Kilka dni po nowym roku nadszedł dzień, kiedy miałam zgłosić się na rehabilitację. Tego dnia obudziłam się z niesamowitym powerem do działania. Czułam się zdenerwowana, podekscytowana ale zarazem zdeterminowana i pełna nadziei. Wyobrażałam sobie, jak za jakiś czas idę na spacer z Krystianem i po prostu trzymamy się przy tym za ręce. Teraz jest to niemożliwe, przez kule bez których nie jestem w stanie się przemieszczać. Podczas śniadania uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dzięki wsparciu Krystiana uwierzyłam, że wszystko będzie dobrze.
- Lubię kiedy masz taki dobry humor. - Powiedział przerywając ciszę między nami.
- Cieszę się z powodu tej rehabilitacji. Napawa mnie ona ogromną nadzieją.- odpowiedziałam radośnie.
- Od początku mówiłem, że nie zostawię cię bez pomocy.
Delikatnie ujął moją twarz w swoje dłonie po czym pocałował mnie namiętnie i zachłannie. Rozpływałam się za każdym razem, gdy to robił. Jęknęłam cicho a on w tym momencie przerwał pocałunek.
- Wystarczy.- oznajmił z szelmowskim uśmiechem.- Wychodzimy.
- To było podłe.- rzuciłam udając obrażoną i skierowałam się do wyjścia. Słyszałam jak parsknął śmiechem.
Szybko dotarliśmy na miejsce. W szatni przebrałam się w T-shirt i szorty, po czym skierowałam się do gabinetu. Po zmierzeniu ciśnienia i przeprowadzonym krótkim wywiadzie, pan Andrzej poprosił bym położyła się na łóżku. Po około trzydziestominutowym masażu nóg, przeszedł do ćwiczeń w których mi pomagał. Kilka razy usłyszałam od niego mobilizujące "świetnie ci idzie" i "dasz sobie radę". Dowiedziałam się też skąd wzięła się nazwa jego gabinetu.
- litery PNN to skrót od słów Hipokratesa "Primum non nocere", co oznacza "po pierwsze nie szkodzić". - wyjaśnił.- jest to jedna z naczelnych zasad w etyce medycznej.
- Mówi Pan to z ogromną dumą. - zauważyłam.
- Bo tak jest. Wszystko co udało mi się osiągnąć zawdzięczam ciężkiej pracy. O marzenia trzeba walczyć. Nadają one sens naszemu życiu. Człowiek powinien stawiać sobie cele i nie bać się mierzyć wysoko.
- Piękne słowa. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
- Dziękuję. - odwzajemnił uśmiech.- Nie będę cię więcej męczył. Na dziś wystarczy. Przyjdź za dwa dni. - powiedział wpisując informacje z dzisiejszej wizyty w komputer.
W tym samym momencie do gabinetu wszedł Krystian. Uśmiechnął się na nasz widok, podszedł do mnie i po złożeniu czułego pocałunku na moim policzku skierował pytanie do swojego ojca.
- Jak wam poszło? Ćwiczyliście dwie godziny, dałeś jej niezły wycisk jak na pierwszy raz.
- Angelika to silna kobieta. Świetnie poradziła sobie z wszystkimi ćwiczeniami.- odpowiedział Pan Andrzej. - jest duża szansa, że postawimy ją na nogi szybciej niż zakładałem.
- Słyszałaś skarbie?!- Niemal krzyknął z podekscytowania.- mówiłem że mój tata ci pomoże.
- Słyszałam, ale to nie zmienia faktu, że dużo ciężkiej pracy przede mną. -skomentowałam najspokojniej jak tylko mogłam by nieco ostudzić jego emocje.
- Możecie już wracać. - przerwał nam tata Krystiana.- odpocznij i widzimy się pojutrze.- Dodał z uśmiechem.
Wychodząc z gabinetu, wpadliśmy na Tobiasza. Zlustrował nas wzrokiem po czym uśmiechnął się i zaproponował byśmy wieczorem wyszli gdzieś we trójkę. Krystian popatrzył na mnie, jakby oczekiwał, że to ja podejmę decyzję ale ja nie chciałam tego robić. Nie chciałam by Krystian czuł się przeze mnie w jakiś sposób ograniczany.
- Sorry stary, ale dziś odpada. -powiedział a ja odetchnęłam z ulgą. - Angelika jest zbyt zmęczona po rehabilitacji. Nie chcę jej forsować- to powiedziawszy mrugnął do mnie ukradkiem.
- No tak, racja. To może jutro?- Nie dawał za wygraną.
- Zobaczymy. Jesteśmy w kontakcie.
Krystian zbył go najdelikatniej jak potrafił po czym poszliśmy do windy. Gdy drzwi się zamknęły i zostaliśmy sami stanęłam przed nim i powiedziałam cmokając go w policzek
- Dziękuję
- Daj spokój mała.- odparł przytulając mnie do siebie.- Przecież widzę że to wyjście nie byłoby ci na rękę.
- To prawda, ale.... nie chcę odcinać cię od przyjaciół.
- Po pierwsze, ty jesteś dla mnie najważniejsza, po drugie nie ma żadnego ALE.
- A po trzecie? - zażartowałam
- Kocham cię i będę chronić- to powiedziawszy pocałował mnie gorąco i namiętnie.
Nie wiele myśląc odwzajemniłam ten pocałunek, nasze języki zdawały się kroczyć w tańcu pożądania. Zastanawiało mnie jak długo jeszcze, Krystian zdoła się powstrzymywać. Przecież to napięcie między nami było aż namacalne. Gdy mnie dotykał, czułam jakby sypały się ze mnie iskry. Nasz pocałunek przerwały otwierające się drzwi windy. Czułam że się zarumieniłam, a Krystiana tu sytuacja wydawała się bawić.
- kiedyś przelecę cię w tej windzie.- szepnął mi do ucha, czym sprawił że zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Jednocześnie poczułam w podbrzuszu dziwne ciepło. Podniecenie?
Wyparłam tę myśl z głowy i wypuściłam głośno wstrzymywane powietrze. Spojrzałam na Krystiana a wyraz jego twarzy świadczył o tym że jest z siebie niezwykle zadowolony. Uśmiechał się lubieżnie ukazując przy tym te swoje cudne dołeczki. Przyspieszyłam nieco kroku, by przerwać tą niezręczną sytuację i skierowałam się w stronę samochodu. Krystian dotrzymywał mi kroku, asekurując za każdym razem gdy kule ślizgały mi się na oblodzonej kostce. Był niczym mój anioł stróż, który otaczał mnie swoimi skrzydłami troski i bezpieczeństwa.
Gdy dotarliśmy do samochodu, pomógł mi do niego wsiąść, a po chwili byliśmy już pod mieszkaniem. Humor wciąż mi dopisywał, więc korzystając z przypływu energii, postanowiłam przygotować obiad. Znałam na pamięć przepis mojej mamy na jej pyszną lasagne bolognese. Znalazłam w kuchni wszystkie potrzebne składniki i przystąpiłam do gotowania. Kiedy podsmażałam mięso doprawione mieszanką aromatycznych ziół do kuchni wszedł mój chłopak. Zaszedł mnie od tyłu, wyjął z mojej dłoni łyżkę którą mieszałam farsz i skosztował go.
- Pyszny.- powiedział nabierając kolejną porcję i podsuwając mi łyżkę pod usta.- Spróbuj.
Nie musiałam próbować bo znałam ten smak na pamięć, ale wzięłam odrobinę do ust by farsz nie znalazł się na mojej twarzy. Wyswobodziłam się z objęć Krystiana żeby móc skończyć gotować. Po około czterdziestu minutach siedzieliśmy przy wyspie i zajadaliśmy się przygotowanym posiłkiem. Mój chłopak chwalił każdy kęs a mnie rozpierała duma z tego, że trafiłam w jego gust kulinarny.
- Jutro powrót na uczelnię. Gotowa?- Zapytał przyglądając mi się badawczo.
- Chyba tak.- odpowiedziałam niepewnie. Mój dobry nastrój prysnął jak bańka mydlana. Wiedziałam, że Patryk mi nie odpuści, ale bardziej bałam się spięć między nim a Krystianem. - Ciekawe jak tam nasze sesje?
- Jestem pewien, że dobrze. Ale nie do tego zmierzam.- powiedział poważnie, lustrując mnie wzrokiem.
- Krystian, proszę cię. Nie chcę żadnej afery. - spojrzałam na niego błagalnie.- skup się na zajęciach i zignoruj tę sprawę z Patrykiem. Proszę..
- Dobrze, ale robię to tylko dla ciebie. Jednak licz się z tym, że jeśli cię tknie to go zabiję.- ostrzegł.
Nazajutrz wstaliśmy wcześniej, żeby zdążyć spakować się na zajęcia i zjeść śniadanie przed wyjściem. Choć Krystian nie poruszał tematu Patryka, napięcie wisiało w powietrzu. Ja sama bałam się tej konfrontacji. Od mojego wyjścia ze szpitala Patryk pisał do mnie kilka razy ale wszystkie wiadomości od razu kasowałam, nawet na nie nie odpisując. Gdy wysiadłam z samochodu pod uczelnią, czułam że nogi mi się trzęsą. Nagle Krystian chwycił mnie delikatnie za ramię.
- Jesteś blada jak ściana w dziekanacie. - powiedział przyglądając się mojej twarzy.- Weź głęboki oddech.
Odetchnęłam kilka razy, tak jak mi polecił i po chwili poczułam się lepiej.
- Nie musimy tam iść.- Dodał
- Jak to nie musimy? - pisnęłam wzburzona.- To studia a nie przedszkole. Nie będę uciekać z powodu jednego wykładowcy.
- Dobrze. Już dobrze. Uspokój się.- starał się mnie opanować.
- Chodźmy już, bo zaraz się spóźnimy.- rzuciłam i ruszyłam w kierunku wejścia, zgrywając odważną. Tak naprawdę chciałam zawrócić i uciec do mieszkania, ale nie mogłam się poddać. Musiałam walczyć o swoje marzenie.
Jak na złość pierwsze zajęcia były z NIM. Czułam na sobie jego wzrok. Gdy położył na ławce mój test, który pisaliśmy przed świętami nasze ręce zetknęły się, kiedy sięgałam po kartkę a ciało przeszył dreszcz. Szybko zabrałam dłoń i schowałam pod ławką, spojrzenie skierowałam w przeciwnym kierunku by na niego nie patrzeć. Mój wzrok, padł na Dominikę, która machała do mnie rozentuzjazmowana. Odmachałam jej z uśmiechem by odwrócić uwagę od Patryka. Dopiero gdy przeszedł dalej, rozdać testy pozostałym studentom zauważyłam, że do mojej kartki z oceną bardzo dobrą, przyklejona jest mniejsza karteczka a na niej napisane "Porozmawiaj ze mną na przerwie. Proszę... P." Odkleiłam szybko notatkę i zgniotłam ją nerwowo w rękach. Niby jak miałam z nim porozmawiać pod czujnym okiem Krystiana? Przecież oni się pozabijają. Ta bezsilność mnie dobijała. Wiadomość od Patryka pochłonęła mnie do tego stopnia, że nawet nie wiem kiedy minęły zajęcia, a na dodatek nic nie zanotowałam. Będę musiała odpisać notatki od Dominiki bo jak miałabym się wytłumaczyć z ich braku mojemu chłopakowi. Chyba przywołałam ich myślami bo właśnie dostrzegłam, że oboje idą w moim kierunku. Przybrałam więc pozę mówiącą "wszystko gra, dobrze was widzieć" i czekałam na rozwój sytuacji.
- Cześć Angela. - krzyknęła z radością Dominika pochylając się nade mną i całując na powitanie w oba policzki.- Jak się czujesz? Krystian wspominał o anemii a ty strasznie zbladłaś podczas zajęć. Wszystko okej?
Popatrzyłam z pretensją na Krystiana, który tylko wzruszył ramionami i odpowiedziałam koleżance.
- Tak, w porządku. Na zajęciach zrobiło mi się trochę duszno - skłamałam.
- Może wybierzemy się wieczorem do jakiegoś baru?- zaproponowała Dominika
- Jasne, chętnie się gdzieś wyrwę. A ty?- zwróciłam się do Krystiana.
- Za tobą pójdę nawet na koniec świata. - odparł całując mnie w czubek głowy.
- Moja kuzynka polecała mi bar "KAMIKADZE". - zaproponowałam- Gdzieś w pobliżu rynku.
- Super! Więc ustalone. Widzimy się o dziewiętnastej na miejscu. - powiedziała podekscytowana.- lecę do ubikacji bo za pięć minut koniec przerwy.
Dominika zniknęła w tłumie studentów, rozmawiających ze sobą na korytarzu. Nagle poczułam, że ktoś chwyta moją dłoń, którą bez przerwy trzymałam zaciśniętą w pieść.
- Nie ładnie kłamać. Wiesz?- Krystian wypowiedział te słowa tak, że aż mnie zmroziło.
Gdy dotarło do mnie co chce zrobić, cała krew odpłynęła mi z twarzy. Obrócił moją dłoń i próbował ją otworzyć. Mimowolnie stawiłam mu opór, ale on to wyczuł i zgromił mnie spojrzeniem. Zwolniłam uścisk i zamknęłam oczy by nie widzieć jego reakcji. Słyszałam szelest rozkładanej kartki, a na chwilę chyba nawet wstrzymałam oddech.
- Wiedziałem.- Prychnął.- No kurwa, wiedziałem!
Usłyszałam jak wybiega na korytarz i to momentalnie mnie otrzeźwiło. Już po chwili dało się słyszeć poruszenie wśród studentów. Poderwałam kule i najszybciej jak mogłam poszłam załagodzić ten spór. Jeśli w ogóle było to możliwe. Na korytarzu zastałam szarpiących się mężczyzn otoczonych grupką gapiów. Przedarłam się przez tłum i już chciałam krzyknąć żeby przestali, ale w tej chwili Krystian wymierzył cios skierowany w Patryka, który niestety zatrzymał się na moim policzku. Zacisnęłam powieki i cicho jęknęłam z bólu. W ustach poczułam metaliczny posmak krwi i już wiedziałam że nie obejdzie się bez szycia. Dotknęłam drżącą dłonią ust, a na palcach odznaczył się czerwony ślad. Spojrzałam na nich obu z wyrzutem, powstrzymując napływające do oczu łzy. Obaj stali jak wryci. Nie czekając na ich reakcję, odwróciłam się i skierowałam do łazienki. Słyszałam jak Krystian krzyczy moje imię ale nie chciałam z nimi teraz rozmawiać. Musiałam doprowadzić się do porządku bo moja biała bluzka była już cała we krwi. Weszłam do łazienki i widok jaki zastałam w lustrze poważnie mnie zaskoczył. Warga była mocno rozcięta. Odrzuciłam kule które upadły z hukiem na wyłożoną płytkami posadzkę i wsparłam się rękami o umywalkę. Oderwałam jedną dłoń od zimnej ceramiki, zmoczyłam ją pod strumieniem lodowatej wody by przemyć trochę twarz i złagodzić ból. Przymknęłam oczy i pozwoliłam łzom spłynąć po policzkach. W tym momencie z jednej z kabin wyszła Dominika. Zbladła gdy mnie zobaczyła i podeszła szybkim krokiem.
- Chryste. Angelika, co ci się stało?!- wrzasnęła, w pośpiechu szukając czegoś w torebce.
- Nie pytaj. - wyszeptałam krzywiąc się z ból.
- Trzeba to zszyć.- powiedziała podając mi chusteczkę.- przyłóż to, zawiozę cię na SOR.
- Dzięki Domi.
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi łazienki.
- Angelika, skarbie. Nic ci nie jest?- usłyszałam spokojny głos Krystiana.
Byłam na niego wściekła. Nie byłam jednak w stanie się odezwać, więc spojrzałam tylko porozumiewawczo na Dominikę by go spławiła. Od razu zrozumiała o co mi chodzi. Otworzyła drzwi i stanęła wściekła przed moim chłopakiem.
- Chyba pomyliły się panu drzwi. To damska toaleta.- oznajmiła, po czym zatrzasnęła mu drzwi przed nosem zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Niestety nie zniechęciła go tym. Wcześniejsze dyskretne pukanie zamieniło się w jeden wielki łomot. Dobijał się do drzwi prosząc bym wyszła bo inaczej on tu wejdzie. Zrezygnowana zebrałam się w sobie i wyszłam do niego. Wyglądałam strasznie. Rozwalona warga, ubranie całe zakrwawione, oczy czerwone od płaczu a do tego na policzku zaczął wychodzić siniak.
- Jezu, kochanie. Ja tak bardzo cię przepraszam. - dobiegł do mnie spanikowany.- Po co tam przyszłaś ty wariatko?- zapytał głaszcząc spuchnięty policzek. Syknęłam z bólu gdy dotknął kciukiem wargi.- Chodź, musi to zobaczyć lekarz.
- Nie!- warknęłam na niego.- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Oszalałaś. To musi opatrzyć lekarz.- powtórzył.
- Powiedziałam, że nigdzie nie jadę Z TOBĄ. Chodź Dominika, pojedziemy na ten SOR.- Zwróciłam się do koleżanki.- A ty weź się zastanów nad swoim postępowaniem. Czy tak zachowuje się przyszły psycholog? - powiedziałam z żalem po czym minęłyśmy go w drzwiach i poszłyśmy do samochodu.
Szpital był dość blisko uczelni, więc szybko dotarłyśmy na miejsce. Niestety Krystian nie odpuścił i przyjechał za nami. Zanim zainteresował się mną jakiś lekarz minęła godzina, a w między czasie zużyłam wszystkie chusteczki jakie miała przy sobie Dominika. Tak jak przypuszczałam, nie obeszło się bez szycia. Wróciłam do mieszkania bogatsza o cztery szwy. Nasz planowany na wieczór wypad przełożyliśmy na kolejny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz