piątek, 2 lipca 2021

STUDENCKA LOVE CZ. 33

Kilka dni po nowym roku nadszedł dzień, kiedy miałam zgłosić się na rehabilitację. Tego dnia obudziłam się z niesamowitym powerem do działania. Czułam się zdenerwowana, podekscytowana ale zarazem zdeterminowana i pełna nadziei. Wyobrażałam sobie, jak za jakiś czas idę na spacer z Krystianem i po prostu trzymamy się przy tym za ręce. Teraz jest to niemożliwe, przez kule bez których nie jestem w stanie się przemieszczać. Podczas śniadania uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dzięki wsparciu Krystiana uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.

- Lubię kiedy masz taki dobry humor. - Powiedział przerywając ciszę między nami.
- Cieszę się z powodu tej rehabilitacji. Napawa mnie ona ogromną nadzieją.- odpowiedziałam radośnie.
- Od początku mówiłem, że nie zostawię cię bez pomocy.

Delikatnie ujął moją twarz w swoje dłonie po czym pocałował mnie namiętnie i zachłannie. Rozpływałam się  za każdym razem, gdy to robił. Jęknęłam cicho a on w tym momencie przerwał pocałunek.

- Wystarczy.- oznajmił z szelmowskim uśmiechem.- Wychodzimy.

- To było podłe.- rzuciłam  udając  obrażoną i skierowałam się  do wyjścia. Słyszałam  jak parsknął śmiechem.

Szybko dotarliśmy na miejsce. W szatni przebrałam się w T-shirt i szorty, po czym skierowałam się do gabinetu. Po zmierzeniu ciśnienia i przeprowadzonym krótkim wywiadzie, pan Andrzej poprosił  bym położyła  się  na łóżku. Po około  trzydziestominutowym masażu  nóg, przeszedł  do ćwiczeń w których mi pomagał. Kilka razy usłyszałam od niego mobilizujące "świetnie ci idzie" i "dasz sobie radę". Dowiedziałam  się  też skąd wzięła  się  nazwa jego gabinetu. 

- litery PNN to skrót od słów  Hipokratesa "Primum non nocere", co oznacza "po pierwsze nie szkodzić". - wyjaśnił.- jest to jedna z naczelnych zasad w etyce medycznej. 

- Mówi Pan to z ogromną dumą. - zauważyłam.

- Bo tak jest. Wszystko co udało mi się  osiągnąć zawdzięczam ciężkiej  pracy. O marzenia trzeba walczyć.  Nadają  one sens naszemu życiu. Człowiek powinien  stawiać sobie cele i nie bać  się  mierzyć  wysoko.

- Piękne słowa. - powiedziałam  uśmiechając się lekko.

- Dziękuję. - odwzajemnił uśmiech.- Nie będę  cię więcej  męczył. Na dziś  wystarczy. Przyjdź  za dwa dni. - powiedział wpisując  informacje z dzisiejszej wizyty w komputer. 

W tym samym momencie do gabinetu wszedł  Krystian. Uśmiechnął  się  na nasz widok, podszedł  do mnie i po złożeniu  czułego  pocałunku na moim policzku skierował pytanie do swojego ojca.

- Jak wam poszło? Ćwiczyliście dwie godziny, dałeś  jej niezły  wycisk jak na pierwszy raz.

- Angelika to silna kobieta. Świetnie poradziła  sobie z wszystkimi ćwiczeniami.- odpowiedział Pan Andrzej. - jest duża  szansa, że  postawimy ją na nogi szybciej niż  zakładałem.

- Słyszałaś skarbie?!- Niemal krzyknął z podekscytowania.- mówiłem że mój  tata  ci pomoże.

- Słyszałam, ale to nie zmienia faktu, że  dużo  ciężkiej  pracy przede mną. -skomentowałam najspokojniej jak tylko mogłam by nieco ostudzić  jego emocje.

- Możecie już wracać. - przerwał  nam tata Krystiana.- odpocznij i widzimy się  pojutrze.- Dodał z uśmiechem.  

Wychodząc z gabinetu, wpadliśmy na Tobiasza. Zlustrował nas wzrokiem po czym uśmiechnął się i zaproponował byśmy wieczorem wyszli gdzieś we trójkę. Krystian popatrzył na mnie, jakby oczekiwał, że  to ja podejmę  decyzję  ale ja nie chciałam tego robić. Nie chciałam  by Krystian czuł  się  przeze mnie w jakiś sposób ograniczany.

- Sorry stary, ale dziś  odpada. -powiedział a ja odetchnęłam z ulgą. - Angelika jest zbyt zmęczona po rehabilitacji. Nie chcę  jej forsować- to powiedziawszy mrugnął do mnie ukradkiem.

- No tak, racja. To może jutro?- Nie dawał za wygraną.

- Zobaczymy. Jesteśmy w kontakcie.

 Krystian zbył go najdelikatniej jak potrafił po czym poszliśmy do windy. Gdy drzwi się  zamknęły i zostaliśmy sami stanęłam przed nim i powiedziałam cmokając go w policzek

- Dziękuję

- Daj spokój mała.- odparł przytulając mnie do siebie.- Przecież widzę że to wyjście nie byłoby ci na rękę.

- To prawda, ale.... nie chcę  odcinać  cię od przyjaciół.

- Po pierwsze, ty jesteś dla mnie najważniejsza, po drugie nie ma żadnego  ALE.

- A po trzecie? - zażartowałam

- Kocham cię i będę chronić- to powiedziawszy pocałował mnie gorąco i namiętnie. 

Nie wiele myśląc odwzajemniłam ten pocałunek, nasze języki zdawały się kroczyć w tańcu  pożądania. Zastanawiało mnie jak długo jeszcze,  Krystian zdoła się powstrzymywać. Przecież to napięcie między nami było  aż namacalne. Gdy mnie dotykał, czułam jakby sypały się ze mnie iskry. Nasz pocałunek przerwały otwierające się drzwi windy. Czułam że się  zarumieniłam, a Krystiana tu sytuacja wydawała się  bawić.

- kiedyś przelecę cię w tej windzie.- szepnął mi do ucha, czym sprawił że zaczerwieniłam się  jeszcze bardziej. Jednocześnie poczułam w podbrzuszu dziwne ciepło. Podniecenie?

Wyparłam tę myśl z głowy i wypuściłam głośno  wstrzymywane powietrze. Spojrzałam na Krystiana a wyraz jego twarzy świadczył  o tym że  jest z siebie niezwykle zadowolony. Uśmiechał się lubieżnie ukazując  przy tym te swoje cudne dołeczki. Przyspieszyłam nieco kroku, by przerwać tą niezręczną sytuację i skierowałam się w stronę samochodu. Krystian dotrzymywał mi kroku, asekurując za każdym razem gdy kule ślizgały mi się na oblodzonej kostce. Był  niczym mój anioł stróż, który otaczał mnie swoimi skrzydłami troski i bezpieczeństwa.

Gdy dotarliśmy do samochodu, pomógł mi do niego wsiąść, a po chwili byliśmy już pod mieszkaniem. Humor wciąż mi dopisywał, więc korzystając z przypływu energii, postanowiłam przygotować obiad. Znałam na pamięć  przepis mojej mamy na jej pyszną lasagne bolognese. Znalazłam w kuchni wszystkie potrzebne  składniki i przystąpiłam do gotowania. Kiedy podsmażałam mięso doprawione mieszanką  aromatycznych ziół do kuchni wszedł mój chłopak. Zaszedł mnie od tyłu, wyjął z mojej dłoni łyżkę którą mieszałam  farsz i skosztował  go.

- Pyszny.- powiedział  nabierając kolejną porcję i podsuwając mi łyżkę pod usta.- Spróbuj.

Nie musiałam próbować  bo znałam ten smak na pamięć, ale wzięłam odrobinę do ust by farsz nie znalazł się na mojej twarzy. Wyswobodziłam się  z objęć Krystiana żeby móc skończyć gotować. Po około  czterdziestu minutach siedzieliśmy przy wyspie i zajadaliśmy się przygotowanym posiłkiem. Mój  chłopak chwalił  każdy kęs a mnie rozpierała duma z tego, że  trafiłam w jego gust kulinarny. 

- Jutro powrót na uczelnię. Gotowa?- Zapytał  przyglądając  mi się  badawczo.

- Chyba tak.- odpowiedziałam niepewnie. Mój dobry nastrój  prysnął jak bańka mydlana. Wiedziałam, że Patryk mi nie odpuści,  ale bardziej bałam  się  spięć między nim a Krystianem. - Ciekawe jak tam nasze sesje?

- Jestem pewien, że dobrze. Ale nie do tego zmierzam.- powiedział poważnie, lustrując mnie wzrokiem.

- Krystian, proszę  cię. Nie chcę  żadnej afery. - spojrzałam na niego błagalnie.- skup się  na zajęciach  i zignoruj tę sprawę z Patrykiem. Proszę..  

- Dobrze, ale robię  to tylko dla ciebie. Jednak licz się  z tym, że  jeśli  cię  tknie to go zabiję.- ostrzegł.

Nazajutrz wstaliśmy  wcześniej, żeby zdążyć spakować  się  na zajęcia i zjeść  śniadanie przed wyjściem. Choć  Krystian nie poruszał tematu Patryka, napięcie wisiało  w powietrzu. Ja sama bałam się  tej konfrontacji. Od mojego wyjścia ze szpitala Patryk pisał do mnie kilka razy ale wszystkie  wiadomości od razu kasowałam, nawet na nie nie odpisując. Gdy wysiadłam z samochodu pod uczelnią, czułam że  nogi mi się  trzęsą. Nagle Krystian chwycił mnie delikatnie za ramię.

- Jesteś blada jak ściana w dziekanacie. - powiedział przyglądając się mojej twarzy.- Weź  głęboki  oddech.

Odetchnęłam kilka razy, tak jak mi polecił i po chwili poczułam się  lepiej.

- Nie musimy  tam iść.- Dodał

- Jak to nie musimy? - pisnęłam wzburzona.- To studia a nie przedszkole. Nie będę  uciekać z powodu jednego wykładowcy.

- Dobrze. Już  dobrze. Uspokój się.- starał się  mnie opanować.

- Chodźmy już, bo zaraz się spóźnimy.- rzuciłam i ruszyłam  w kierunku wejścia, zgrywając odważną. Tak naprawdę chciałam zawrócić i uciec do mieszkania, ale nie mogłam się  poddać. Musiałam walczyć o swoje marzenie.

Jak na złość  pierwsze  zajęcia były  z NIM. Czułam  na sobie jego wzrok. Gdy położył  na ławce mój  test, który pisaliśmy przed świętami nasze ręce  zetknęły się, kiedy sięgałam po kartkę a ciało  przeszył dreszcz. Szybko zabrałam dłoń i schowałam  pod ławką, spojrzenie skierowałam  w przeciwnym kierunku by na niego nie patrzeć. Mój  wzrok, padł  na Dominikę, która  machała  do mnie rozentuzjazmowana. Odmachałam jej z uśmiechem  by odwrócić uwagę  od Patryka. Dopiero gdy przeszedł  dalej, rozdać testy pozostałym studentom zauważyłam, że do mojej kartki z oceną bardzo dobrą, przyklejona jest mniejsza karteczka a na niej napisane "Porozmawiaj ze mną na przerwie. Proszę... P." Odkleiłam szybko notatkę i zgniotłam ją  nerwowo w rękach. Niby jak miałam  z nim porozmawiać pod czujnym okiem Krystiana? Przecież  oni się  pozabijają. Ta bezsilność mnie dobijała. Wiadomość od Patryka pochłonęła mnie do tego stopnia, że  nawet nie wiem kiedy minęły  zajęcia, a na dodatek nic nie zanotowałam. Będę  musiała odpisać notatki od Dominiki bo jak miałabym się  wytłumaczyć z ich braku mojemu chłopakowi. Chyba  przywołałam  ich myślami  bo właśnie  dostrzegłam, że  oboje idą  w moim kierunku. Przybrałam więc pozę  mówiącą  "wszystko gra, dobrze was widzieć" i czekałam  na rozwój  sytuacji.

- Cześć Angela. - krzyknęła z radością Dominika pochylając  się  nade mną i całując  na powitanie w oba policzki.- Jak się  czujesz? Krystian wspominał o anemii a ty strasznie zbladłaś podczas zajęć. Wszystko okej?

Popatrzyłam z pretensją na Krystiana, który tylko wzruszył  ramionami i odpowiedziałam koleżance. 

- Tak, w porządku. Na zajęciach zrobiło  mi się  trochę  duszno - skłamałam.

- Może wybierzemy się wieczorem do jakiegoś  baru?- zaproponowała Dominika

- Jasne, chętnie się  gdzieś wyrwę. A ty?- zwróciłam się do Krystiana.

- Za tobą pójdę nawet na koniec świata. - odparł całując mnie w czubek głowy. 

- Moja kuzynka polecała mi bar "KAMIKADZE". - zaproponowałam- Gdzieś  w pobliżu  rynku.

- Super! Więc  ustalone. Widzimy  się o dziewiętnastej na miejscu. - powiedziała podekscytowana.- lecę do ubikacji bo za pięć minut koniec przerwy.

Dominika zniknęła w tłumie  studentów, rozmawiających ze sobą na korytarzu. Nagle poczułam, że ktoś  chwyta moją  dłoń, którą bez przerwy trzymałam zaciśniętą w pieść.

- Nie ładnie  kłamać. Wiesz?- Krystian wypowiedział te słowa tak, że  aż  mnie zmroziło. 

Gdy dotarło  do mnie co chce zrobić, cała  krew odpłynęła mi z twarzy. Obrócił moją  dłoń  i próbował  ją  otworzyć. Mimowolnie stawiłam mu opór, ale on to wyczuł i zgromił mnie spojrzeniem. Zwolniłam uścisk i zamknęłam  oczy by nie widzieć  jego reakcji. Słyszałam szelest rozkładanej kartki, a na chwilę  chyba nawet wstrzymałam oddech.

- Wiedziałem.- Prychnął.- No kurwa, wiedziałem! 

Usłyszałam  jak wybiega na korytarz i to momentalnie mnie otrzeźwiło. Już  po chwili dało się  słyszeć  poruszenie wśród  studentów. Poderwałam kule i najszybciej jak mogłam poszłam załagodzić ten spór. Jeśli w ogóle było  to możliwe. Na korytarzu zastałam  szarpiących się  mężczyzn otoczonych grupką gapiów. Przedarłam się  przez tłum i już  chciałam  krzyknąć żeby przestali, ale w tej chwili Krystian wymierzył  cios skierowany w Patryka, który niestety zatrzymał  się  na moim policzku. Zacisnęłam powieki i cicho jęknęłam z bólu. W ustach poczułam metaliczny posmak krwi i już  wiedziałam że nie obejdzie się bez szycia. Dotknęłam drżącą  dłonią  ust, a na palcach odznaczył  się  czerwony ślad.  Spojrzałam na nich obu z wyrzutem, powstrzymując  napływające  do oczu łzy. Obaj stali jak wryci. Nie czekając na ich reakcję, odwróciłam się i skierowałam do łazienki. Słyszałam jak Krystian krzyczy moje imię  ale nie chciałam z nimi teraz rozmawiać. Musiałam  doprowadzić  się  do porządku bo moja biała bluzka była  już  cała  we krwi. Weszłam do łazienki i widok jaki zastałam  w lustrze poważnie mnie zaskoczył. Warga była  mocno rozcięta. Odrzuciłam kule które upadły  z hukiem na wyłożoną płytkami posadzkę i wsparłam  się  rękami o umywalkę. Oderwałam  jedną  dłoń  od zimnej ceramiki, zmoczyłam ją  pod strumieniem lodowatej wody by przemyć  trochę  twarz i złagodzić ból. Przymknęłam oczy i pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. W tym momencie z jednej z kabin wyszła  Dominika. Zbladła gdy mnie zobaczyła i podeszła  szybkim krokiem.

- Chryste. Angelika, co ci się  stało?!- wrzasnęła, w pośpiechu  szukając czegoś  w torebce.

- Nie pytaj. - wyszeptałam krzywiąc  się z ból.

- Trzeba to zszyć.- powiedziała podając mi chusteczkę.- przyłóż  to, zawiozę cię na SOR.

- Dzięki Domi. 

Naszą rozmowę przerwało  pukanie do drzwi łazienki.

- Angelika, skarbie. Nic ci nie jest?- usłyszałam spokojny głos  Krystiana. 

Byłam  na niego wściekła. Nie byłam  jednak w stanie się odezwać, więc  spojrzałam  tylko porozumiewawczo na Dominikę by go spławiła. Od razu zrozumiała o co mi chodzi. Otworzyła drzwi i stanęła wściekła przed moim chłopakiem.

- Chyba pomyliły się  panu drzwi. To damska toaleta.- oznajmiła, po czym zatrzasnęła mu drzwi przed nosem zanim zdążył  cokolwiek powiedzieć. 

Niestety nie zniechęciła  go tym. Wcześniejsze dyskretne pukanie zamieniło  się  w jeden wielki łomot. Dobijał się  do drzwi prosząc  bym wyszła  bo inaczej on tu wejdzie. Zrezygnowana zebrałam się  w sobie i wyszłam  do niego. Wyglądałam strasznie. Rozwalona warga, ubranie całe  zakrwawione, oczy czerwone od płaczu a do tego na policzku zaczął  wychodzić siniak.

- Jezu, kochanie. Ja tak bardzo cię przepraszam. - dobiegł do mnie spanikowany.- Po co tam przyszłaś ty wariatko?- zapytał  głaszcząc spuchnięty policzek. Syknęłam z bólu  gdy dotknął  kciukiem wargi.- Chodź, musi to zobaczyć  lekarz.

- Nie!- warknęłam  na niego.- Nigdzie z tobą  nie jadę.

- Oszalałaś. To musi opatrzyć lekarz.- powtórzył.

- Powiedziałam, że nigdzie nie jadę  Z TOBĄ. Chodź Dominika, pojedziemy na ten SOR.- Zwróciłam  się  do koleżanki.- A ty weź  się zastanów nad swoim postępowaniem. Czy tak zachowuje się  przyszły psycholog? - powiedziałam z żalem po czym minęłyśmy  go w drzwiach i poszłyśmy do samochodu. 

Szpital był dość blisko uczelni, więc szybko dotarłyśmy na miejsce. Niestety Krystian nie odpuścił  i przyjechał za nami. Zanim zainteresował się  mną  jakiś  lekarz minęła  godzina, a w między czasie zużyłam wszystkie  chusteczki jakie miała  przy sobie Dominika. Tak jak przypuszczałam, nie obeszło się bez szycia. Wróciłam do mieszkania bogatsza o cztery szwy. Nasz planowany na wieczór wypad przełożyliśmy  na kolejny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podziękowania

Kochani. To już koniec historii Angeliki i Krystiana. Mam nadzieję, że będziecie ją długo wspominać. Dziękuję za to, że  tak cierpliwie i wi...