powiedział do mnie Krystian po czym rzucił się do wyjścia.
Miałam złe przeczucia. Wstałam pośpiesznie z łóżka, wzięłam kule i powoli pokuśtykałam do salonu. To co zastałam zamurowało mnie. Wszyscy byli tak pochłonięci awanturą, że nawet nie zauważyli mojej obecności. Krystian przypierał do drzwi frontowych Filipa i syczał wściekły przez zaciśnięte zęby.
- Albo się od niej odpierdolisz, albo załatwimy to inaczej.- szarpał go za kurtkę.
- Bo co mi zrobisz?! - Filip jak zawsze był zbyt pewny siebie.
Zauważyłam, że mój chłopak, podniósł do góry rękę zaciśniętą w pieść szykując się do zadania ciosu.
- Krystian nie! - zdążyłam krzyknąć a zaraz potem zapadła ciemność. Zemdlałam.
Jak przez mgłę słyszałam co się dzieje w okół. Zrobiło się ogromne zamieszanie. Ktoś wziął mnie na ręce i położył na czymś miękkim. Stopniowo zaczęły docierać do mnie słowa wypowiadane przez Krystiana.
-Angelika, kochanie- czułam lekkie poklepywanie po twarzy.
Zaczęłam powoli otwierać oczy. W pierwszym momencie nie wiedziałam co się stało, ale już po chwili wydarzenia zaczęły wskakiwać na swoje miejsce i układać się klatka po klatce w spójną całość.
-Bogu dzięki. Ale nas nastraszyłaś. -Krystian klęczał przy kanapie i ściskał w rękach moją dłoń. Nagle poczułam niepohamowaną złość i zaczęłam na nich krzyczeć.
- Czy wam do reszty odbiło?!! Są święta!! Może on przyszedł po prostu złożyć życzenia!- wylewałam pretensje. Nie chciałam kontaktu z Filipem, ale żeby załatwiać to pięściami?! Nie tak powinny wyglądać te święta. Powoli zaczęłam wstawać z kanapy, uważając by znowu nie upaść- idę do siebie.
- skarbie, zaniosę cię. Dopiero co zemdlałaś. -Krystian poderwał się na równe nogi.
- Nie.- oznajmiłam z całą stanowczością. - Zostaw mnie w spokoju.
To powiedziawszy poszłam powoli do siebie, czując na plecach odprowadzające mnie spojrzenia. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku, łokcie wsparłam na kolanach a twarz ukryłam w dłoniach. Jezu gorzej być nie może! - krzyczałam w duchu. Byłam wściekła, wszystko co wydarzyło się w ciągu ostatniej doby skumulowało się we mnie. Alkohol, Patryk i do tego jeszcze Filip. Nie chciałam płakać, ale łzy same pojawiły się nieproszenie pod moimi powiekami. Starłam pierwszą kroplę która spłynęła po moim policzku i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Mogę wejść? - usłyszałam z za drzwi spokojny głos mojego chłopaka.
- Nie. - odpowiedziałam łamiącym się głosem.
Mimo mojego zakazu wszedł do pokoju. Gdy spostrzegł, że mam oczy czerwone od płaczu, usiadł obok i wciągnął mnie na kolana.
- Przepraszam mała. Nie powinienem był się tak zachować.- tulił mnie do siebie i czule gładził po włosach.- Wkurzyłem się bo cały czas miałem w głowie to, co mi o nim opowiadałaś. Nie pozwolę żeby znów cię skrzywdził. Widzę że jesteś w słabej kondycji psychicznej dlatego nie będę poruszał kwestii wczorajszych wydarzeń ani twojego.... kolegi.- powiedział jakby się wahając.
- Dziękuję. -odparłam i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Czułam się bezpieczna w jego ramionach.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Zbliżył powoli swoje usta do moich i złożył na nich czuły pocałunek. Był tak delikatny, jakby bał się, że się rozpadnę gdy zrobi to zbyt gwałtownie. Pragnąć rozładować wszystkie negatywne emocje, zaczęłam go całować intensywnie i pożądliwie. Widząc, że daję mu przyzwolenie na więcej, wdarł się do moich ust a nasze języki rozpoczęły taniec namiętności. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Zbyt mocno go kochałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz