Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie. Potrzebowałam zrzucić z siebie ciężar tych wszystkich sekretów, dlatego opowiedziałam Krystianowi wszystko od początku. Byłam opanowana ale tak naprawdę czułam się przerażona i roztrzęsiona. Nie wiedziałam jak zareaguje na taką dawkę informacji. Jedyne czego byłam pewna to to, że zaufanie powinno być fundamentem związku, a ja nie chciałam zawieść zaufania Krystiana. Gdy już skończyłam opowiadać o tym jak się poznaliśmy z Patrykiem, o tym jak szybko zaczęłam się w nim zakochiwać i o tym jak równie szybko się odkochałam, mój chłopak zaskoczył mnie swoją decyzją.
- Po powrocie do Krakowa zamieszkasz u mnie.- Oznajmił z całą stanowczością.- wynajmuję kawalerkę. Zmieścimy się we dwoje.
Momentalnie się rozbudziłam, mimo że była już prawie pierwsza w nocy.
- Ale ja.. Nie mogę.- odpowiedziałam zaskoczona.
- Niby dlaczego? Jesteś pełnoletnia, chyba rodzice ci nie zabronią?- zapytał rozbawiony tą myślą.
- Nie. Nie zabronią.- Naburmuszyłam się.- po prostu nie mam pieniędzy na mieszkanie a nie mam zamiaru być na twoim utrzymaniu.
- Na jakim utrzymaniu? O czym ty bredzisz?!
- A jak inaczej to widzisz? Nie mam możliwości dorzucić Ci się do czynszu. Do pracy też nie mogę iść przez te przeklęte kule, a jedyne co mogę to być dla ciebie ciężarem!- głos mi się załamał na ostatnich słowach. Spuściłam wzrok by nie patrzeć na mojego chłopaka, ale on nie odpuszczał. Ujął moją brodę delikatnie w palce i zmusił bym na niego spojrzała.
- ZABRANIAM. CI. TAK. MYŚLEĆ.- powiedział spokojnie podkreślając każde słowo. - Kocham cię i chcę mieć blisko by móc odpowiednio zatroszczyć się o ciebie...
- Ale..- weszłam mu w słowo
- Daj mi skończyć.- uciszył mnie zanim zdążyłam wyrazić swoje wątpliwości.- Chcę się tobą zaopiekować i nie ma w tym żadnego podtekstu. Nawet przez myśl nie przeszło mi branie od ciebie pieniędzy. Zrozum, że mieszkając razem będę mógł zawozić cię na rehabilitację do mojego taty, kiedy tylko będziesz chciała. I ten idiota przestanie cię nachodzić, jak to robił gdy mieszkałaś u swojego wujostwa.
- To za szybko.- powiedziałam półgłosem a on nie wiem czemu parsknął śmiechem.- Co cię tak bawi?
- Ty skarbie. Ostatnio prawie mi się oddałaś a teraz twierdzisz że zamieszkanie u mnie to zbyt pochopna decyzja?
- Byłam pijana!- rzuciłam poirytowana. Jak mógł mi to wypominać?!
- okej... czyli muszę najpierw cię upić abyś się zdecydowała?- utkwił we mnie swoje rozbawione spojrzenie w którym dostrzegłam niezauważane dotąd iskry.
- Bardzo śmieszne.- Prychnęłam.- możemy porozmawiać o tym rano? - zapytałam ostatkiem sił powstrzymując powieki przed zamknięciem zmęczonych oczu.
- Tak. Dokończymy tę rozmowę rano.- Powiedział kładąc się obok i przytulając mnie do siebie.
Dopiero gdy zamknęłam oczy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo byłam zmęczona. Zasnęłam niemal natychmiast otulona silnymi ramionami mojego chłopaka. Jego spokojny oddech który czułam na skórze karku wyznaczał kojący rytm dla mojego serca. Zauważyłam, że gdy z nim spałam moje sny były spokojne i nie dręczyły mnie koszmary. To chyba dzięki poczuciu bezpieczeństwa, które mi dawał.
Obudziłam się przed siódmą. Krystian jeszcze spał, ale ja nie mogłam już zasnąć. Przypomniałam sobie jego propozycję. Nie wiedziałam jak do tego podejść. Zawsze ceniłam sobie samodzielność i nienawidziłam być na cudzym utrzymaniu. Krystian mógł zaprzeczać, ale tak właśnie będzie to wyglądać. ja będę siedzieć na jego rachunku, bo niby z czego miałabym się dołożyć choćby do żywności? Z drugiej strony wiem że miał rację co do rehabilitacji. W tej chwili miotało mną tyle sprzecznych emocji, tyle wątpliwości, że nie wiedziałam co myśleć o tej patowej sytuacji. Próbowałam sobie wyobrazić jak to będzie dzielić razem mieszkanie na co dzień? Krystian okaże się bałaganiarzem po którym będę musiała sprzątać czy zaskoczy mnie skłonnością do pedantyzmu? Musiałam podjąć decyzję, wrócić do domu wujostwa czy zamieszkać z Krystianem? Z tej wewnętrznej debaty wyrwał mnie głos mojego chłopaka:
- Dlaczego nie śpisz?- zapytał mrużąc drażnione światłem oczy.
- Myślę o twojej propozycji. - powiedziałam zmieszana.
- To nie była propozycja. -oznajmił z powagą.- To już postanowione.
- Niby kto tak zadecydował?!
- Ja. I nie neguj mojej decyzji.- Powiedział stanowczo.- Chcę Ci pomóc a żeby to zrobić muszę mieć cię blisko siebie. Twoi rodzice przyznali mi rację.
- Że CO?!- Niemal krzyknęłam oburzona.- Jak to moi rodzice?!
- Normalnie. - wzruszył ramionami.- Rozmawiałem z nimi o tym i stwierdzili że to dobry pomysł.
Uniosłam brew i spojrzałam na niego badawczo.
- Widzę, że wkupiłeś się w ich łaski i nie mam zbyt wiele do powiedzenia? - zapytałam trochę bardziej złośliwie niż zamierzałam.
- Jakoś tak wyszło.- odparł nieudolnie zgrywając niewiniątko. Jednak za tą maską krył się szyderczy uśmiech i wiedziałam, że jest nad wyraz zadowolony z siebie.
- Ehh.. Niech będzie.- westchnęłam i pokręciłam głową zrezygnowana. Nie widziałam sensu się sprzeczać.- Ale nie mam zamiaru zbierać z podłogi twoich skarpetek- zażartowałam, z czego Krystian się roześmiał.
- Żadnych skarpetek, słowo honoru.- powiedział z powagą prawą rękę kładąc na piersi w okolicy serca a lewą unosząc do góry. Wyglądał komicznie i nie mogłam powstrzymać śmiechu.- Wróćmy dziś do Krakowa.- wypalił czym totalnie zmył mi z twarzy uśmiech.
- Ale jak to dziś? - pisnęłam zaskoczona.- Myślałam że zostaniemy tu do nowego roku.
- Tak, ale pomyślałem że musimy jeszcze zabrać twoje rzeczy z domu twojego wujka. Chciałbym abyś się zadomowiła przed powrotem na studia.
- Mogę się nie zgodzić? - zapytałam smutno. W moim odczuciu, to wszystko działo się zbyt szybko. Krystian nie odpowiedział na moje pytanie. Patrzył tylko tym proszącym spojrzeniem i czekał. -Dobrze. Wracajmy dziś do Krakowa. -powiedziałam nie do końca pewna tej decyzji.
W tej chwili do sali weszła pielęgniarka. Pobrała mi krew do badań, które pokażą czy w ogóle wyjdę dziś do domu. Zaraz po jej wyjściu przyniesiono mi śniadanie a przed południem przyszedł lekarz z wynikami badań.
- Dzień dobry Angeliko.- przywitał się.
- Dzień dobry doktorze.
- Wyniki badań trochę się poprawiły, ale do ideału im daleko.- powiedział.- musisz przez jakiś czas trzymać się diety bogatej w żelazo. Przepisałem Ci też leki. Za miesiąc zrobisz badania kontrolne. Możesz wracać do domu.- powiedział podając mi receptę i wypis.
- Dziękuję doktorze. Obiecuję zadbać o siebie.- powiedziałam z uśmiechem.
- Ja Obiecuję dopilnować by o siebie dbała.- wtrącił Krystian za co dostał ode mnie kuksańca.
Lekarz na szczęście nie skomentował naszego zachowania, tylko uśmiechnął się rozbawiony. Po chwili wyszedł z sali życząc nam powodzenia. Najszybciej jak byłam w stanie, przebrałam się ze szpitalnej piżamy w swoje ubrania i niespełna dwadzieścia minut później wsiadaliśmy do taksówki. Na szczęście nie były to godziny szczytu, gdy ludzie jadą do pracy lub wracają z niej więc udało nam się szybko przejechać przez miasto. Myśl o zamieszkaniu u mojego chłopaka nie dawała mi spokoju, stres zjadał mnie od środka dlatego też nie odzywałam się całą drogę do domu. Patrzyłam przez szybę samochodu na mijanych przechodniów i inne pojazdy i zatracałam się w myślach. Krystian mi nie przerywał, wiedział że trawię tę sytuację i że potrzebuję czasu aby przywyknąć do myśli o wspólnym zamieszkaniu. Dopiero gdy kierowca zatrzymał się pod moim rodzinnym domem Krystian się odezwał.
- Jesteśmy. Zaczekaj pomogę ci wysiąść.- powiedział wychodząc z samochodu. Już po chwili otwierał mi drzwi, a gdy stanęłam stabilnie rozliczył się z kierowcą za kurs i podziękował. Taksówkarz pożegnał nas z uśmiechem i odjechał. W oknach domu zauważyłam poruszenie. Nie zdążyłam mrugnąć a mama już wybiegła nam na powitanie, szybko dotarło do niej że wyjście w kapciach na ośnieżony chodnik nie było dobrym pomysłem. W ułamku sekundy straciła równowagę i gdyby nie skrzynka na listy której się złapała, zapewne upadłaby na tyłek.
- Niech to szlag!- zaklęła a my wybuchnęliśmy śmiechem.- Bardzo śmieszne- skarciła nas.- Chodźcie do środka zrobię wam gorącej herbaty.
Poszliśmy grzecznie za nią, wciąż śmiejąc się pod nosem z tej sytuacji. Usiedliśmy przy stole w kuchni a mama, tak jak powiedziała, zaparzyła herbatę. Gdy już powiedziałam jej wszystko czego dowiedziałam się od lekarza, Krystian oznajmił, że wracamy dziś do Krakowa i że zamieszkam u niego. Tak jak się spodziewałam, nie była zaskoczona. Ewidentnie widać było, że już rozmawiali na ten temat. Poprosiła tylko abyśmy zaczekali na powrót taty, żeby nie wyjeżdżać bez pożegnania. Oczywiście zgodziliśmy się zaczekać. Tata miał być w domu przed czternastą a nasz pociąg odjeżdżał o piętnastej trzydzieści. Zastanawiało mnie jak udało się Krystianowi zaklepać tak szybko przejazd. Zawsze w okresie świąt był z tym problem.
- Pójdę się spakować- oznajmiłam wstając ostrożnie od stołu.
- Idę z tobą. - Poderwał się z krzesła Krystian.- Pomogę ci.
Poszliśmy razem do pokoju. Spakowałam tylko kilka rzeczy, bo większość miałam u cioci Sary. Wzięłam resztę swoich oszczędności i wręczyłam mojemu chłopakowi.
- Wiem że to niewiele, ale będzie mi łatwiej oswoić się z przeprowadzką. - powiedziałam speszona.
- Dobrze. Wezmę te pieniądze, ale tylko ze względu na twój komfort psychiczny.
- Dziękuję.
Skończyłam się pakować i w tym samym momencie wrócił tata. Zjedliśmy obiad śmiejąc się i rozmawiając. Niestety czas szybko uciekał więc złożyliśmy sobie z wyprzedzeniem życzenia noworoczne i po serii uścisków ruszyliśmy na dworzec. Pociąg przyjechał z piętnastominutowy opóźnieniem, ale dzięki temu zyskałam dodatkowy czas na pożegnanie z rodzicami. Nie obeszło się bez łez wzruszenia. Siedząc już w przedziale pomachałam im gdy pociąg opuszczał peron. Krystian widząc, że jest mi ciężko przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie chciałam płakać. Przecież nie żegnałam ich na zawsze, ale taka była moja natura, ciężko znosiłam rozstania z osobami które kochałam. Krystian okazywał mi ogromne wsparcie podczas podróży. Ustaliliśmy, że ruszymy z rehabilitacją tuż po nowym roku, żeby nie odwlekać tego w czasie. Snuliśmy plany gdzie pojedziemy kiedy stanę na nogi. Rozmarzyłam się do tego stopnia, że odzyskanie sprawności stało się dla mnie bardziej realne. Dotąd wątpiłam w to że kiedykolwiek wyzdrowieję. Do mieszkania dotarliśmy przed północą. Weszliśmy nawet nie zapalając świateł. Byliśmy tak zmęczeni, że nie tracąc czasu na przebieranie się, po prostu poszliśmy do łóżka zostawiając gdzieś po drodze bagaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz